zefciu napisał(a): Ale tutaj nie chodzi o to, żeby „rozumieć na czym polega kompatybilność”, tylko po prostu na tym, żeby w towarzystwie danej osoby czuć się dobrze. Można sobie racjonalizować to uczucie, ale w istocie ono zawsze będzie irracjonalne.Ja się czuję dobrze wyłącznie w towarzystwie osób takich jak ja. Wiadomo, że z płcią przeciwną przebywam mało, jednak nie widzę powodów by przypuszczać, że otwarta na doświadczenie, antagonistyczna, niesumienna, stabilna emocjonalnie ekstrawertyczka to ktoś z kim wytrzymałbym dzień, a co dopiero resztę życia (jako zamknięty na doświadczenie, ugodowy [w realu, nie na forum], sumienny introwertyk-neurotyk). To ostatnie trochę ironiczne w połączeniu z nickiem.
zefciu napisał(a): To jest wymaganie wyciągnięte z dupy..Przeciwnie, zero to jedyna niearbitralna liczba. Inaczej za pomocą paradoksu stosu (n+1) można dojść do wniosku, że nie powinienem mieć nic przeciwko wiązaniu się z byłą (lub praktykującą, wszak teraz moda na otwarte związki) prostytutką czy gwiazdą porno.
zefciu napisał(a): No nie. Jeśli celowo narzucasz potencjalnej partnerce wymagania, których, jak sam przyznajesz, żadna nie może spełnić, to jesteś bez partnerki z własnej woli.Byłoby tak gdybym to ja odrzucił jakąś z powodu niespełniania tych wymogów. Tak nie jest, bo nie jestem w ogóle brany pod uwagę jako potencjalny partner (czy to seksualny, czy romantyczny). Notabene moje wymagania względem tego pierwszego są żadne, nie licząc może braku chorób wenerycznych i nieodpłatności.

