Rowerex napisał(a): Więc co, pełna demokracja językowa, czyli większość decyduje?Oczywiście że tak. Tak właśnie działają języki. Rozmaite „rady” mogą co najwyżej opisywać, jaki jest usus.
Cytat:no i jak tu żyć?Normalnie. Większość ludzi przez większość historii mówiła jakimś językiem, którego żadna rada nie regulowała.
Sofeicz napisał(a): Na szczęście języki 'suahilskie' nie są współczesną lingua franca, bo byłby problem.Ale jednak pewne słowa, jak „szympans”, ”banjo”, „zombie” są zapożyczeniami z języków bantu.
A np. niedawno Litwini sobie wymyślili, że na Gruzję będą mówić „sakartwelo”. Tylko jak się nazywa mieszkaniec tego kraju? Bo w językach indoeuropejskich odróżniamy nazwę kraju od nazwy narodu przy pomocy sufiksu. A w gruzińskim urabiamy nazwę kraju od nazwy mieszkańca przy pomocy prefiksu. Gruzin to „kartweli”, ale jak te dwa słowa zapożyczyć np. w języku polskim, skoro przedrostek „sa-” nic u nas nie znaczy?
Cytat:Nie chodzi tylko o kategoryzacje gramatyczne (np. rzeczowniki zawiązane z człowiekiem mają prefix m-, stąd te wszystkie nazwiska Mbappe, Mpenza etc.)No właśnie. Mamy taki kraj jak Botswana. A jak się nazywa po polsku jego mieszkaniec? Pewnie Botswańczyk. Ale z punktu widzenia tego mieszkańca, identyfikującego się jako Motswana mówiącego językiem Setswana to bez sensu, bo przedrostek „bo-” oznacza kraj, a nie człowieka.
Cytat:A co powiesz o bardziej 'korzennym' problemie tworzenia liczby mnogiej od niektórych zawodów?Bo ja wiem. Mówię raczej „-dzy”, ale żadna forma mnie nie razi.
Oglądam np. jakiś film historyczny na Discovery, i lektor mówi, że "archeolodzy to", a za chwilę "archeologowie tamto". Mija minuta i znowu Polska Ludowa.
Cytat:Podobnie z senatoramiDalej pany senatory, podpisujcie sami! Podpisujcie sami, pieczętujcie znakiem, że z was, pany senatory, nikt nie jest Polakiem!
