Mustafa Mond napisał(a): Siłownie i kluby sportowe? Raczej nie ciągnie mnie do sportowców, tylko do intelektualistów (choć, rzecz jasna, bycie sportowym świrkiem nie wyklucza intelektu - idzie o statystyki przeciętnych jednostek).Mam doświadczenie z siłowniami, a w zasadzie siłownią, bo chodziłem do takiej "niewypindrzonej". Chociaż większość populacji tam, to byli kibole i koksy, to była też nadreprezentacja dziwnych i inteligentnych indywiduów. Warto spróbować, bo a nuż a widelec? Nie wiem jak jest w bardziej mainstreamowych siłowniach. Jak byłem kilka razy, to miałem wrażenie, że jest tam więcej ludzi, którzy siedzą ze słuchawkami w uszach, ograniczają interakcje do minimum i przez większość czasu okupują ławeczkę do wyciskania na klatę scrollując smartphone'a.
Mustafa Mond napisał(a): Nie próbuję za bardzo zapoznawać się w realu, bo nie lubię mieć wielu plytkich znajomości, lecz mało znajomości głębokich. Poza tym uznałem, że strasznie dużo czasu zeszłoby na zapoznawanie na żywo. Na żywo, dajmy na to, że można zapoznać parę osób dziennie maksymalnie, a w Internecie mogę sobie analizować setki lub tysiące profili, nieraz wręcz mechanicznie. No i, rzecz jasna, jest ponad 90% szans, że dany facet "z ulicy" nie chce być z facetem (no i jeszcze może być już w związku lub związku nie chcieć), więc trochę szkoda zachodu. Homofobii się za bardzo nie obawiam.W nomenklaturze randkowania tzw. warm approach jest chyba najlepszy, czyli wchodzenie w interakcje gdy ma się naturalne do nich powody z powodu okoliczności, np. w liceum/na studiach będąc w jednej grupie. Członkowanie w tej samej organizacji pod to podpada, a jest jeszcze ten plus, że stanowi od razu preselekcję.
Biedroń i Śmiszek (dobra para, z tego co widzę) poznali się chyba w jakiejś organizacji społecznej przeciw homofobii. Może to dobry trop. W końcu w takich organizacjach siedzą aktywiści, którzy chcą pomagać innym ludziom, a nie tylko wzmacniać orgazmy somą z "nowego wspaniałego świata". Może tam kiedyś zajdę. Sporo takich facetów też może siedzieć w Lewicy i troszkę jeszcze w KO. Ale z drugiej strony nie wytrzymałbym przy takim Dawidzie Dobrogowskim, który nawalałby, że "libki" jak Macron mu homofobią życie zniszczyły.
Przez Internety może i można przesiać tysiące profili, ale czy właśnie nie jest to definicja powierzchowności? Jak dogłębnie można je przeanalizować, jeśli ma się taki przerób? No i w takich miejscach (portale randkowe) też jest preselekcja, ale nie taka, jakiej byś pewnie chciał, na co sam już zwróciłeś uwagę (seksy i fetysze, a nie "normalne" związki).
EDIT: Dodając do bert04owego, że studia to dobry rynek matrymonialny - pewien profesor na UWr na otwarciu semestru miał zwyczaj mówić, że wie, że chłopaki przyszli tu po to, by wymigać się od wojska, a dziewczyny, by znaleźć męża, a jego zadaniem jest odfiltrować tych, co przyszli studiować matematykę ;-)


