Jednak ślub w kosciele bierze się przed Bogiem.
Wracajac do apostazji:
Policjanci przyjechali o godz. 9. Proboszcz powiedział im, że nie może ode mnie przyjąć pewnych dokumentów, a ja tego nie rozumiem i nie chcę opuścić kancelarii. Wtedy jeden z nich poprosił mnie o dowód. Oni sami nie przedstawili się ani się nie wylegitymowali, nie podali stopnia. Próbowałam wyjaśnić, dlaczego tu przyszłam, ale nie dali mi dojść do słowa. Mówili do mnie na ty. "Czego nie rozumiesz? Jak ksiądz mówi, że nie, to nie. Nie załatwisz tutaj tej sprawy, nie rozumiesz tego, dziewczyno? Jakaś jesteś ułomna?" – przekazała Zula w rozmowie z "GW".
Ponadto, 24-latka powiedziała, że policjanci zakuli ją w kajdanki, byli agresywni, obrażali ją i znieważali. Pod jej adresem padły też takie sformułowania jak "głupia c***", "ułomna", a na koniec funkcjonariusze zasugerowali wizytę w psychiatryku. Mieli też wozić ją radiowozem po okolicy, a na koniec dali do podpisania dwa dokumenty. Pierwszego Zula nie podpisała, drugi już tak – ze strachu. To był mandat.
Całe zajście kobieta próbowała wyjaśnić na policji, jednak nie dostała odpowiedzi na żaden ze swoich telefonów ani maili. Zula nie ustała jednak w działaniach i złożyła trzy skargi w związku z zaistniałą skandaliczną sytuacją: do kurii, na policję oraz do biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Po interwencji "Gazety Wyborczej" Jakub Troszyński, rzecznik Kurii Warszawsko-Praskiej, skontaktował się z proboszczem parafii św. Włodzimierza, gdzie całe zdarzenie miało miejsce. Sprawa jest wyjaśniana.
Jest troche talich opowieści w necie. Może ktos zna dalszy ciąg?
Są nie tylko z GW.
Wracajac do apostazji:
Policjanci przyjechali o godz. 9. Proboszcz powiedział im, że nie może ode mnie przyjąć pewnych dokumentów, a ja tego nie rozumiem i nie chcę opuścić kancelarii. Wtedy jeden z nich poprosił mnie o dowód. Oni sami nie przedstawili się ani się nie wylegitymowali, nie podali stopnia. Próbowałam wyjaśnić, dlaczego tu przyszłam, ale nie dali mi dojść do słowa. Mówili do mnie na ty. "Czego nie rozumiesz? Jak ksiądz mówi, że nie, to nie. Nie załatwisz tutaj tej sprawy, nie rozumiesz tego, dziewczyno? Jakaś jesteś ułomna?" – przekazała Zula w rozmowie z "GW".
Ponadto, 24-latka powiedziała, że policjanci zakuli ją w kajdanki, byli agresywni, obrażali ją i znieważali. Pod jej adresem padły też takie sformułowania jak "głupia c***", "ułomna", a na koniec funkcjonariusze zasugerowali wizytę w psychiatryku. Mieli też wozić ją radiowozem po okolicy, a na koniec dali do podpisania dwa dokumenty. Pierwszego Zula nie podpisała, drugi już tak – ze strachu. To był mandat.
Całe zajście kobieta próbowała wyjaśnić na policji, jednak nie dostała odpowiedzi na żaden ze swoich telefonów ani maili. Zula nie ustała jednak w działaniach i złożyła trzy skargi w związku z zaistniałą skandaliczną sytuacją: do kurii, na policję oraz do biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Po interwencji "Gazety Wyborczej" Jakub Troszyński, rzecznik Kurii Warszawsko-Praskiej, skontaktował się z proboszczem parafii św. Włodzimierza, gdzie całe zdarzenie miało miejsce. Sprawa jest wyjaśniana.
Jest troche talich opowieści w necie. Może ktos zna dalszy ciąg?
Są nie tylko z GW.
