Cytat:[...]— Dla naszych przełożonych największym skandalem byłoby, gdyby do Warszawy dotarło, że nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć lotów. A niedługo nie będziemy — mówi żołnierz-strażak.
Okazuje się, że liczący kilkadziesiąt osób pododdział ma ogromne braki kadrowe. Natomiast służący w nim żołnierze są tak przeciążeni pracą, że odbija się to na jakości ich służby. Wielu z nich zastanawia się, czy nie odejść do cywila, jeśli sytuacja się nie poprawi.
Wystarczy wspomnieć, że w ciągu zaledwie kilku ostatnich miesięcy duża część żołnierzy-strażaków z 32. Bazy wypracowała po 200-400 nadgodzin. Natomiast cały pododdział do niedawna miał ich już ponad 11 tysięcy. — A licznik ciągle bije — dorzuca strażak.
Oliwy do ognia dolewa fakt, że przerwy na odpoczynek pomiędzy 24-godzinnymi dyżurami, które powinny wynosić 72 godziny, są czasem krótsze niż doba. Żołnierze twierdzą, że przychodzą do jednostki przemęczeni i niewyspani, co odbija się na ich służbie.
Ich przełożeni nie tylko nie reagują, lecz z powodu ciągłych braków kadrowych jeszcze bardziej eksploatują przemęczonych strażaków. Ponadto — jak wynika z relacji, których wysłuchaliśmy — upokarzają ich, nazywając "chwastami", twierdzą, że "będą prostować straż", choć jeszcze do niedawna był to wyróżniający się pododdział w 32. Bazie.
[...]Jak już wspomnieliśmy, zgodnie z prawem żołnierze-strażacy powinni pracować w systemie dyżurowym. Po 24-godzinnym dyżurze muszą mieć zapewnione 72 godziny odpoczynku. Okazuje się jednak, że system kompletnie nie działa.
Potwierdza to kolejny strażak: — Mamy dyżury 24-godzinne, a potem 24 godziny odpoczynku. Albo krócej. Jak obrobimy się u siebie, musimy iść do innych sekcji. Uzupełniamy się, ale chodzimy jak w kołchozie. Żołnierze nie mają życia. Po dyżurze idą się przespać, odpocząć i znowu są na dyżurze. Tak jest non stop, non stop od 24 lutego.
Rekordzista w pododdziale przepracował z rzędu aż 13 dyżurów w miesiącu. — Nie miał nawet 24-godzinnego przelotu pomiędzy dyżurami — mówi żołnierz.
[...]
— Wcześniej mieliśmy urlop za hałas, bo jak starują, czy lądują samoloty F-16, to naprawdę można ogłuchnąć. Zabrali. Podobno zmierzyli przed strażnicą jego natężenie i stwierdzili, że za krótko przebywamy w takim hałasie, by był szkodliwy dla zdrowia — mówi strażak. Inny przypomina: — Powiedzieli jeszcze, że przy startach i lądowaniach jesteśmy w samochodach strażackich.
Major Kolad potwierdza, że żołnierzom-strażakom nie przysługuje dodatek za hałas.
— Nie mamy też wody. Kiedyś mieliśmy, ale zabrali. Przełożeni mówią, że mamy klimatyzację oraz że zgodnie z przepisami musi być przez trzy dni z rzędu powyżej 25 stopni, żeby się woda nam należała — mówi wojskowy strażak i dodaje, że żołnierze podejrzewają po prostu, że komuś z przełożonych nie chce się zapotrzebowania na wodę wypełnić.
Strażacy zderzają tę sytuację z sytuacją amerykańskich żołnierzy, którzy cały czas lądują na lotnisku w Łasku. Niezależnie od warunków pogodowych zapas wody do picia mają praktycznie nieograniczony. — U Amerykanów nikt się nie zastanawia, czy żołnierzom na służbie woda przysługuje, czy nie. A my cały dzień w pełnym słońcu, w autach, w ubraniu specjalnym, temperatura 35 stopni i nam się woda nie należy — irytuje się żołnierz.
[...]Okazuje się również, że kilku dowódców sekcji straży pożarnej w bazie w Łasku dorabia, pracując w cywilu. Tym samym, nie są tak dyspozycyjni, jak reszta żołnierzy pododdziału.
— Pracują w ochronie. Trudno się więc dziwić, że nas drenują, jak mogą. Na koniec w grafiku jednak idiotycznie to wygląda. Większość z nas ma po kilkaset nadgodzin, a oni po… 4 — mówi poirytowany strażak.
Inny dodaje: — Nasz dowódca sekcji, aby zachować dyspozycyjność w drugiej pracy, planuje urlopy bez konsultacji z żołnierzami, zmuszając nas do brania urlopów w niedogodnym dla nas terminie.
Zapytaliśmy majora Kolada o tę sytuację. Napisał, że żołnierze mogą dorabiać, jeśli mają zgodę przełożonych. Pytanie, czy powinni taką zgodę uzyskać, kiedy pozostały personel jest nadmiernie obciążony pracą? Rzecznik 32. Bazy nie odpowiedział.
Co na to rzecznik 32. Bazy. W odpowiedzi na pytania Onetu nie odnosi się do sprawy. Przytacza tylko rozporządzanie szefa MON o bezpłatnym wyżywieniu żołnierzy zawodowych. A takie wyżywienie również wojskowym strażakom nie przysługuje. Tu przepisy mówią jednak jasno, że skoro służą w systemie dyżurowym, to muszą prowiantować się we własnym zakresie.
Problem w tym, że jak podkreślają żołnierze, ten system obecnie to fikcja. Dodają, że teraz przy dodatkowych dyżurach muszą wydać dwa razy więcej pieniędzy na dojazdy oraz dwa razy więcej na wyżywienie. — Uposażenie wojskowego rozpoczyna się od 4,5 tys. zł brutto. Tyle że teraz wykonujemy drugą, dodatkową zmianę za te same pieniądze — mówi żołnierz.
Wszyscy nasi rozmówcy obawiają się, że nikt nigdy nie zwróci im wypracowanych nadgodzin. Wojsko zaś za nie nie płaci. — Jesteśmy straszeni, że od pierwszego stycznia wszystkie nadgodziny mają być jednym podpisem skreślone. Na razie w to nie wierzymy, ale nic nie wiadomo — podkreśla wojskowy strażak.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiado...y,79cfc278
No nieźle... że też komukolwiek w ogóle się chce tak pracować i to za trochę ponad 3k na rękę. Ma sa kra i patologia.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

