Do tematu tego wątku wróciłem myślami dlatego, że wdałem się w dyskusje na temat energii elektrycznej, oszczędzania energii elektrycznej i ogólnie energochłonności - no bo przeanalizujmy energochłonność np.:
Jednocześnie ta sama firma co jakiś czas kupuje każdemu biurowemu pracownikowi takiego samego "laptopa z łindowsem" znanej marki, przy czym większość używa go tylko do telekonferencji lub jako maszynę do pisania i skrzynkę pocztową, w dodatku kupuje nowe tylko dlatego, że jakieś nowo wdrożone systemy informatyczne w końcu "zamuliły" wszystkie komputery na biurkach wziętymi z kosmosu wymaganiami choćby dla formatki do wklepywania ręcznie danych - i widząc to logika czasem popada w zadumę, nie mogąc wydusić z siebie niczego poza westchnieniem w rodzaju hmmm..., zwłaszcza, ze czasem po prostu nie ma żadnego innego wyjścia...
- transmisja przewodowa kontra bezprzewodowa, zaczynając od WiFi wewnątrz domu, kończąc na coraz szybszych sieciach zewnętrznych, szybszych i o mniejszej mocy "na wyjściu anteny", ale kosztem spadku zasięgu, co wymusza zwiększenie ilości nadajników,
- komputerowe urządzenie przenośne z ładowalnym akumulatorem kontra to samo urządzenie podpięte na stałe kablem do zasilania (ale np. bez akumulatora, o ile ruszy, albo da się akumulator w ogóle wyjąć) - z innej beczki, gdy widzę reklamy domowego odkurzacza bezprzewodowego, to się zastanawiam, czy pod względem stanu licznika energii ma on sens na tak małym obszarze jaki ma obsłużyć,
- a z powyższego już blisko do pytania, czy komputer na biurku nie jest grubym sprzętowo-energetycznym przerostem formy nad treścią, czy może cała niezmienna od lat idea sieci komputerowych nie jest z założenia generatorem strat energii elektrycznej, może nawet niezbyt reformowalnym ze względu na podstawy na jakich się opiera - może trzeba wymyślić nowe podstawy...
zefciu napisał(a):Jest sobie firma coś produkująca do której przyjeżdża nieco nawiedzony przedstawiciel globalnego koncernu i mówi tak: macie potencjał, macie certyfikaty, macie możliwości, ale zlecimy wam produkcję dla naszego koncernu, jeżeli przedstawicie nam plany i analizy dotyczące efektywności energetycznej, energochłonności, zielonej energii i takie tam, a do tego plan poprawiania wszelkich wskaźników z tym związanych, a jak corocznego planu poprawy nie zrealizujecie, to się pożegnamy, bo ja już widzę u was sporo do poprawy - no i w tym momencie nawet taki tani, ale przewymiarowany względem zastosowania Rasberry Pi zaczyna być problemem, a jego taniość przestaje mieć znaczenie...Rowerex napisał(a): ale tu też zdarzają się zastosowania "przesadzone" w których malinka to grubo "za dużo"Wiadomo — RPi zawiera masę komponentów, które dla różnych rozwiązań mogą być całkowicie niepotrzebne. I zapewne dla wielu z takich zastosowań można by użyć „gołego” mikrokontrolera. Tylko teraz trzeba zatrudnić kogoś, kto zbada problem, określi jaki sprzęt jest potrzebny, zaprojektuje, jak ten sprzęt zainstalować, stworzy system uaktualniania softu na tym mikrokontrolerze etc. Ostatecznie się okaże, że zaoszczędziliśmy kilkadziesiąt złotych na sprzęcie, a wydaliśmy kilka tysięcy na jego wdrożenie. Dlatego nie ma się co dziwić, że jeśli ktoś nie buduje urządzeń masowo, to woli trochę trochę przepłacić, ale dostać sprzęt, który działa „out of the box”.
Jednocześnie ta sama firma co jakiś czas kupuje każdemu biurowemu pracownikowi takiego samego "laptopa z łindowsem" znanej marki, przy czym większość używa go tylko do telekonferencji lub jako maszynę do pisania i skrzynkę pocztową, w dodatku kupuje nowe tylko dlatego, że jakieś nowo wdrożone systemy informatyczne w końcu "zamuliły" wszystkie komputery na biurkach wziętymi z kosmosu wymaganiami choćby dla formatki do wklepywania ręcznie danych - i widząc to logika czasem popada w zadumę, nie mogąc wydusić z siebie niczego poza westchnieniem w rodzaju hmmm..., zwłaszcza, ze czasem po prostu nie ma żadnego innego wyjścia...


