Rosół już zjedzony, więc rozwinę zarys mojej strategii. 
W powyższej strategii ważne to, czy dwa postulowane przeze mnie komitety (Koalicja Demokratyczna i Koalicja Polska 2050) stracą jakichś wyborców na rzecz partii "pisowskich" lub na rzecz demobilizacji. Ważne jest też, czy zmobilizują jak najmocniej swych potencjalnych wyborców. Gdzie mogą być potencjalne zagrożenia ucieczki?
1. Najbardziej progresywni wyborcy Hołowni mogą uciec od KP 2050, bo będą odstraszeni zbyt zachowawczymi kulturowo PSL-em, Porozumieniem i Prezydentem Dudą w tle.
Część pewnie od tego ucieknie, ale tu nie ma absolutnie żadnego problemu, bo uciekną oni do Koalicji Demokratycznej, czyli "wszystko zostanie w rodzinie".
2. Najbardziej konserwatywni wyborcy KO mogą przestraszyć się Lewicy na swych listach.
Po pierwsze, Tusk i tak pcha KO w światopoglądowe lewo choćby poprzez bezkompromisową wolę liberalizacji prawa aborcyjnego (Tusk powiedział, że nie wpuści na listy nikogo, kto nie chce tu liberalizacji). Po drugie, nawet jeżeli jacyś wyborcy od tego uciekną, to pójdą do KP 2050, więc i tu absolutnie nie ma żadnego problemu, bo wszystko "zostanie w rodzinie".
3. Najbardziej socjalistyczni wyborcy Lewicy mogą przestraszyć się liberałów z KO.
Jeżeli uciekną oni pod skrzydła charytatywnego Hołowni, to nie ma problemu. Gorzej jeżeli pójdą do AgroKukiza, ale... pewnie nie pójdą z powodu Kukiza, który sobą przesuwa komitet AgroKukiza bardziej na "północ kompasu" (oddalając od "terytoriów progresu") i zmniejsza socjalistyczny przekaz. Poza tym sam Kołodziejczak ma nuty konserwatywne. Zatem i tu nie ma ryzyka. Wyborcy "razemkowi" pójdą zatem na jakiś antypis, pewnie na KD.
4. Najbardziej wolnorynkowi wyborcy KO przestraszą się Lewicy (zwłaszcza partii Razem) na listach Koalicji Demokratycznej.
Jest taka możliwość, tyle że pójdą oni wtedy do KP2050, bo z taki komitet jest najbliższy, jeżeli odpuszczą KD. Mentzen sam ma za dużo jasnych wad i jeszcze ma fatalnych "kolegów", więc nie spodziewam się przepływów wolnorynkowców do KORWiNy.
5. Nie aż tak progresywni wyborcy Lewicy (tereny popegeerowskie i górniczo-związkowe jak Sosnowiec) mogą odejść od Koalicji Demokratyczną przez Platformę.
Tyle że nawet jeżeli odejdą, to kolejnym przystankiem dla nich jest zapewne KP2050.
6. Najbardziej konserwatywni wyborcy PSL-u mogą uciec, bo Hołownia będzie dla nich zbyt progresywny.
Jest tu pewne ryzyko. Około 1/3 elektoratu PSL-u (część "sawicka") może woleć Kołodziejczaka i Kukiza niż Hołownię. Jest też ryzyko, że PSL nie będzie aż tak mocno brał miękkopisowskie poparcie, jakby mógł, jeżeli koło Kosiniaka będzie stał Hołownia.
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-s...rp_state=1
Uważam powyższy sondaż za racjonalny i będę się do niego jeszcze odwoływał.
Podobne ryzyko szacuje Daniel Pers w swych prognozach.
Mimo wszystko, sytuacja wygląda tak, że dwa powyższe duże komitety opozycji są optymalne, bo mogą one spełnić cel, który da szansę na większość konstytucyjną. Ten cel wygląda dla mnie na oko tak (wszystkie wymogi muszą być spełnione łącznie):
- wspólne poparcie dwóch bloków opozycji powinno wynosić co najmniej 60%,
- każdy z tych dwóch komitetów powinien zdobyć co najmniej 20% w wyborach,
- "pisówka" się dostatecznie podzieli na kilka komitetów,
Dlaczego uważam większość konstytucyjną za możliwą? Do tego potrzeba pochylić się nad Szymonem Hołownią i samą ideą KP2050.
Nie da się ukryć, że za poparcie P2050 prawie wyłącznie odpowiada Hołownia. Gdyby zdecydował się odejść i założyć Polskę 2150, to całe poparcie poszłoby za nim (podobny kasus co przez lata z "partiami korwinowymi). Ludzie mało się interesują szczególikami. Są one dla koneserów polityki, których nie jest dużo. Ludzie widzą Hołownię. Tyle. Mają inne pasje i prace niż polityka. Ułatwia to analizę "humanistyczną", bo wystarczy rozgryźć, jak ludzie Hołownię widzą.
A jak widzą?
Lansuję tezę, że Hołownia to polska wersja Angeli Merkel. Światopoglądowo około centrowy, a gospodarczo sprawia wrażenie opiekuńczego, czyli wychylonego na interwencjonizm, ale bez socjalistycznego sznytu. Dlaczego tak jest? Hołownię można uznać jako "fajno-katolika". Jest on liberalnym odłamem katolicyzmu. Podobno chodzi około 5 razy w tygodniu do Kościoła. Jego wiara odznacza się na jego poglądach. W wymarzonym świecie wolałby konserwatywne prawo aborcyjne (np. zakaz aborcji w przypadku zespołu Downa), ale jest świadom. że "żyje w społeczeństwie" (Joker reference, pozdro dla kumatych), więc opowiada się za referendum w sprawie aborcji (tak samo jak PSL i Porozumienie, co jest znamienne, bo aborcja jest papierkiem lakmusowym polityki światopodlądowej, który wywołuje wielkie emocje, co było widać podczas debaty Hołownia vs Trzaskowski na Campusie Polska Przyszłości, gdzie liberalna i lewicowa młodzież wybuczała Hołownię, którego wkurzało "wykluczanie go z Europy" i posądzanie go o "średniowieczne poglądy" w sprawie aborcji).
Hołownia zarazem popiera związki partnerskie, ale już nie popiera małżeństw jednopłciowych. Co ciekawe, nawet w kampanii prezydenckiej zapowiedział, że będzie wetował wszystkie ustawy światopoglądowe, co można określić tylko jako zachowawczość.
Jednocześnie Hołownia ma ciekawą taktykę wobec osób bardziej konserwatywnych od siebie. Hołownia bowiem chce im "obłaskawić świat". O co mi chodzi? Konserwatyzm często można określić jako pewnego rodzaju pozycję obronną wobec świata. Wiadomo, świat się zmienia szybko. Nie każdy się czuje komfortowo. Nie każdy nadąża. Te nienadążanie wzmocniło się po wielkim kryzysie finansowym, gdy ludzie, zwłaszcza młodzi, stracili poczucie bezpieczeństwa. Hołownia chce wobec takich osób robić za "pomost", który im opiekuńczo pomoże urządzić się w świecie wokół, zapewniając komfort emocjonalny.
Co się dzieje wokół? Rosja upokarza reakcjonizm. Stopniowo oddalamy się od szczytu prawicowego reakcjonizmu. Ludzie, którzy ostatnimi latami zaufali kulturowo PiSowi i Konfederacji mogą się czuć zdezorientowani. Okazało się, że wszystkie te Putiny, brexity i Trumpy, zamiast przywrócić silną ręką bezpieczeństwo i sens życia, zgotowały tylko wojny, na których wszyscy tak strasznie tracą.
Kulturową odpowiedzią na takie zmiany musi być jakiś pomostowy kompromis, który jednocześnie zmniejszy "wojnę polsko-polską", bo ludzie coraz mocniej mają dość wojen ogółem. Nie bez powodu Kosiniak i Hołownia tyle mówią o "depolaryzacji" i "zakończeniu wojny polsko-polskiej", a Hołownię memicznie posądza się o "fajnocentryzm dialogistyczny".
Imidż Hołowni jest wybitnie opiekuńczy, wręcz tacierzyński. Fundacje charytatywne, emocjonalność i uczuciowość i wiele wątków opiekuńczych w programie P2050 (choćby "kolej w każdym powiecie", by nikt nie był pozostawiony w tyle poprzez wykluczenie komunikacyjne) składają się na spójną całość. Nawet "lajwy Hołowni" na Facebooku mają jakiś kojący wymiar.
Tutaj może być klucz. Komitet KP 2050 (Hołownia+PSL) byłby na tyle silny, że byłby czarnym koniem wyborów i ludzie mniej baliby się, że głos na taki komitet byłby mniej znaczący niż głos na dwie główne siły polaryzacyjne. "Granie na emocjach" Hołowni szczególnie może działać na dwie grupy wyborców:
- tych, którzy chcą się opieki dla innych i utożsamiają się z Hołownią,
- tych, którzy chcą jakiejś opieki dla siebie i widzą nadzieję, że Hołownia im pomoże.
Do tego dochodzi sceniczna charyzma Hołowni i jego inteligencja. Charyzmę można określić jako moc przyciągania ("magnetyzowania"). Osoba charyzmatyczna może zatem łowić poparcie szerzej niż wynika to z jej umiejscowienia na scenie politycznej.
Hołownia zatem może, według mnie, łowić poparcie w elektoracie centrowym i też w elektoracie miękkokonserwatywnym, co jest ważne w pokonaniu PiSu.
Wrócę do analogii z Angelą Merkel. Jak wiemy, Angela była długo liderką niemieckiej Chadecji. Długo przy sobie trzymała wyborców centrowych, którzy chaotycznie się rozpierzchli po jej odejściu (obijanie się między SPD, Zielonymi, CDU). Na Angelę Merkel mówiono Mutti, czyli z niemieckiego "mamusia". Dlaczego? Jakoś roztaczała aurę opiekuńczej stabilności i bezpieczeństwa. Tutaj jest paralela z "tatuśkowym Hołownią" (i pobocznie też z Kosiniakiem). Merkel podobnie jak Hołownia łączy wrażliwości. Angela Merkel z jednej strony przyjęła migrantów podczas kryzysu uchodźczego, ale innym razem stwierdziła, że "Multikulti zawiodło". Podobnie zadziałał Hołownia podczas kryzysu na granicy z Białorusią, gdy szerzył hasło: "bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa".
Do czego zmierzam?
Mam tezę, że im dalej jesteśmy od upadku komunizmu, tym bardziej nasza scena polityczna powinna przypominać sceny polityczne podobnych do nas krajów, gdzie komuny nie było. Jakie kraje są do Polski najbardziej podobne, wyłączając wpływ komuny? Myślę, że... Austria, bo to też jak Polska kraj katolicki, a część Polski nawet była kiedyś pod zaborem austriackim, który na Polsce pozostawił ślad. Do tego dochodzi strata ziem kilka pokoleń temu. Obok Austrii uwypukliłbym na takiej samej zasadzie katolickie landy Niemiec.
Co zatem z powyższego wynika? Stopniowo Polska upodabnia się do austriackiej i katolicko-niemieckiej sceny politycznej, czyli do czego? Do sceny, gdzie jest mocna siła chadecka.
PiS taką siłą nie jest. PO też nie jest, mimo że jest w Europejskiej Partii Ludowej. Chadecja powinna mieć w programie społeczną gospodarkę rynkową i miękki konserwatyzm. Hołownia zatem tu pasuje, by być polską wersją Angeli Merkel. Z kolei Kosiniak w polskiej wersji CDU miałby robić za miłego konserwatystę w rodzaju Paula Ziemiaka. Porozumienie (bez Gowina) było kolektywnym Friedrichem Merzem (skrzydło miękkiego thatcheryzmu zabezpieczające flankę "mentzenową").
Pobocznie Hołownia spełnia inną rolę. Widać na moim obrazku w pierwszym poście, że Hołownia graniczy elektoratowo też z Kołodziejczakiem. Na jakiej zasadzie? Idzie o pomoc biedniejszym i słabszym oraz o światopoglądowy centryzm. Nie jest przypadkiem, że swoje gazetki w formie tabloidów rozdają w Polsce dwie partie: Agrounia (Agrogazeta) i... Polska 2050. Hołownia zatem pilnuje od tej strony, by nam za bardzo tu Agrounia/Agrokukiz i pobocznie PiS nie rosły. Na innej zasadzie PSL niestartujący razem z KO i Lewicą jest zabezpieczeniem specyficznego elektoratu około-rolniczego przed odpływem do Agrounii lub PiSu.
Teraz skupię się na Kukizie.
Wróćmy do już wspomnianego sondażu:
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-s...rp_state=1
Ciekawe jest, że co piąty wyborca PiSu rozważa głos na Kukiza. Dlaczego? Kukiz ostatnio stał się bardziej prawacki. Jest teraz kimś w rodzaju "emocjonalnego szeryfa Błaszczaka", który chce dać władzę "zwykłym ludziom". Jest pewnie segment elektoratu PiSu, dla którego PSL jest zbyt "tęczowy", ale jednocześnie dla tego segmentu Ziobro jest zbyt skrajny, niebezpieczny i powalony. Nie bez powodu Ziobrze ufa tylko około 15% wyborców, czyli nawet nie cały elektorat "twardego PISu".
Co takim wyborcom najwyżej zostaje, jeżeli PiS ich zawiedzie kryzysem gospodarczym, ale pójdą głosować? Najwyżej Kukiz. Tyle że Kukiz jest za słaby, by startować sam, a więc potrzebuje wzmocnienia. Jedyną opcją jest tu Agrounia. Wiem. że Kołodziejczak i Kukiz pokłócili się w sprawie Pegazusa, ale i tak, zważywszy na swoje konfliktowe osobowości, mają ze sobą relacje znośne. Poza tym będą zdesperowani, by jakoś zebrać podpisy do startu w całym kraju, więc potrzebują wzmocnić się sobą nawzajem.
Ktoś powie "ale Kukiz nie jest socjalistą!". Kukiz nie wie, kim jest. Kołodziejczak swój "socjalizm" oplata przypowieściami o Piłsudskim w PPS-e, a Kukiz Piłsudskiego lubi za "bicie ruskich i szwabów" oraz innych "kurew i złodziei". Co ciekawe, tam w tle będzie pewnie jeszcze Ikonowicz, który dosłownie w PPS-ie był. Kołodziejczak był na urodzinach Ikonowicza w jego ascetycznym domku, a poza tym chodzą razem na jakieś protesty.
https://www.youtube.com/watch?v=I28q7nW-BMg
Do tego nie zapominajmy, że taki komitet niestety zalatywałby onucą, a teraźniejszy mózg Kukiza, czyli Sachajko, ma powiązania z Białorusią... Kukiz jednak tego nie zauważy.
Co zatem należy robić? Trzeba liczyć na uzgodnienia Sachajki i Kołodziejczaka. Poza tym Kukiz musi, romantyzując siebie, poczuć w sobie buntowniczo "Piłsudskiego" po stronie "ludu" przeciw "partiokracji".
Wulgarny komitet Kukiza i Kołodziejczaka będący czymś w rodzaju nowej Samoobrony może zgarnąć wyborców PiSu, do których nie sięga PSL. Kołodziejczak może tym chętniej wziąć do siebie Kukiza, licząc, że Kukiz pozwoli się wgryźć mocniej w elektorat PiSu, bo to PiS, a nie antypis, ma rosnący kryzys i można PiSowi poparcie podebrać.
Ale co ze sprawą, którą wspomniałem wcześniej, a więc o ryzyku, że Hołownia w KP2050 odstraszy wyborców PiSu, którzy przyszliby do PSL-u (zapostowany wcześniej przeze mnie sondaż wskazuje, że około co siódmy wyborca PiSu rozważa PSL), gdyby nie Hołownia, a także odstraszy przy okazji 1/3 elektoratu PSL-u?
Ja stawiam, że Hołownia swoją charyzmą i graniem na emocjach przekona do siebie te powyższe masy, a przynajmniej ich nie odstraszy. Poza tym PSL potrzebuje jakiegoś wsparcia, bo sam może nawet progu nie przekroczyć, a jeżeli samemu przekroczy, to i tak miałby słaby wynik mandatowy. Liczę przy okazji, że AgroKukiz będzie tak wulgarny, niepoważny, prawacki (przez Kukiza), kojarzony z PiSem (też przez Kukiza). agresywny, socjalistyczny i zajeżdżający onucami, że zgarnie najwyżej elektorat dość głęboko osadzony w PiSie, który na PSL i tak, by nie zagłosował, nawet jakby startował sam z Pawlakiem/Sawickim na czele. Liczę jednocześnie, że PiS będzie w tak wielkim kryzysie, że część wyborców nie uzna Hołowni za takie "tvn-owe zło" w porównaniu z PiSem właśnie.
Na czym kładę moją wiarę?
Weźmy wyniki z drugiej tury wyborów prezydenckich. Duda miał 51%. Trzask 49%.
Elektorat Trzaska w moim scenariuszu rozparcelowałby się tylko między KD i KP2050. Na AgroKukiza nie poszedłby głównie przez Kukiza. Na KORWiNę nie poszedłby przez wariatów wokół Menzena i trochę przez samego Mentzena. Na PiS i SolKonfę tym bardziej nie pójdzie.
A co z elektoratem Dudy?
Dla łącznego zdobycia co najmniej 60 punktów w wyborach przez Koalicję Demokratyczną i Koalicję Polska/Polską 2050 wystarczy, że wystraczająca część miękkiego elektoratu Dudy zostanie w domu (spadek frekwencji wyborczej), a inna wystarczająca część pójdzie na KP2050. Dodatkowo można liczyć na napływ nowych wyborców, których skusi progresywizm KD (nowe roczniki bardziej) lub "ekumeniczna" emocjonalność Hołowni (bardziej ci starsi, którzy będą chcieli pójść zagłosować, by ten przebrzydły, kryzysowy i zbyt prawacki PiS pogonić, a wcześniej nie głosowali, bo mają poglądy centrowe i wcześniej byli pomiędzy PiSem a PO, więc nie czuli potrzeby oddania głosu, skoro było im wsio ryba, kto rządzi). Do tego celu przydatne może być wsparcie Dudy dla KP2050 lub przynajmniej balansowanie Dudy między KP2050 a PiSem.
Wyobraźmy sobie plastycznie, że Polska to wioska, gdzie mieszka 100 osób.
Jeżeli 51 wolało Dudę w drugiej turze, a 49 Trzaska, to wystarczy, że np.:
- wprowadzą się do wioski 3 osoby (nowe roczniki + wcześniej niegłosujący), którzy zagłosują na KD lub KP2050,
- z wioski wyjadą 3 osoby, które głosowały na Dudę, ale PiS ich zawiódł, więc mają już "gdzieś" tych wszystkich polityków,
- 8 osób, które głosowały na Dudę w drugiej turze zagłosuje na KP2050.
Jakie wtedy wychodzą wyniki?
Pisowszczyźnie całej zostaje 40 wyborców na 100. KD i KP2050 mają łącznie 60. Możliwe? Tak. Przecież i tak na Dudę w drugiej turze głosowała część elektoratu PSL-u, a Hołownia zapewne do dziś trzyma (jakiż skarb, którego utracić nie możemy!) około cztery punkty procentowe, które przyszły do niego z PiSu po pseudowyroku aborcyjnym.
Do tego dochodzi możliwy podział tych 40 wszechpisowców na aż 4 komitety, a wtedy wielce możliwa staje się większość konstytucyjna.

W powyższej strategii ważne to, czy dwa postulowane przeze mnie komitety (Koalicja Demokratyczna i Koalicja Polska 2050) stracą jakichś wyborców na rzecz partii "pisowskich" lub na rzecz demobilizacji. Ważne jest też, czy zmobilizują jak najmocniej swych potencjalnych wyborców. Gdzie mogą być potencjalne zagrożenia ucieczki?
1. Najbardziej progresywni wyborcy Hołowni mogą uciec od KP 2050, bo będą odstraszeni zbyt zachowawczymi kulturowo PSL-em, Porozumieniem i Prezydentem Dudą w tle.
Część pewnie od tego ucieknie, ale tu nie ma absolutnie żadnego problemu, bo uciekną oni do Koalicji Demokratycznej, czyli "wszystko zostanie w rodzinie".
2. Najbardziej konserwatywni wyborcy KO mogą przestraszyć się Lewicy na swych listach.
Po pierwsze, Tusk i tak pcha KO w światopoglądowe lewo choćby poprzez bezkompromisową wolę liberalizacji prawa aborcyjnego (Tusk powiedział, że nie wpuści na listy nikogo, kto nie chce tu liberalizacji). Po drugie, nawet jeżeli jacyś wyborcy od tego uciekną, to pójdą do KP 2050, więc i tu absolutnie nie ma żadnego problemu, bo wszystko "zostanie w rodzinie".
3. Najbardziej socjalistyczni wyborcy Lewicy mogą przestraszyć się liberałów z KO.
Jeżeli uciekną oni pod skrzydła charytatywnego Hołowni, to nie ma problemu. Gorzej jeżeli pójdą do AgroKukiza, ale... pewnie nie pójdą z powodu Kukiza, który sobą przesuwa komitet AgroKukiza bardziej na "północ kompasu" (oddalając od "terytoriów progresu") i zmniejsza socjalistyczny przekaz. Poza tym sam Kołodziejczak ma nuty konserwatywne. Zatem i tu nie ma ryzyka. Wyborcy "razemkowi" pójdą zatem na jakiś antypis, pewnie na KD.
4. Najbardziej wolnorynkowi wyborcy KO przestraszą się Lewicy (zwłaszcza partii Razem) na listach Koalicji Demokratycznej.
Jest taka możliwość, tyle że pójdą oni wtedy do KP2050, bo z taki komitet jest najbliższy, jeżeli odpuszczą KD. Mentzen sam ma za dużo jasnych wad i jeszcze ma fatalnych "kolegów", więc nie spodziewam się przepływów wolnorynkowców do KORWiNy.
5. Nie aż tak progresywni wyborcy Lewicy (tereny popegeerowskie i górniczo-związkowe jak Sosnowiec) mogą odejść od Koalicji Demokratyczną przez Platformę.
Tyle że nawet jeżeli odejdą, to kolejnym przystankiem dla nich jest zapewne KP2050.
6. Najbardziej konserwatywni wyborcy PSL-u mogą uciec, bo Hołownia będzie dla nich zbyt progresywny.
Jest tu pewne ryzyko. Około 1/3 elektoratu PSL-u (część "sawicka") może woleć Kołodziejczaka i Kukiza niż Hołownię. Jest też ryzyko, że PSL nie będzie aż tak mocno brał miękkopisowskie poparcie, jakby mógł, jeżeli koło Kosiniaka będzie stał Hołownia.
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-s...rp_state=1
Uważam powyższy sondaż za racjonalny i będę się do niego jeszcze odwoływał.
Podobne ryzyko szacuje Daniel Pers w swych prognozach.
Mimo wszystko, sytuacja wygląda tak, że dwa powyższe duże komitety opozycji są optymalne, bo mogą one spełnić cel, który da szansę na większość konstytucyjną. Ten cel wygląda dla mnie na oko tak (wszystkie wymogi muszą być spełnione łącznie):
- wspólne poparcie dwóch bloków opozycji powinno wynosić co najmniej 60%,
- każdy z tych dwóch komitetów powinien zdobyć co najmniej 20% w wyborach,
- "pisówka" się dostatecznie podzieli na kilka komitetów,
Dlaczego uważam większość konstytucyjną za możliwą? Do tego potrzeba pochylić się nad Szymonem Hołownią i samą ideą KP2050.
Nie da się ukryć, że za poparcie P2050 prawie wyłącznie odpowiada Hołownia. Gdyby zdecydował się odejść i założyć Polskę 2150, to całe poparcie poszłoby za nim (podobny kasus co przez lata z "partiami korwinowymi). Ludzie mało się interesują szczególikami. Są one dla koneserów polityki, których nie jest dużo. Ludzie widzą Hołownię. Tyle. Mają inne pasje i prace niż polityka. Ułatwia to analizę "humanistyczną", bo wystarczy rozgryźć, jak ludzie Hołownię widzą.
A jak widzą?
Lansuję tezę, że Hołownia to polska wersja Angeli Merkel. Światopoglądowo około centrowy, a gospodarczo sprawia wrażenie opiekuńczego, czyli wychylonego na interwencjonizm, ale bez socjalistycznego sznytu. Dlaczego tak jest? Hołownię można uznać jako "fajno-katolika". Jest on liberalnym odłamem katolicyzmu. Podobno chodzi około 5 razy w tygodniu do Kościoła. Jego wiara odznacza się na jego poglądach. W wymarzonym świecie wolałby konserwatywne prawo aborcyjne (np. zakaz aborcji w przypadku zespołu Downa), ale jest świadom. że "żyje w społeczeństwie" (Joker reference, pozdro dla kumatych), więc opowiada się za referendum w sprawie aborcji (tak samo jak PSL i Porozumienie, co jest znamienne, bo aborcja jest papierkiem lakmusowym polityki światopodlądowej, który wywołuje wielkie emocje, co było widać podczas debaty Hołownia vs Trzaskowski na Campusie Polska Przyszłości, gdzie liberalna i lewicowa młodzież wybuczała Hołownię, którego wkurzało "wykluczanie go z Europy" i posądzanie go o "średniowieczne poglądy" w sprawie aborcji).
Hołownia zarazem popiera związki partnerskie, ale już nie popiera małżeństw jednopłciowych. Co ciekawe, nawet w kampanii prezydenckiej zapowiedział, że będzie wetował wszystkie ustawy światopoglądowe, co można określić tylko jako zachowawczość.
Jednocześnie Hołownia ma ciekawą taktykę wobec osób bardziej konserwatywnych od siebie. Hołownia bowiem chce im "obłaskawić świat". O co mi chodzi? Konserwatyzm często można określić jako pewnego rodzaju pozycję obronną wobec świata. Wiadomo, świat się zmienia szybko. Nie każdy się czuje komfortowo. Nie każdy nadąża. Te nienadążanie wzmocniło się po wielkim kryzysie finansowym, gdy ludzie, zwłaszcza młodzi, stracili poczucie bezpieczeństwa. Hołownia chce wobec takich osób robić za "pomost", który im opiekuńczo pomoże urządzić się w świecie wokół, zapewniając komfort emocjonalny.
Co się dzieje wokół? Rosja upokarza reakcjonizm. Stopniowo oddalamy się od szczytu prawicowego reakcjonizmu. Ludzie, którzy ostatnimi latami zaufali kulturowo PiSowi i Konfederacji mogą się czuć zdezorientowani. Okazało się, że wszystkie te Putiny, brexity i Trumpy, zamiast przywrócić silną ręką bezpieczeństwo i sens życia, zgotowały tylko wojny, na których wszyscy tak strasznie tracą.
Kulturową odpowiedzią na takie zmiany musi być jakiś pomostowy kompromis, który jednocześnie zmniejszy "wojnę polsko-polską", bo ludzie coraz mocniej mają dość wojen ogółem. Nie bez powodu Kosiniak i Hołownia tyle mówią o "depolaryzacji" i "zakończeniu wojny polsko-polskiej", a Hołownię memicznie posądza się o "fajnocentryzm dialogistyczny".
Imidż Hołowni jest wybitnie opiekuńczy, wręcz tacierzyński. Fundacje charytatywne, emocjonalność i uczuciowość i wiele wątków opiekuńczych w programie P2050 (choćby "kolej w każdym powiecie", by nikt nie był pozostawiony w tyle poprzez wykluczenie komunikacyjne) składają się na spójną całość. Nawet "lajwy Hołowni" na Facebooku mają jakiś kojący wymiar.
Tutaj może być klucz. Komitet KP 2050 (Hołownia+PSL) byłby na tyle silny, że byłby czarnym koniem wyborów i ludzie mniej baliby się, że głos na taki komitet byłby mniej znaczący niż głos na dwie główne siły polaryzacyjne. "Granie na emocjach" Hołowni szczególnie może działać na dwie grupy wyborców:
- tych, którzy chcą się opieki dla innych i utożsamiają się z Hołownią,
- tych, którzy chcą jakiejś opieki dla siebie i widzą nadzieję, że Hołownia im pomoże.
Do tego dochodzi sceniczna charyzma Hołowni i jego inteligencja. Charyzmę można określić jako moc przyciągania ("magnetyzowania"). Osoba charyzmatyczna może zatem łowić poparcie szerzej niż wynika to z jej umiejscowienia na scenie politycznej.
Hołownia zatem może, według mnie, łowić poparcie w elektoracie centrowym i też w elektoracie miękkokonserwatywnym, co jest ważne w pokonaniu PiSu.
Wrócę do analogii z Angelą Merkel. Jak wiemy, Angela była długo liderką niemieckiej Chadecji. Długo przy sobie trzymała wyborców centrowych, którzy chaotycznie się rozpierzchli po jej odejściu (obijanie się między SPD, Zielonymi, CDU). Na Angelę Merkel mówiono Mutti, czyli z niemieckiego "mamusia". Dlaczego? Jakoś roztaczała aurę opiekuńczej stabilności i bezpieczeństwa. Tutaj jest paralela z "tatuśkowym Hołownią" (i pobocznie też z Kosiniakiem). Merkel podobnie jak Hołownia łączy wrażliwości. Angela Merkel z jednej strony przyjęła migrantów podczas kryzysu uchodźczego, ale innym razem stwierdziła, że "Multikulti zawiodło". Podobnie zadziałał Hołownia podczas kryzysu na granicy z Białorusią, gdy szerzył hasło: "bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa".
Do czego zmierzam?
Mam tezę, że im dalej jesteśmy od upadku komunizmu, tym bardziej nasza scena polityczna powinna przypominać sceny polityczne podobnych do nas krajów, gdzie komuny nie było. Jakie kraje są do Polski najbardziej podobne, wyłączając wpływ komuny? Myślę, że... Austria, bo to też jak Polska kraj katolicki, a część Polski nawet była kiedyś pod zaborem austriackim, który na Polsce pozostawił ślad. Do tego dochodzi strata ziem kilka pokoleń temu. Obok Austrii uwypukliłbym na takiej samej zasadzie katolickie landy Niemiec.
Co zatem z powyższego wynika? Stopniowo Polska upodabnia się do austriackiej i katolicko-niemieckiej sceny politycznej, czyli do czego? Do sceny, gdzie jest mocna siła chadecka.
PiS taką siłą nie jest. PO też nie jest, mimo że jest w Europejskiej Partii Ludowej. Chadecja powinna mieć w programie społeczną gospodarkę rynkową i miękki konserwatyzm. Hołownia zatem tu pasuje, by być polską wersją Angeli Merkel. Z kolei Kosiniak w polskiej wersji CDU miałby robić za miłego konserwatystę w rodzaju Paula Ziemiaka. Porozumienie (bez Gowina) było kolektywnym Friedrichem Merzem (skrzydło miękkiego thatcheryzmu zabezpieczające flankę "mentzenową").
Pobocznie Hołownia spełnia inną rolę. Widać na moim obrazku w pierwszym poście, że Hołownia graniczy elektoratowo też z Kołodziejczakiem. Na jakiej zasadzie? Idzie o pomoc biedniejszym i słabszym oraz o światopoglądowy centryzm. Nie jest przypadkiem, że swoje gazetki w formie tabloidów rozdają w Polsce dwie partie: Agrounia (Agrogazeta) i... Polska 2050. Hołownia zatem pilnuje od tej strony, by nam za bardzo tu Agrounia/Agrokukiz i pobocznie PiS nie rosły. Na innej zasadzie PSL niestartujący razem z KO i Lewicą jest zabezpieczeniem specyficznego elektoratu około-rolniczego przed odpływem do Agrounii lub PiSu.
Teraz skupię się na Kukizie.
Wróćmy do już wspomnianego sondażu:
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-s...rp_state=1
Ciekawe jest, że co piąty wyborca PiSu rozważa głos na Kukiza. Dlaczego? Kukiz ostatnio stał się bardziej prawacki. Jest teraz kimś w rodzaju "emocjonalnego szeryfa Błaszczaka", który chce dać władzę "zwykłym ludziom". Jest pewnie segment elektoratu PiSu, dla którego PSL jest zbyt "tęczowy", ale jednocześnie dla tego segmentu Ziobro jest zbyt skrajny, niebezpieczny i powalony. Nie bez powodu Ziobrze ufa tylko około 15% wyborców, czyli nawet nie cały elektorat "twardego PISu".
Co takim wyborcom najwyżej zostaje, jeżeli PiS ich zawiedzie kryzysem gospodarczym, ale pójdą głosować? Najwyżej Kukiz. Tyle że Kukiz jest za słaby, by startować sam, a więc potrzebuje wzmocnienia. Jedyną opcją jest tu Agrounia. Wiem. że Kołodziejczak i Kukiz pokłócili się w sprawie Pegazusa, ale i tak, zważywszy na swoje konfliktowe osobowości, mają ze sobą relacje znośne. Poza tym będą zdesperowani, by jakoś zebrać podpisy do startu w całym kraju, więc potrzebują wzmocnić się sobą nawzajem.
Ktoś powie "ale Kukiz nie jest socjalistą!". Kukiz nie wie, kim jest. Kołodziejczak swój "socjalizm" oplata przypowieściami o Piłsudskim w PPS-e, a Kukiz Piłsudskiego lubi za "bicie ruskich i szwabów" oraz innych "kurew i złodziei". Co ciekawe, tam w tle będzie pewnie jeszcze Ikonowicz, który dosłownie w PPS-ie był. Kołodziejczak był na urodzinach Ikonowicza w jego ascetycznym domku, a poza tym chodzą razem na jakieś protesty.
https://www.youtube.com/watch?v=I28q7nW-BMg
Do tego nie zapominajmy, że taki komitet niestety zalatywałby onucą, a teraźniejszy mózg Kukiza, czyli Sachajko, ma powiązania z Białorusią... Kukiz jednak tego nie zauważy.
Co zatem należy robić? Trzeba liczyć na uzgodnienia Sachajki i Kołodziejczaka. Poza tym Kukiz musi, romantyzując siebie, poczuć w sobie buntowniczo "Piłsudskiego" po stronie "ludu" przeciw "partiokracji".
Wulgarny komitet Kukiza i Kołodziejczaka będący czymś w rodzaju nowej Samoobrony może zgarnąć wyborców PiSu, do których nie sięga PSL. Kołodziejczak może tym chętniej wziąć do siebie Kukiza, licząc, że Kukiz pozwoli się wgryźć mocniej w elektorat PiSu, bo to PiS, a nie antypis, ma rosnący kryzys i można PiSowi poparcie podebrać.
Ale co ze sprawą, którą wspomniałem wcześniej, a więc o ryzyku, że Hołownia w KP2050 odstraszy wyborców PiSu, którzy przyszliby do PSL-u (zapostowany wcześniej przeze mnie sondaż wskazuje, że około co siódmy wyborca PiSu rozważa PSL), gdyby nie Hołownia, a także odstraszy przy okazji 1/3 elektoratu PSL-u?
Ja stawiam, że Hołownia swoją charyzmą i graniem na emocjach przekona do siebie te powyższe masy, a przynajmniej ich nie odstraszy. Poza tym PSL potrzebuje jakiegoś wsparcia, bo sam może nawet progu nie przekroczyć, a jeżeli samemu przekroczy, to i tak miałby słaby wynik mandatowy. Liczę przy okazji, że AgroKukiz będzie tak wulgarny, niepoważny, prawacki (przez Kukiza), kojarzony z PiSem (też przez Kukiza). agresywny, socjalistyczny i zajeżdżający onucami, że zgarnie najwyżej elektorat dość głęboko osadzony w PiSie, który na PSL i tak, by nie zagłosował, nawet jakby startował sam z Pawlakiem/Sawickim na czele. Liczę jednocześnie, że PiS będzie w tak wielkim kryzysie, że część wyborców nie uzna Hołowni za takie "tvn-owe zło" w porównaniu z PiSem właśnie.
Na czym kładę moją wiarę?
Weźmy wyniki z drugiej tury wyborów prezydenckich. Duda miał 51%. Trzask 49%.
Elektorat Trzaska w moim scenariuszu rozparcelowałby się tylko między KD i KP2050. Na AgroKukiza nie poszedłby głównie przez Kukiza. Na KORWiNę nie poszedłby przez wariatów wokół Menzena i trochę przez samego Mentzena. Na PiS i SolKonfę tym bardziej nie pójdzie.
A co z elektoratem Dudy?
Dla łącznego zdobycia co najmniej 60 punktów w wyborach przez Koalicję Demokratyczną i Koalicję Polska/Polską 2050 wystarczy, że wystraczająca część miękkiego elektoratu Dudy zostanie w domu (spadek frekwencji wyborczej), a inna wystarczająca część pójdzie na KP2050. Dodatkowo można liczyć na napływ nowych wyborców, których skusi progresywizm KD (nowe roczniki bardziej) lub "ekumeniczna" emocjonalność Hołowni (bardziej ci starsi, którzy będą chcieli pójść zagłosować, by ten przebrzydły, kryzysowy i zbyt prawacki PiS pogonić, a wcześniej nie głosowali, bo mają poglądy centrowe i wcześniej byli pomiędzy PiSem a PO, więc nie czuli potrzeby oddania głosu, skoro było im wsio ryba, kto rządzi). Do tego celu przydatne może być wsparcie Dudy dla KP2050 lub przynajmniej balansowanie Dudy między KP2050 a PiSem.
Wyobraźmy sobie plastycznie, że Polska to wioska, gdzie mieszka 100 osób.
Jeżeli 51 wolało Dudę w drugiej turze, a 49 Trzaska, to wystarczy, że np.:
- wprowadzą się do wioski 3 osoby (nowe roczniki + wcześniej niegłosujący), którzy zagłosują na KD lub KP2050,
- z wioski wyjadą 3 osoby, które głosowały na Dudę, ale PiS ich zawiódł, więc mają już "gdzieś" tych wszystkich polityków,
- 8 osób, które głosowały na Dudę w drugiej turze zagłosuje na KP2050.
Jakie wtedy wychodzą wyniki?
Pisowszczyźnie całej zostaje 40 wyborców na 100. KD i KP2050 mają łącznie 60. Możliwe? Tak. Przecież i tak na Dudę w drugiej turze głosowała część elektoratu PSL-u, a Hołownia zapewne do dziś trzyma (jakiż skarb, którego utracić nie możemy!) około cztery punkty procentowe, które przyszły do niego z PiSu po pseudowyroku aborcyjnym.
Do tego dochodzi możliwy podział tych 40 wszechpisowców na aż 4 komitety, a wtedy wielce możliwa staje się większość konstytucyjna.
