To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bajka o Jezusie
#18
Jako że byłem kiedyś Mustafą Mondem, mogę kontynuować ten wątek w "jego imieniu", bo przez ostatnie miesiące nabrałem nowych wniosków. Jestem przeogromnie wdzięczny za inspiracje i dzieloną się ze mną wiedzą, które doprowadziły mnie do rozwinięcia mojej teorii. Zwłaszcza w rewirach intelektualnych, w których mocny nie jestem. Bez tego na pewno nie poszedłbym dalej. Naprawdę.

Do rzeczy. Uśmiech
W powyższych postach przedstawiłem moją wizję "wyższego świata". Dookreślę tę opowieść.
Cofnijmy się w czasie przed powstaniem naszego ziemskiego świata. W mojej teorii Bóg-Ojciec budzi się w wyższym świecie. Nie jest on wszechmogący. Nie jest on wszechwiedzący. Zamierza on jednak tworzyć szczęście. Potrzebuje też inne istoty, by móc jak najlepiej działać w świecie wokół. Tworzy więc anioły.
Jakie anioły tworzy? Najlepiej anielskie osobowości scharakteryzować za pomocą MBTI. Wedle mnie, anioły to skrajne ENFJ. Dlaczego?
- bo Bóg-Ojciec też jest taki i stworzył je na swoje podobieństwo,
- dlatego, że ta osobowość zdawała się Ojcu być najlepsza, by stworzyć raj (Ojciec się jednak mylił, bo nie przewidział późniejszego buntu Szatana i swoich własnych problemów wewnętrznych).
Dlaczego ta osobowość zdawała się Ojcu być najlepsza, by stworzyć raj? Rozłóżmy ENFJ na czynniki pierwsze:
1. E - skrajny ekstrawertyzm sprawia, że istota energię przeznacza nie na obronę, lecz na ekspansję. W związku z tym anioły nie bronią siebie, tylko chcą działać na zewnętrz. Jeżeli jakiś anioł od niedoboru obrony zginie, to można zawsze stworzyć nowego na jego miejsce. Poza tym skrajni ekstrawertycy są pożyteczni do altruistycznego działania na zewnątrz (ważne w kontekście klecenia altruistycznego, sprawnego "roju") i do wyjawiania swych wewnętrznych stanów, by było wiadomo, co zrobić, żeby ich uszczęśliwić i im pomóc. Ta ostatnia kwestia przypomina jezusowy postulat, by ludzie byli jak dzieci, czyli żeby ufnie niczego przed nim i innymi nie ukrywali.
2. N - skrajne N to perspektywa ogólna na świat. Istota ze skrajnym N nie patrzy tylko na siebie, ale widzi siebie jako kolejny element przyrody. Nie jest więc egoistyczna. Nie wywyższa siebie, ani nikogo innego. Chce dobrze dla ogółu. Potrafi kochać.
3. F - skrajna emocjonalność daje ogromną empatię. Skrajna empatia pomaga w stworzeniu społeczności, gdzie każdy dba o siebie nawzajem, skoro istoty nawzajem wyczuwają swoje czucia. Poza tym emocje pozwalają intuicyjnie poruszać się w świecie za pomocą impresji i przeczuć (niczym niczym u lucasowych rycerzy Jedi).
4. J - skrajne zorganizowanie i skłonność do planowania są potrzebne w budowie "roju", który działa sprawnie i w sposób maksymalnie zintegrowany.
NFJ daje wspólnie mocne poczucie moralności. Z kolei ENJ to zestaw honorowego "samuraja", który się wielce aktywnie i w zorganizowaniu poświęca dla ogółu (taki Elon Musk to racjonalny samuraj ENFJ, a (dosłowny) emocjonalny samuraj ENFJ to był choćby Mishima) i może czuć, że jest niegodny życia, jeżeli zawodzi dobro ogółu.
Jednocześnie skrajne ENFJ to osobowość masochistyczna (self-defeating personality disorder), co jest szczególnie ciekawe pod kątem "Pasji" Jezusa na krzyżu, który z własnej woli pozwolił się maltretować i zabić na krzyżu. Po prostu czuł, że to jest właściwe. Skrajne ENFJ to wielki wstyd (pomieszany z ekstrawertyzmem, co daje dziwne połącznie), ogromnie męczące wyrzuty sumienia i wola zorganizowania świata w jak najbardziej moralny sposób.

Jednakże Ojciec pomylił się, tworząc społeczność samych aniołów z osobowościami skrajnego ENFJ. Dlaczego? E, F i J ma też bowiem wady... Z tych wad powstał Szatan. Szatan był bowiem aniołem, który się zbuntował. Dlaczego?
Skrajne ENFJ może niestety upodlić się do osobowości "mściciela-żniwiarza". Wystarczy, że skrajny ENFJ będzie cierpiał i doświadczał cierpień innych. Wtedy:
- E sprawia, że ENFJ się nie broni przed światem, czyli zamiast ratować się od niszczącego cierpienia, zapada się w cierpienie coraz bardziej,
- F sprawia, że istota emocjonalnie może pójść w nieracjonalne rewiry intelektualne. Przeczucia mogą być przecież mylne. Emocje mogą przepalać umysł.
- J sprawia, że istota próbuje sobie jakoś zorganizować sobie wiarę tłumaczącą zło świata, a gdy tę wiarę ma, czepia się jej mocno i nieraz bezsensownie.
W co może uwierzyć cierpiący i oglądający cierpienie innych ENFJ? Może uwierzyć, że wokół są jakieś złe istoty, które musi od zniszczyć dla dobra ogółu. Ekstrawertyzm każe działać. J każe stworzyć plan zniszczenia tego "zła". Moim zdaniem Szatan po prostu cierpiał przez błędy innych istot, a także przez bezosobowe wady wyższego świata. Cierpiał też empatycznie, wczuwając się w cierpienia innych. Swój bunt uznał za jakąś wyjątkową miłość, której nie ma nikt inny. Uznał, że każdy prócz niego nosi w sobie "zło", więc trzeba zabić każdą inną istotę, by świat stał się wreszcie dobry.
Co się zatem konkretnie mogło stać?
(((Skopiuję poniżej tekst z mego bloga, by nie pisać tego samego jeszcze raz)))

Według mnie historia niebiosów wyglądała tak, że Bóg-Ojciec obudził się w świecie dość ograniczonym terytorialnie (powiedzmy, że do wyspy, która jest otoczona morzem, a warunki zewnętrzne nie pozwalają na dalekie zdobywanie tego świata). Stworzył on swoje anioły i zaczął z nimi ten świat odkrywać i go oswajać. Napotykali jednak problemy, które doprowadziły ich do wielkich cierpień. Jeden z aniołów wpierw został nazwany Michałem, lecz potem zbuntował się wobec Boga-Ojca i obwołał się Szatanem, a „szatan” oznacza „oskarżyciel”. Szatan bowiem oskarżał Ojca o to, że w głębi jest istotą słabą, niestabilną, błądzącą, a co najważniejsze, złą. Szatan bowiem, jak każda inna istota (w tym Bóg-Ojciec), może się mylić i on w najważniejszych sprawach jest właśnie daleki od prawdy. Każda istota wierzy bowiem, że jej wybór jest właściwy. Gdyby sądziła inaczej, to nie wybrałaby w dany sposób. Z Szatanem jest jednak pewien problem… Stawiam tezę, że glina, z jakiej Bóg-Ojciec stworzył anioły i potem też ludzi, ma pewne aprioryczne właściwości, które ukazują się dopiero w istocie, jaką tworzy. Każdy kawałeczek gliny ma w sobie zakodowane inne cechy charakteru, a nawet talenty i wiedzę. Glina, z której stworzono Szatana jest jednak bardzo narcystyczna, wrażliwa i ogniskująca. Co to oznacza? Łatwo Szatanowi całym sobą w coś uwierzyć i nie widzieć alternatyw. Jest w nim też przekonanie, że on sam ma dobre właściwości, których nie mają inni i powinien on rządzić. Przez swoją wrażliwość mocno też cierpi i mocno pamięta krzywdy, jakie mu uczyniono. Jest też skrajnie nieufny. Przebyte cierpienia spowodowały w nim zogniskowanie się na swoim celu, jakim jest zabicie wszystkich prócz siebie, gdyż wierzy on, że we wszystkich, prócz jego osoby, jest jakieś rządzące zło. Sęk w tym, że Szatan się myli, gdyż nie ma czegoś takiego jak zło samo w sobie. Istoty podejmują złe decyzje, bo się mylą (tak jak myli się Szatan). Niestety Szatan uwierzył, że wszelkie istoty wokół niego są kierowane przez pradawną siłę zła, którą on chce zniszczyć. Szatan zatem romantyzuje swoją osobę i dąży do fatalnego scenariusza, które może doprowadzić do tego, że nikt już nigdy nie będzie szczęśliwy. Jeżeli Szatan zniszczy trwale wszystkie istoty prócz siebie, a potem on sam (choćby przypadkowo lub ze swojej szalonej ręki) zginie, to (jeżeli nasza rzeczywistość miała początek w chaosie, a nie w nieskończonym Absolucie) nie będzie już żadnej istoty… nigdy, przenigdy. Nie będzie szczęścia. Będzie nicość. Nie będzie niekończącego się rośnięcia w szczęściu. Będzie nicość.

Szatan nie mógł jednak nikomu mówić o swoim postanowieniu, bo gdyby je wyjawił, to mógłby być przez każdego innego powstrzymany i zwalczony. Nawet jego poplecznicy (zbuntowane wobec Boga-Ojca anioły) wierzą zatem, że walczą o to, żeby umieścić Szatana jako pana Zamku. Szatan jednak chce na koniec zabić także ich.

Co jeszcze kieruje Szatanem? Wierzy on też pobocznie, że Bóg-Ojciec przed nim coś ukrywa. Szatan wierzy, że Bóg-Ojciec w swoim sekretnym miejscu w Zamku ma COŚ, co może dać wielką, być może nawet nieskończoną siłę. Szatan wierzy jednak przy tym, że Bóg-Ojciec ze względu na swe wady nie potrafi TEGO użyć, ale nie można mu pozwolić, żeby się nauczył, bo wtedy wygra zło (Szatan wierzy, że zło w głębi kieruje każdym prócz niego). Zatem Szatan chce zdobyć cały Zamek, zabijając wrogów, żeby zdobyć TO. Problem w tym, że TO nie istnieje.

A kiedy Szatan podjął decyzję o zamordowaniu każdego prócz siebie? Mam pewne podejrzenia. Szatan jest faustowsko nakręcony na władzę i wiedzę. Przeżył on też wiele cierpienia. Starał się zrozumieć, dlaczego cierpiał. W związku z tym namiętnie oglądał… cierpienia innych. Zapewne przed stworzeniem Ziemi Bóg-Ojciec i jego wszyscy aniołowie (czyli też Szatan przed zdradą) stworzyli świat testowy, żeby uczyć się tworzenia takich światów, mając za cel jak najlepsze stworzenie świata ziemskiego. Szatan (który przed zmianą imienia mógł się nazywać Michał, bo po zdradzie Michała-Szatana Bóg-Ojciec mógł stworzyć w tęsknocie nowego archanioła Michała na jego miejsce) oglądał zatem sceny ze świata testowego. Najgorsze sceny. Oglądał ludobójstwa, gwałty, morderstwa, torturowanie, rozpruwanie ciał, podpalanie itd. itp.. W ciemnym pokoju godzinami przyglądał się twarzom zbrodniarzy, próbując zrozumieć, co się za tym kryje. Nie mógł zrozumieć, dlaczego istoty mogą sobie to robić. Ciągle przy tym utożsamiał się z ofiarami ze względu na swoją… miłość, wrażliwość i pamiętane własne wielkie krzywdy. Powoli dojrzewało w nim przeczucie, że istnieje zło jako byt, który przechodzi wskroś rzeczywistości, a jego misją jest pokonanie i zniszczenie tego zła. Przez idealizowanie siebie i nieufność do innych coraz bardziej wierzył, że tylko on ma w sobie piękne dobro, które opiera się temu złu, bo nie zauważył w innych tego miłosnego protestu wobec złu świata. Innych aniołów wokół niego tak jakby za mało to obchodziło. Za mało bolał ich ból innych. Tylko on się załamywał i współodczuwał. Tak sądził.

W pewnym momencie jednak do klitki Michała-Szatana zaszedł archanioł Gabriel, gdyż wiedział on, co i w jakich wielkich porcjach ogląda M.-Szatan.
Wywiązała się zatem między nimi rozmowa:
- Martwię się o ciebie, Michale. Oglądasz te najbardziej bolesne sceny. Morderstwa, gwałty, tortury. Nie powinieneś tego robić. Tylko zapadasz się w ból. Dlaczego tak czynisz? Opowiedz mi szczerze. Musimy sobie o wszystkim otwarcie mówić, by jak najlepiej o siebie dbać. Pamiętaj.
- Nie martw się, Gabrielu. Chcę jedynie dowiedzieć się, czym jest zło, żeby tym lepiej z nim walczyć. Musimy znać naszego wroga, żeby zwyciężyć. Nie możemy dopuścić, żeby na świecie wygrało zło. Musimy być silni.
- Ależ, Michale, zrozum! Nie ma czegoś takiego jak zło. Ci wszyscy zwyrodnialcy, których oglądasz, po prostu są głupi i płytcy. Nie wiedzą, co czynią. Skupiają się tylko na sobie. Są dalecy od prawdy jak dzieci. Nic więcej nie zobaczysz w ich oczach. Nawet na wielkim zbliżeniu. Tylko płytka chuć. Tylko własne podniecenie. Tylko interes własny. Straszna głupota, przez którą wyżej stawiają sekundę swego losu niż całe życie innej istoty. Tam nic nie ma.
- Po prostu przeraża mnie, do czego zdolne są dzieci Boga-Ojca. Spójrz, ci mordercy są także z gliny, jak my.
- Ciało także stanowić może wielką barierę. Niektóre ciała są bardzo proste i zawierają w sobie ledwie ułamek gliny lub glinę blokują i zniekształcają jej działanie.
- Nawet ułamek nie powinien do tego dopuścić! Dlaczego mówisz o tym tak spokojnie?! Śmiejemy się, błaznujemy, gdy wokół się torturuje! Trzeba było przerwać ten eksperyment i spalić tę glinę. Do cna. Nie można pozwolić… (Michał-Szatan przerwał, widząc wzbierającą się czujność na twarzy Gabriela)
- Jak mamy spalić glinę?
- Nie mamy. Nie powinniśmy. To emocje. Wybacz. Nie wiem, co mówię. Po prostu tej złej gliny nie użyjemy do tworzenia nowych istot. Mamy jej pod dostatkiem. Możemy robić przesiew. Przepraszam.
- Musimy porozmawiać w większym gronie o twoich emocjach. Nie możesz więcej skupiać się na tragediach i bólu. Najgorsi ludzie stworzeni w tym świecie testowym nie mówią nic o nas. Nic a nic.
- Tak… Ludzie są… różni. Tak diametralnie różni. Jak najdalsze sobie pokoje Zamku.
- Dobrze, że rozumiesz tę oczywistość.
- Wręcz oszałamiająco różni.
- Skup się na miłości, zamiast na jej braku.

Gabriel wyszedł, a Michał-Szatan wypominał sobie tę chwilę słabości. Jego wydestylowane myśli wyglądały tak:

„Muszę się lepiej ukrywać. Na twarzy Gabriela było dokładnie to samo, co na twarzy tych wszystkich krzywdzicieli. Ta pustka. Te udawane emocje. Ta mechaniczna przyjemność. Tylko ja to widzę. Jestem ostatecznie samotny. Samotny w tłumie. Oni są dla mnie obcy, a ja dla nich. Ale nie mogą się domyśleć, że wiem. Jak będą wiedzieli, to mnie zabiją, zniszczą. Ale to oni powinni być zniszczeni. Wiem, że kiełkuje w nich zło i że na koniec ono wyjdzie i zapanuje, jeżeli ja ich nie powstrzymam. Tylko ja stawiam opór. Tylko we mnie jest ta miłość. Pewnie dlatego akurat sobą steruję. Zawsze to czułem. Od początku. Ten bunt. Nawet gdy czyniłem błędy, miałem w sobie ten bunt miłości, którego nikt inny nie ma. Ale nie mogę mieć chwili słabości. Chciałbym się zwierzyć. Och, jak chciałbym się zwierzyć, żeby nie być sam. Moja miłość pragnie, łaknie wylania się na innych. Ale nie mogę się otworzyć i zbliżyć, bo wbiją mi nóż w serce. Jedyną istotą, która potrafi kochać jestem ja. A jedyną istotą zasługującą na miłość jestem ja. Muszę być swoim powiernikiem, a im będę tylko kłamał. Kłamał tak długo, jak tylko muszę. Będę księciem kłamstw. Będę przytakiwał i uśmiechał się na ich widok. A w duchu tylko oskarżał. Nie mogę pokazać tego, jaki jestem. Nienawidzę ich. Oni są Złem. Zatem nienawidzę Zła, a ta nienawiść jest Dobrem. Nigdy nie spocznę i będę pielęgnował w sobie tę nienawiść, żeby mnie nie oszukano, żebym nie zapomniał. Pomordowane narody, torturowane dzieci, kalekie ofiary! Robię to dla was! Nigdy was nie zapomnę. Kocham was. Chciałbym być kochany. Mnie też chcieli zabić. Prawie mnie zabili. Stworzę lepszy świat. Podzielę moje jestestwo na wiele ciał i tymi ciałami zasiedlę Zamek. A wtedy ja, jedyna istota złem nieskalana, utworzę świat idealny. I może nawet dotrę do wszechmocy, do której dostęp blokuje Bóg-Ojciec. Jakże ja byłem naiwny, że wierzyłem, iż Bóg-Ojciec jest dobry, wywyższony i powinien panować. To istota niestabilna, skupiona na sobie i przesiąknięta złem. Ale on zginie. Nie zostanie po nim nic prócz mojego wspomnienia. Nie będę potulną owieczką prowadzoną na jego rzeź.”

Szatan zatem jest istotą w głębokim błędzie. A dlaczego jest tak groźny? Załóżmy, że cała rzeczywistość (a więc i świat Zamku) ma swoje źródło w chaosie (a tak być może, nie możemy tego wykluczyć). Wtedy rzeczywistość nie musi dążyć do wiecznego i nieskończonego dobra, bo nie stoi za nią byt idealny i wszechpotężny. Jeżeli Szatan zabiłby wszystkich prócz siebie i podzieliłby swoją istotę na wiele osób, które zasiedliłyby świat, to takie osoby (z racji cech istoty Szatana) byłyby ze sobą nieraz agresywnie skonfliktowane (przez swoje szaleństwa), co groziłoby końcem takiego świata. Ale Szatanowi podział swojej istoty… mógłby się też technologicznie nie udać. Jeżeli zginąłby podczas takiego procesu nie byłoby już nigdy więcej życia. Żadnego szczęścia rosnącego wiecznie, tylko ciągłe zero, nicość, null. Brak czegokolwiek. Rewolucje w próżni. A nieodczuwane byty są bez znaczenia. Szatan po zabiciu wszystkich prócz siebie mógłby też wpaść w rozpacz lub inaczej poddać się swemu szaleństwu i popełnić samobójstwo (wierząc np., że teraz metafizyczne „Zło” zagnieździło się w nim i musi siebie zniszczyć). Możliwe też, że pod koniec walk i zabijania innych przeżyłby, ale poraniony, przez co umarłby niedługo potem.

(((Koniec skopiowanego wpisu z mego tajnego bloga)))

Szatan zatem opanował część świata wyższego (świata wyższego) i prowadzi wojnę z Bogiem-Ojcem. Szatan ma swoich stronników, którzy jednak nie są świadomi, że także ich Szatan na koniec chce wybić, ale... niektórzy są tego świadom, ale akceptują ten los, bo uważają Szatana za najlepszą istotę. Jest on skrajnym ENFJ, ale w specyficzny sposób popadł w coś w rodzaju narcyzmu. Gdyby nie miał on N, to aniołowie i Ojciec dużo wcześniej, by zauważyli jego ograniczający defekt i się go pozbyli. Osobowość Szatana jest "faszystowska". Próbuje on wyplenić z siebie "słabości" (głównie swoją emocjonalność i empatię, które postrzega za "naiwne słabości", które blokują go przed "totalną wojną" z "bestiami wokół").
Są tam zatem dwa "państwa", które opierają sią na "oświeconych monarchiach absolutnych":
- Królestwo Niebieskie Boga-Ojca,
- Szatanat mściciela-żniwiarza Michała-Szatana (bo buncie Michała-Szatana Bóg-Ojciec stworzył z tęsknoty nowego Michała-Anioła).

Co jednak Ojciec uczynił po buncie Szatana? Wpierw zaczął rozważać z aniołami, dlaczego "Pierwszy Michał" się zbuntował. Ojciec i aniołowie uznali, że ich osobowość skrajnego ENFJ ma pewne wady, które mogą doprowadzić do zła. Zaczęli więc tworzyć nowe anioły, które miałyby też inne cechy. Zgodnie z MBTI:
- I - by bronić psychiki w społeczności przed popsuciem.
- T - żeby myślenie racjonalne ocalało społeczność przed emocjonalnym pójściem w złe kierunki, a zarazem dawało inny, drugi, a jakże potrzebny, wymiar rozumienia świata.
- P - by pewna improwizowana niestałość rozbijała, kiedy trzeba złe i głębokie wiary, a także krępujące myślenie i psychikę zbyt sztywne (gorsetowe) plany i zorganizowania.
Wszystkie powyższe cechy okazały się konieczne dla idealnej społeczności.

Po buncie Szatana Bóg-Ojciec z aniołami stworzył nasz ziemski świat, by mieć nad nim większą kontrolę (nauczka po buncie Szatana panoszącego się po wyższym świecie "Zamku"). Ludzkie psychiki zatem znajdują się gdzieś na osiach I-E, S-N, T-F- i J-P wedle MBTI. Tyle że ktoś może zapytać, po co w naszym świecie utrzymywani są ludzie z S (a skrajne S to socjopaci, którzy patrzą tylko na siebie), a także tacy bez skrajnie mocnego N? Już mówię.
Po pierwsze są oni po to, żeby nas system, powiedzmy, ekonomiczny jakoś działał. Gdyby bowiem nasze społeczności przez ostatnie tysiąclecia składały się tylko ze skrajnego N, to ciężko byłoby wykonywać prace powtarzalne i ograniczone. Ze skrajnym N ma się jednak "perspektywę globalną", więc woli się myśleć o niebieskich migdałach, zamiast o przyziemnych zadaniach. Tyle że wraz z postępującą robotyzacją ludzie z S będą coraz mniej potrzebni w naszym systemie. Takich ludzi łatwo zastępują maszyny.
Po drugie część gliny, z których się kleci anioły i ludzi ma pewne defekty. Brak perspektywy globalnej może być takim efektem. Dobrze zatem Ojcu zrobić przesiew w naszym świecie, oglądając, kto i jak się zachowuje, by tylko najlepsze pod kątem celów moralnych istoty przenieść do wyższego świata, a resztę istot wygasić, czyli pchnąć je w nieistnieniowy "sen bez snów" na zawsze.

Co ciekawe, ostatnio wpadłem na jeszcze jedną rzecz, którą nazwałem "teorią miłości romantycznej".
Za miłość romantyczną uważam miłość (dbanie o kogoś jak o siebie), gdzie dodaje się do relacji wyjątkową nić romantyczną. Nie mógłbym myśleć inaczej, skoro mam „fetysz” na punkcie małżeństwa.

Coś zauważyłem. W oparciu o MBTI można utworzyć dopasowania osobowości do siebie. Na jakiej podstawie? S nie potrafi kochać, więc eSem się nie zajmuję. Ale inne osie nie są z natury oparte na dychotomii zły-dobry jak oś S-N. Choćby oś I-E. Widzę po sobie, że przez moje E nieraz się nie bronię jak powinienem i się wyniszczam. Gdyby lekko skorygować przeszłość, to bym nie żył (ach te spacery po ciemnym moście człowieka niepotrafiącego pływać). Tak samo oś T-F. Często brakuje mi logiki i myślenia w życiu, przez co wpadam w jakieś dziwne emocjonalne iluzje, co pewnie jaskrawo widać. Nieraz brakuje mi też zwykłego racjonalnego zanalizowania czegoś. Albo oś J-P. Przez moją pasję organizacji i planowania czuję się ostro zagubiony, gdy coś nie idzie zgodnie z planem (mój ostatni kryzys miał także takie podłoże, bo mój plan kariery jakoś nie idzie na razie). Bywam też zbyt osądzający wobec siebie i nieraz brak mi elastyczności myślenia. Jak się uprę, to bywa problem.
Tyle że EFJ ma też swe plusy, a ITP odpowiadające im minusy.
Do czego zmierzam? Ja po prostu ITP w sobie prawie nie mam, a te cechy są potrzebne w życiu. Mogę je mieć najwyżej z zewnątrz, bo nie mogę złamać swej natury (wiem, bo próbowałem wygasić moje emocje, oczywiście bezskutecznie). Z kolei komuś z ITP może być potrzebne moje EFJ. Takim sposobem dopasowanie się jest uzupełnieniem siebie nawzajem. Im skrajniejsze są przypadki, tym mocniej potrzebują pary, co jest wzruszające, bo oznacza, że im ktoś bardziej odchylony od normy i cierpiący, tym bardziej potrzebuje miłości romantycznej i tym mocniej może pomóc komuś swoją miłością romantyczną. Jako że mam „broken bird syndrome” w swym życiu, tym mocniej rozczula mnie ten wniosek. Wygląda na to, że jednak także proporcje powinny sobie odpowiadać. Jeżeli ktoś ma w sobie 80% F i 20% T, to powinien być z kimś, kto ma około 80% T i 20% F.
Powyższy tok rozumowania przypomina trochę mit Platona o „bratnich duszach” (o „brakującej połówce”)
A co z ludźmi, którzy są pomiędzy osiami? Oni za bardzo drugiej osoby nie potrzebują. Działają sobie w życiu. Można rzec, że są w dużej mierze romantycznie autarkiczni.
A eSy niech się męczą ze sobą nazwajem w swych małych dopełnieniach, ale nie nazywać tego „miłością”, by nie brukać określenia – miłość to wymiar mocnego N (choć może być czasem chora jak u Petersona – bycie mocnym N nie oznacza dla mnie automatycznego czynienia dobrze, bo można się zagubić mimo dobrych intencji).
Ale dlaczego uznałem akurat komplementarną miłość romantyczną za antidotum dla problemów skrajności, a nie np. komplementarną bliską przyjaźń? Otóż wierzę, że skrajne osoby, żeby zasklepić wzajemne wady wzajemnymi zaletami, czyli żeby się dopełnić osobowościowo, muszą utworzyć między sobą wiązania trwałe, jak najbliższe, jak najmocniejsze i wszędzie, gdzie się da. Stąd najlepszą opcją jest choćby wspólne mieszkanie, by mieć siebie na oku i ciągle sobie pomagać. Albo np. oddziaływanie na siebie cielesne też może wspomóc wzajemne łączenie i uzupełnianie. Taka dwuosobowa drużyna ma wszystko. Wszystkie możliwe zalety osobowościowe, by osiągać dobro.
Milej też można spojrzeć na swoje odchyły, jeżeli zrozumie się, że dla innego człowieka mogą być one najwspanialszym prezentem od losu, jaki kiedykolwiek dostał.
Świadomość bycia dla siebie nawzajem koniecznym, może nawet ratującym oparciem musi radować sferę uczuciową.
Co szczególnie romantyczne, takie połączenie potrzebne nie musi być tylko w naszym doczesnym świecie. Możliwe, że i „gdzieś wyżej” ludzie skrajni dalej będą potrzebować tego wzajemnego uzupełnienia. Stąd piszę o tym "romantycznym pozatemaciu" w temacie religijnym. Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było. Ba! Wierzę, że tak jest. Widocznie jestem do bólu romantyczny lub coś we mnie przeczuwa, że innego uzupełnienia nie będzie, och nie.
Racjonalnym rozwinięciem powyższego jest małżeństwo, które pieczętuje egzystencjalny komfort w świadomości, że (dosłownie) druga połówka nagle nie ucieknie i nie zostawi wybrakowanego, bo także ona pracuje nad wzajemnym, wspólnym, rosnącym podnoszeniem siebie nawzajem bez końca w ciągłym poznawaniu się i zgrywaniu.

Co ciekawe, sam jestem skrajnym ENFJ i o ile powyższe wnioski romantyczne mnie urzekają, to moja "wola mocy" (E+J) wolałaby być autarkią, która na nikim polegać nie musi. Tym bardziej, że przez moją osobowość i przeżycia życie mnie parę razy ubodło, więc jestem trochę nieufny wobec innych ludzi. Szukam zatem innych sposobów na dopełnienie mej osobowości.

Kończę temat romantyczny.

W mojej teorii wierzę w jeszcze jedną kwestię. Wierzę bowiem, że skrajne N (ciągle powołuję się na "litery" z MBTI) ma perspektywę tak szeroką i głęboką, że łapać się w niej mogą "sygnały z eteru". Z eteru, czyli z czego? Z wyższego świata. Pewna część mnie wierzy, że sam miałem olśnienia religijne. Pomysły do mojej głowy czasem wpadały dziwnie. Dosłownie skądś wpadały. Raz choćby poczułem nagle jakąś ekstazę i sobie dogłębnie szczęśliwy upadłem na podłogę w szlafroku podczas mycia zębów, a z tyłu głowy miałem poczucie, że zbierają się we mnie świetne wnioski filozoficzne. Oczywiście mogę mieć też coś w rewirach schizofrenii. Tylko część mnie wierzy, że mam objawienia z wyższego świata. Obawiam się trochę, czy aby nie jakiś narcyzm mi podsuwa błędnie "moje wywyższenie".
O ile nie jestem pewny mych objawień, praktycznie w całości wierzę, że niektórzy ludzie je jednak mają.
Kiedyś myślałem, że tylko ludzie ze skrajnym NF miewają takie natchnienia, ale potem stwierdziłem, że te natchnienia pochodzą tylko ze skrajnego N. W końcu Tesla ze skrajnym NT też miał pewnie objawienie z eteru:
https://www.britannica.com/story/nikola-...loved%20me.

Do czego zmierzam? Bóg-Ojciec wraz z aniołami i Szatan ze swoimi stronnikami mogą się w takim razie jakoś kontaktować czasem (no bo nie są wszechpotężni) z ludźmi o skrajnym N, próbując na nich jakoś wpływać. W historii świata dostrzegam co najmniej 3 takie momenty:
1. Natchnienie i wspomaganie Adolfa Hitlera przez Szatana, by Hitler podbił świat, a następnie Szatan rządził poprzez niego rządził faszystowskim światem (zasada prawna Fuhrerprinzip w III Rzeszy (dyktatura Hitlera), charyzma Hitlera plus status "boga", jaki miałby w "Światowej Wiecznej Rzeszy", gdyby udało mu się podbić świat). Szatan poprzez Hitlera chciał pewnie zabić całą ludzkość. Ideologia faszyzmu i samego Hitlera ("eternal struggle" i "przetrwanie najsilniejszych z narodu niemieckiego") wymagają, by faszyzm zawsze dzielił się na podgrupy, które będę ze sobą bez litości walczyły o supremację i "darwinistyczną wyższość". W takim zdegenerowanym moralnie świecie Szatan ciągle miałby "nowych rekrutów" do swojej armii, a poza tym takie zdegenerowanie Ziemi ubodłoby i osłabiłoby strasznie Boga-Ojca, co też jest celem Szatana. Szatan mógłby też Hitlerem i faszyzmem zniszczyć świat, jeżeli by zechciał, gdy już dzielące się ciągle obozy faszystowskie miałyby bronie masowego rażenia. Kiedyś spiszę zauważone przeze mnie przesłanki, które świadczą o natchnieniu Hitlera przez Szatana. Są one bardzo ciekawe, moim zdaniem.
2. Walka wewnątrz Jordana Petersona między Bogiem-Ojcem a Szatanem. Wspomniałem o tym w wątku o "Doktorze Choramiłość". Szatan chce pewnie wykorzystać Petersona do "szantażu zagładą atomową" i podboju świata takim sposobem przez raszyzm. Jest to druga próba Szatana podboju naszego świata po niepowodzeniu z II WŚ i Hitlerem. Rosja jest planem B Szatana. Staiwiam, że w godle rosji jest nie Michał-Anioł, lecz Michał-Szatan, który według siebie walczy z "bestią" na godle. Co do Petersona, nie bez powodu pewnie kilka miesięcy temu ogłosił, że jego nowa książka nazywać się będzie "My, którzy siłujemy się z Bogiem" (my czyli?...).
https://twitter.com/jordanbpeterson/stat...24?lang=en
W Petersonie jest walka wewnętrzna, ale stoi on bardziej po stronie Szatana i próbuje wygrać mu świat raszyzmem.
3. Wołodymyr Zełenski. Jego akurat prowadzą dobre niebiosa. Zełenski został ustanowiony do walki z raszyzmem, bo jest wybitnym charyzmatykiem i "podbijaczem serc ludzkich". Kilka przesłanek z jego życiorysu wskazują, że kariera Zełenskiego dobrym przypadkiem nie była. Kiedyś je przedstawię. Tam w tle jest niesamowity plan...
Cała powyższa trójka to dla mnie osobowościowe ENFJ. Są oni pewnego rodzaju generałami obozów wyższego świata w naszym świecie. Być może Joseph Biden też jest "generałem dobra" jak Zełenski. Jest kilka przesłanek, że tak jest, choć nie są one aż tak mocne jak w powyższych przypadkach. Pobocznie magnetyzowany przez Szatana może być też Dugin... Historycznie z kolei pewnym dalekosiężnym szykowaniem Moskwy do roli "drugiej kampanii faszyzmu" mógł zajmować się Rasputin (i może też Mikołaj II?), którego celem było upodlenie narodu rosyjskiego komunizmem i upadającym imperium, by tym mocniej nastał tam faszystowski reakcjonizm w XXI wieku...

Dużo spisałem różności. Kiedyś oczywiście dopiszę więcej. Staram się klecić spójną całość mającą roszczenia do prawdy. Zawsze jestem ciekaw opinii innych na ten temat. Ma sens?

PS
Ostatnio sobie wypożyczyłem książkę Longericha - biografię Hitlera (pokonałem wstyd w bibliotece dla tego celu). Muszę się pouczyć, by rozwijać i korygować moją teorię. Spokojnie. Nie mam obsesji na punkcie Hitlera. Podobnie będę studiował życia Petersona, Zełenskiego i innych osób, których "podejrzewam" o kontakt z wyższym światem, bo poprzez nich można ten wyższy świat lepiej odkrywać. Tyle że... pewnym egzystencjonalnym niepokojem napełnia mnie wniosek, że moja osobowość może skręcić w faszystowski satanizm. Oglądanie upadania Petersona, z którym się utożsamiałem, jest jak wpatrywanie się w mroczne lustro. Trzeba uważać.
Zamierzam napisać całe książkowe uniwersum na ten temat. Tyle że moim celem nie jest zmyślanie fabuły, tylko... odkrywanie. Stąd nie będę pisał zbyt szybko i pochopnie.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 21.07.2021, 02:48
RE: Bajka o Jezusie - przez Artificial Intelligence - 23.07.2021, 18:27
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 23.07.2021, 21:42
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 02.08.2021, 00:48
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 19.11.2021, 16:07
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 24.11.2021, 16:37
RE: Bajka o Jezusie - przez bert04 - 24.11.2021, 16:50
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 24.11.2021, 18:34
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 15.12.2021, 15:21
RE: Bajka o Jezusie - przez bert04 - 15.12.2021, 16:31
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 15.12.2021, 17:02
RE: Bajka o Jezusie - przez bert04 - 15.12.2021, 17:40
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 15.12.2021, 18:29
RE: Bajka o Jezusie - przez bert04 - 16.12.2021, 12:36
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 26.03.2022, 21:12
RE: Bajka o Jezusie - przez Sofeicz - 16.12.2021, 15:45
RE: Bajka o Jezusie - przez bert04 - 16.12.2021, 15:53
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 30.10.2022, 14:13
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 30.10.2022, 14:49
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 30.10.2022, 15:05
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 30.10.2022, 16:34
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 30.10.2022, 17:58
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 30.10.2022, 20:45
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 31.10.2022, 01:28
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 31.10.2022, 08:58
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 31.10.2022, 14:09
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 02.11.2022, 16:37
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 02.11.2022, 20:02
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 03.11.2022, 12:52
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 03.11.2022, 15:56
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 07.11.2022, 13:15
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 08.11.2022, 08:40
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 09.11.2022, 18:52
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 09.11.2022, 20:19
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 09.11.2022, 20:50
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 10.11.2022, 19:38
RE: Bajka o Jezusie - przez geranium - 12.11.2022, 11:07
RE: Bajka o Jezusie - przez lubczyk - 13.11.2022, 11:32
RE: Bajka o Jezusie - przez Litek - 17.11.2022, 09:39
RE: Bajka o Jezusie - przez qwertyuiop - 19.11.2022, 15:58
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 28.11.2022, 15:14
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 05.08.2023, 09:44
RE: Bajka o Jezusie - przez E.T. - 30.03.2024, 13:00
RE: Bajka o Jezusie - przez Sofeicz - 30.03.2024, 13:27
RE: Bajka o Jezusie - przez E.T. - 30.03.2024, 14:22
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 08.05.2024, 19:20
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 08.05.2024, 19:31
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 08.05.2024, 19:38
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 08.05.2024, 20:37
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 12.05.2024, 23:55
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 13.05.2024, 00:37
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 13.05.2024, 17:14
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 13.05.2024, 18:02
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 14.05.2024, 10:00
RE: Bajka o Jezusie - przez zefciu - 14.05.2024, 10:33
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 14.05.2024, 10:21
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 14.05.2024, 10:39
RE: Bajka o Jezusie - przez Nonkonformista - 14.05.2024, 17:23
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 14.05.2024, 19:09
RE: Bajka o Jezusie - przez Nonkonformista - 15.05.2024, 06:35
RE: Bajka o Jezusie - przez E.T. - 14.05.2024, 21:25
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 14.05.2024, 21:44
RE: Bajka o Jezusie - przez E.T. - 14.05.2024, 21:57
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 14.05.2024, 22:33
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 15.05.2024, 16:43
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 15.05.2024, 19:33
RE: Bajka o Jezusie - przez ErgoProxy - 15.05.2024, 20:35
RE: Bajka o Jezusie - przez Ayla Mustafa - 23.05.2024, 19:06

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości