bert04 napisał(a): EDIT: Skasowałem odpowiedź, zawierała parę błędów przez zamotanie w dygresjach, już je nie odplączę bez kompletnego ponownego zapisania.Na boku pisałem odpowiedź na poprzednią wersję, ale nie musiałem niczego zmieniać, bo po prostu patrząc na chronologię dyskusji, to chyba każdy zaczął pisać o czymś innym. Ja w dyskusji proponowałem pytanie bez "chciałby", czyli "Pokaż mi proszę palcem drzwi, które wg twojego kolegi są wyjściem" i bardziej mnie interesowało to, czy tak nie jest lepiej, niż próby obalania tego, że z "chciałby" też można, a obalania i tak bym się nie podjął.
Może powinienem o tym wcześniej, ale lepiej późno niż wcale - otóż nieszczęsne "chciałby" powoduje pewien nacisk, czy też sugestię, aby zapytany przez wędrowca strażnik zapytał drugiego strażnika (niemal koniecznie zapytał) zaczynając od "co chciałbyś wybrać, aby..." - i chodzi o to, że rozwiązującego zagadkę może to zmylić, bo pójdzie on złym torem myślenia i zacznie analizować "pytanie o chciejstwo drugiego strażnika", co wypacza kierunek szukania rozwiązań (choć też skłania do myślenia, o ile ktoś takiego się podejmie...)
Bez słowa "chciałby" pytany bezpośrednio strażnik wydaje się nie musieć pytać drugiego, bo jest to wg mnie wyraźniejsza wskazówka do wyrażenia "samodzielnej opinii w imieniu drugiego", wszak istnieje spore domniemanie, że wiedzą o sobie, kto kłamie, który mówi prawdę, a jak się doda, że to "bracia", to się to samo nasuwa - i w zasadzie tyle, zatem chodzi o jakieś nieszczęsne słowo, które czasem prowadzi rozwiązującego na logiczno-semantyczne manowce, a na takie same manowce może sprowadzać nieszczęśliwie sformułowane rozwiązanie... - i zamiast edukacji może wyjść antyedukacja, bo pojawi się po prostu zniechęcenie - szkoła raczej nie zachęca do mówienia nauczycielowi w oczy tego, że nie rozumie się jego pytania, bo źle je sformułował - uczy tego potem życie, może studia wyższe, albo dopiero praca zawodowa i jakieś kursy... (te kursy uczą czasem po prostu myślenia, dając tak proste wskazówki, że uczeń podstawówki mógłby już je stosować, gdyby mu je przekazano)
----
O co chodzi z bramką NOT - otóż rzetelny dowód, że bramka NOT działa, to dwie sprawy wzajemnie zależne (kolejność przypadkowa):
- czy działa,
- czy to bramka NOT.
Poza tym brakuje założenia, co to znaczy "działa", ale pominę ten brak, jako oczywistą-oczywistość, chociaż nie powinno się tego robić. Celowo zaproponowałem prostą sekwencję testu "z 0 zrobi 1, z 1 zrobi 0" czyli:
we=01 => wy=10.
Choć realnie należałoby napisać tak:
we=[0]1 => wy=[1]0, a to w nawiasie, to stan początkowy.
Czy coś to oznacza? Widać, że stan wyjścia zmienia się po zmianie wejścia z 0 na 1, ale nie ma dowodu na to, co się dzieje po zmianie wejścia z 1 na 0, (stan początkowy jest bardzo wątpliwym dowodem odnośnie czegokolwiek) - może więc dołóżmy jeden impuls:
we:[0]10 => wy:[1]01,
czy to już dowód na bramę NOT, a nie na jakikolwiek inny układ logiczny o podobnym zachowaniu? Jest takie jedno z moich ulubionych praw, że "korelacja czasowa nie dowodzi przyczynowości" - więc niekoniecznie ostatnia zmiana wyjścia musiała mieć związek przyczynowy ze zmianą na wejściu, to mogła być tylko zbieżność czasowa.
Co innego gdy z generatora stanów logicznych puścimy "logiczny prostokąt" w dodatku o zmiennej częstotliwości, bo nabędziemy przekonania graniczącego z pewnością, że to jednak NOT. Potem dojdą szczegóły techniczne w rodzaju stanów zabronionych itp., czynników zewnętrznych, zakresu częstotliwości i innych parametrów. I wtedy można powiedzieć, że udowodniło się działanie.
Chcę przez to pokazać, że nawet nie patrząc na szczegóły techniczne, tylko na czystą zero-jedynkową logikę, rodzą się nieoczekiwane problemy. Przyznaję, że przykład z NOT jest tendencyjny.
Co do reszty, to zgadzam się z tym co napisałeś więc nie cytuję


