Przecież to jest mowa polityczna. Coś na zasadzie, że upadła Rzplita, przyszli Rosjanie i zaprowadzili swoje obmierzłe porządki siłą, choć Rzplita niby była w Bożym ręku i miała Najświętszą Panienkę prawicy. A tu taki zonk, że herezjarchy nas podbiły i znikąd nadziei. Czyżby ich religia była lepsza? Czy powinniśmy stać się wszyscy Rosjanami, bo wtedy pobłogosławią nam Niebiosa? Nie może to być. A więc wychodzi prorok i prorokuje... a to, że wyszedł i prorokował, to wiemy z książki napisanej po wojnie z bolszewikami. Innych źródeł o proroku nie ma.
Słuchaj, powiedzmy że nas zbawisz. Czy wtedy wszyscy staniemy się jak ty, czyli będziemy wgryzali się w jedną jedyną książkę 24/7, ad mortem defecatem? Bo jeśli tak, to obawiam się, że potępienie jest ciekawszą opcją; że potępieńcy wiodą lepsze życie. Obiektywnie.
Słuchaj, powiedzmy że nas zbawisz. Czy wtedy wszyscy staniemy się jak ty, czyli będziemy wgryzali się w jedną jedyną książkę 24/7, ad mortem defecatem? Bo jeśli tak, to obawiam się, że potępienie jest ciekawszą opcją; że potępieńcy wiodą lepsze życie. Obiektywnie.
