ErgoProxy napisał(a):Zresztą i dzisiaj poszukanie sobie wiary w koszyku, jaka będzie mi pasowała, jest racjonalne - bo jest zaspokojeniem pewnej potrzeby (jeśli się ją ma; różni się rodzą). Jest to postawa do humanizmu zupełnie ortogonalna.
Potrzeby - tak. Z całą pewnością. Ludzie mają je różne. I jeśli ktoś potrzebuje samooszukiwania się, to pewnie, że może sobie wybrać religię taką czy inną. Nie zmieni to jednak faktu, że będzie to oszustwo. W religii jest strach przed śmiercią. Nie mogę się powstrzymać, by znowu nie zacytować Onfraya:
Michel Onfray napisał(a):Aby dać świadectwo swojej nienawiści do materii, monoteiści wymyślili sobie świat złożony z antymaterii. Fanatycy jedynego Boga odcięli się co prawda od starożytnej nauki, niemniej jednak wezwali w sukurs Pitagorasa - którego ukształtowała wschodnia myśl religijna - oraz Platona, aby wybudować bezcielesne państwo. Pojęciowy plan budowy zaroił się od Idei, które do złudzenia przypominają Boga, tak iż można je uznać za klony samego Stwórcy: jak on są wieczne, pozaczasowe, nierozciągłe, bezcielesne, nie rodzą się i nie umierają, nie mogą być przedmiotem poznania zmysłowego, nie potrzebują nic prócz siebie samych, aby istnieć, trwać, przeglądać się w swoim bycie et cetera. (...)
Oto źródło monoteistycznej schizofrenii: wierni oceniają i osądzają świat doczesny w imię zaświatów; państwo ziemskie podporządkowują państwu Bożemu; bardziej niż o ludzi troszczą się o anioły; immanencję uważają za odskocznię transcendencji; jeśli poświęcają uwagę rzeczywistości zmysłowej, to tylko po to, by porównywać jej zgodność z intelligibilnym modelem; pobyt na ziemi jest dla nich li tylko okazją do zdobycia przepustki do nieba. Ciągłe miotanie się między tymi dwoma punktami odniesienia rozszczepia byt, zadaje ontologiczną ranę niemożliwa do zasklepienia, tworzy egzystencjalną wyrwę, która jest źródłem jak najbardziej realnych cierpień.
"Nic nie jest potężniejsze od wiedzy; królowie władają ludźmi, lecz uczeni są władcami królów".

