bert04 napisał(a): Pojęcie "antymateria" jest używane tylko w zakresie naukowym, nie istnieje więc żaden powód, żeby wykorzystywać go do jakichś teologicznych dydrdymałów na temat tego, co jest po drugiej stronie "jeziora ognia". Może z ambony takie teksty fajnie brzmią.
Cytat:"""przenosząc je bezmyślnie na teren teologii."""
Gdzie tą bezmyślność widzisz? Możesz coś zarzucić mojej koncepcji od strony fizyki współczesnej? Czy to, co napisałem, jest niemożliwe w rozumieniu fizyki współczesnej?
Nie wiem, czy to jakiś wysyp pseudonaukowców? "Antymateria" to też materia, tyle że symetryczna do naszej. W momencie kontaktu materii i antymaterii następuje anihilacja obu przy jednoczesnym wyzwoleniu energii. A, w rozumieniu "fizyki współczesnej", do której pijesz, E=mc², albo inaczej pisząc, materia jest tylko formą energii- A na poziomie kwantowym każda energia jest jakąś materialną cząstką.
"Stworzenie z niczego" to nie to samo co "ogromna ilość energii wstępnej". Twój "Bóg" jest Big Bangiem, a nie przyczyną Big Bangu. Popełniasz podobny błąd, co kolega Litek <1> w takich pseudonaukowych wywodach. Coś mi mówi, że nie przypadkowo.
<1> https://ateista.pl/showthread.php?tid=14...#pid768180
Oczywiście, że to nie był przypadek. Materia i antymateria są równoważne. Skoro powstał świat materialny z niczego, to musiał powstać równoważny świat z antymaterii. No a Bóg włożył energię potrzebną do stworzenia tych dwóch światów. Jeśli by te światy zderzyły się ze sobą, to uległy by anihilacji a wytworzona energia wróciła by do Boga. No a teraz styk tych światów to jest miejsce, gdzie dochodzi do fajerwerków ze względu na zderzanie się materii z antymaterią. Stąd jest to jezioro ognia z Apokalipsy. Teraz eksperci od fizyki współczesnej niech powiedzą, co im nie pasuje w tej teorii?

