Zakładam, że filmiki z przechodzenia przedstawicieli "cywilizowanego zachodu" przez ulice miast w Wietnamie znacie doskonale - ale to inna kultura i inna mentalność, które zresztą doskonale się tam sprawdzają.
Natomiast w naszej kulturze w ruchu ulicznym obowiązuje prawo, a nie uprzejmość. Uczestników ruchu dzielę osobiście na "przestrzegających" i "nieprzestrzegających" przepisów oraz "uprzejmych" - przy czym dwie ostatnie postawy są najgorsze, bo oznaczają, że jako pieszy lub rowerzysta każdego uczestnika ruchu drogowego muszę traktować jako "nieprzewidywalnego" - i nie jest to żadne "ograniczone zaufanie", to jest "nieograniczona nieufność".
To, że zbliżam się do przejścia lub przejazdu dla rowerów i widzę zwalniający pojazd nic nie oznacza, bo raz na ileś przypadków zauważalne zwolnienie okazuje się nie mieć żadnego związku z chęcią przepuszczenia pieszego lub rowerzysty. Doświadczałem tego tak wiele razy, że nie chcę od nikogo żadnej uprzejmości, chcę przestrzegania prawa.
Jeżeli jadę pasem rowerowym i widzę, że z lewej zrównuje się ze mną samochód z włączonym prawym kierunkowskazem, to jestem niemal pewny, że wykona skręt w prawo i zrobi to natychmiast, bo za pięć metrów po prawej jest droga poprzeczna, a moje istnienie w tym miejscu dla kierowcy nie ma żadnego znaczenia - i to mi ratowało już życie wielokrotnie.
Całkowicie rozumiem ludzi krytykujących ostatnio wprowadzone przepisy dla pieszych, gdy mówią, że pieszy nie ma szans w starciu z samochodem, ale jednocześnie uważam ich za cynicznych kłamców, bo mój znajomy kierujący na co dzień wielotonowymi ciężarówkami mówi, że osobówki to on swoim wozem zgniata jak puszki piwa, dlatego wg niego ciężarówki powinny mieć bezwzględne pierwszeństwo na wszystkich skrzyżowaniach i powinny ustępować co najwyżej pociągom, a co do tramwajów i autobusów to by dyskutował.
Natomiast w naszej kulturze w ruchu ulicznym obowiązuje prawo, a nie uprzejmość. Uczestników ruchu dzielę osobiście na "przestrzegających" i "nieprzestrzegających" przepisów oraz "uprzejmych" - przy czym dwie ostatnie postawy są najgorsze, bo oznaczają, że jako pieszy lub rowerzysta każdego uczestnika ruchu drogowego muszę traktować jako "nieprzewidywalnego" - i nie jest to żadne "ograniczone zaufanie", to jest "nieograniczona nieufność".
To, że zbliżam się do przejścia lub przejazdu dla rowerów i widzę zwalniający pojazd nic nie oznacza, bo raz na ileś przypadków zauważalne zwolnienie okazuje się nie mieć żadnego związku z chęcią przepuszczenia pieszego lub rowerzysty. Doświadczałem tego tak wiele razy, że nie chcę od nikogo żadnej uprzejmości, chcę przestrzegania prawa.
Jeżeli jadę pasem rowerowym i widzę, że z lewej zrównuje się ze mną samochód z włączonym prawym kierunkowskazem, to jestem niemal pewny, że wykona skręt w prawo i zrobi to natychmiast, bo za pięć metrów po prawej jest droga poprzeczna, a moje istnienie w tym miejscu dla kierowcy nie ma żadnego znaczenia - i to mi ratowało już życie wielokrotnie.
Całkowicie rozumiem ludzi krytykujących ostatnio wprowadzone przepisy dla pieszych, gdy mówią, że pieszy nie ma szans w starciu z samochodem, ale jednocześnie uważam ich za cynicznych kłamców, bo mój znajomy kierujący na co dzień wielotonowymi ciężarówkami mówi, że osobówki to on swoim wozem zgniata jak puszki piwa, dlatego wg niego ciężarówki powinny mieć bezwzględne pierwszeństwo na wszystkich skrzyżowaniach i powinny ustępować co najwyżej pociągom, a co do tramwajów i autobusów to by dyskutował.


