Osiris napisał(a): Chyba nie było takiej wojny w historii ludzkości, która prowadzona byłaby w sposób honorowy i z przestrzeganiem biblijnych zasad moralnych. Niektóre z nich (np. nadstaw drugi policzek), przez zdecydowaną większość wierzących oraz KK nie są i nigdy nie były traktowane poważnie. Co więcej, mogą one być w pewnych sytuacjach niebezpieczne. Wyobraź sobie, że Żydzi podeszliby do hitlerowców stosując taką postawę.
Czy przyzwalanie na zło będzie miłowaniem nieprzyjaciół? Myślę, że przekaz Jezusa należy odczytywać jako całość, czy całe nauczanie Jezusa szło w kierunku uległości i przyzwalania na zło, obojętności, braku obrony słabszych, skrajnego pacyfizmu?
Co do tego policzka, to też nie jest taka prosta sprawa, bo wszystko trzeba odczytywać patrząc na to też od strony tamtych czasów i biblistyki. Tutaj podam taki temat pisany przez historyka z grupy zajmującej się biblistyką i historią chrześcijaństwa
"Często słowa Jezusa o wybaczaniu nieprzyjaciołom czy nadstawianiu policzka są, zwłaszcza chyba współcześnie, traktowane jako jakiś przejaw albo haniebnej pasywności, jakiejś "miękkości charakteru" - albo jako jakąś, jakby to ująć, zachętę do empatii, do uznania że "tamten jest tylko pogubiony", że "wszyscy jesteśmy grzesznikami, więc zrozummy to zło i znieśmy je" etc. etc.
Rzecz jasna, słusznie podnosi się aspekt wewnętrznej siły, jaką trzeba mieć, aby to robić.
Chcę pójść dalej i podkreślić mniej "empatyczny" czy "miękki" aspekt tej nauki, a bardziej może surowy czy wręcz Nietzscheański. Czytam sobie bowiem Senekę i jako dobry stoik zachęca on do bardzo podobnych rzeczy:
Cytat:Wielkoduszność polega na lekceważeniu krzywd. Najbardziej wzgardliwy rodzaj zemsty to taki, gdy się uważa kogoś za niegodnego zemsty (...) Ten jest wielki i szlachetny, kto zwyczajem wielkiego zwierza obojętnie słucha szczekania małych piesków (O gniewie, II, 32,3)
Cytat:Nie ma pewniejszego dowodu wielkości niż to, że nie może się zdarzyć nic, co by się wzburzyło. Wyższe sfery wszechświata, bardziej uporządkowane i bliskie gwiazd, nie łączą się w chmury, nie podlegają burzom (...) Tak samo duch wzniosły jest zawsze spokojny i pozostaje w zacisznej przystani... (O gniewie, III, 6,1)
Cytat:Nie ulega wątpliwości, że kto wzgardził swoimi prześladowcami, ten wydobył się z przeciętności i wzniósł się ponad nią; dowodem prawdziwej wielkości jest to, że nie zauważa się ciosu. Tak ogromny zwierz spokojnie patrzy na szczekające psy; tak fala daremnie uderza w potężną skałę. Kto nie wpada w gniew, ten trwa nieporuszony, niedostępny krzywdzie; lecz kogo gniew ponosi, ten runie... (O gniewie, III, 25,3).
Rzecz jasna, nie chodzi o to, że "Jezus znał Senekę", ale o to, że powyższe to naturalne nauki stoicyzmu, powtarzane w świecie antycznym od setek lat. Te mądrości najzwyczajniej mogły trafić do nauk chrześcijańskich (czy je Jezus sam sformułował, czy nie, to nieistotne) w takiej a nie innej formie, i właśnie to stoickie podejście mogły propagować. Coś, co później w epoce apologetów wrogowie chrześcijaństwa interpretowali jako "mentalność niewolników", i do dziś tu i tam są głosy, że to "nauki dla słabych" - mogło się wywodzić właśnie z wezwania do potęgi duszy. Innymi słowy: "nie oddaję ci uderzenia w policzek nie dlatego, że tak cię czule kocham i nie chcę cię skrzywdzić, że sam wolę cierpieć... ale dlatego, że jestem tak wielki duchem, że nawet nie zauważam tego, co mi robisz, miernoto!"
Co wy na to? Na takie stoickie, prawie Nietzscheańskie zrozumienie Jezusowych wezwań?"
