RABADUR napisał(a): Zastanawiałem się ostatnio nad kwestią nie raz juz poruszaną. Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację: trzęsienie ziemi,które zabija setki pielgrzymów. Na pytanie gdzie był w tym momencie Bóg nie chcę się rozwodzić, bo z doświadczenia wiem,że jakakolwiek polemika będzie jałowa i do niczego nie doprowadzi...Chodzi mi o to czy można zastosować tutaj analogię w stylu: Bóg postępuje w stosunku do ludzi tak jak ojciec z dzieckiem (nie zabrania mu wyjścia na rower, deskorolkę choć wie,że może to być dla niego niebezpieczne). W taki sam sposób miałby postępować Bóg dając człowiekowi wolną wolę i czyniąc go jednocześnie źródłem zła. Ja mam kilka zastzreżeń do faktu utożsamienia Boga z ojcem. Przede wszystkim wychodzę z założenia,że ojciec chce dla swojego dziecka (swoich genów) jak najlepiej i wszelkimi możliwymi sposobami będzie go bronił. W momencie gdyby nie puścil go na rower to w dłuższej perspektywie zrobiłby mu jeszcze większą krzywdę - taka postawa ojca sprawiłaby,że dziecko nie mogłoby się przystosować do życia. Czyl wniosek - Bóg powinien chcieć dla swoich wierzących tylko dobra. I tutaj właśnie rodzi się pytanie co dobrego mogło uczynić dla tych pielgrzymów trzesienie ziemi, w którym zginęli.
Ponadto ojciec często zabrania jednak dziecku pewnych rzeczy, nie puści go np. w środku nocy na miasto. Tak samo jest z Bogiem, czy nie powinien nie dopuszczac własnie do takich rzeczy jak wspomniana wyżej tragedia.
Chodzi mi głównie o wasze ustosunkowanie do tej analogii - czy jest ona poprawna i czy macie moze jakies inne zastrzeżenia.
Pozdrawiam
Bóg nie uczynił człowieka źródłem zła. Ggdyby tak było 100% ludzi byłoby cudzołóżnikami, rozpustnikami, homoseksualistami, narkomanami, pijakami itd. Nie wszyscy ludzie chcą zabijać innych, nawet w obronie własnej.
Twierdzenie że Bóg uczynił ludzi jako źródło zła, nie potwierdza doświadczenie życiowe. Oczywiście człowiek ma pociąg do złych zachowań i praktyk, ale może nad tym panować i świadomie kontrolować.

