W ogóle dziwne jest, że Jezus zrobił taką karierę w naszym świecie. Ponad miliard ludzi, przynajmniej deklaratoryjnie, w Jezusa dziś wierzy. Jak taką karierę zrobił guru głoszący idee kochania każdego i łagodności? Przecież skrajny altruizm i uległość przeszkadzają w podbojach.
Pierwsze środowiska chrześcijan to były przecież komuny dające się lwom rzucać na śmierć. To tak jakby najbliższe wybory na Prezydenta w Polsce wygrała Sylwia Spurek ze swoim wojującym weganizmem. Coś mi tu nie pasuje.
Poza tym historia Jezusa pokazuje historię upokorzenia i zniżenia na krzyżu, a zwykle najwyżsi prorocy są pokazywani jako silnych, latających na koniach bohaterów, bo tak ukazują siłę Boga, a najlepiej wiernych zdobyć, pokazując, że dany Bóg jest supermocny i lepiej z nim nie zadzierać. Tymczasem chrześcijaństwo mówi, że Jezus był Bogiem na Ziemi, a dał się ludziom ośmieszać, krzywdzić i zabić (cieleśnie, ale jednak), więc tutaj nawet Bóg jest ukazany jako z majestatu obdarty... No i historia poświęcenia siebie samego dla przebłagania siebie jawi się, na pierwszy rzut oka, jako bezsensowna, więc jak tak dziwna fabuła zrobiła taką karierę? Tak wielką karierę powinna zrobić prostsza fabuła na zasadzie: przyszedł prorok, nakazał X, Y, Z, zabił wszystkich tych, co nie słuchali, a dał nagrody słuchającym i sobie odleciał na koniu ku zachodzącemu Słońcu.
Wiem, że stopniowo chrześcijaństwo coraz bardziej stawało się polityczne, a komun i altruizmu ciężko tam było znaleźć, lecz i tak kariera Jezusa mnie dziwi i zdaje mi się mocno nie pasować do czysto materialnej historii, jeżeli historia miałaby być czysto materialna. Jaki z tego morał? Może te niedopasowanie to oznaka, że interwencje z wyższego świata popchnęły historię Jezusa do podboju wielkich połaci krajobrazu religijnego? A może ludzkie dusze coś w tej historii przeczuwają i je do niej ciągnie? Tak mi wychodzi przynajmniej.
Może np. tu (ten cały sen z płonącym krzyżem) była taka ingerencja wyższego świata w nasz świat:
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/konstan...ia/mjk4vp2
Konstantyn Wielki w końcu niezwykle mocno rozszerzył ekspansję chrześcijaństwa na świecie. Ciekawa sprawa.
Pierwsze środowiska chrześcijan to były przecież komuny dające się lwom rzucać na śmierć. To tak jakby najbliższe wybory na Prezydenta w Polsce wygrała Sylwia Spurek ze swoim wojującym weganizmem. Coś mi tu nie pasuje.
Poza tym historia Jezusa pokazuje historię upokorzenia i zniżenia na krzyżu, a zwykle najwyżsi prorocy są pokazywani jako silnych, latających na koniach bohaterów, bo tak ukazują siłę Boga, a najlepiej wiernych zdobyć, pokazując, że dany Bóg jest supermocny i lepiej z nim nie zadzierać. Tymczasem chrześcijaństwo mówi, że Jezus był Bogiem na Ziemi, a dał się ludziom ośmieszać, krzywdzić i zabić (cieleśnie, ale jednak), więc tutaj nawet Bóg jest ukazany jako z majestatu obdarty... No i historia poświęcenia siebie samego dla przebłagania siebie jawi się, na pierwszy rzut oka, jako bezsensowna, więc jak tak dziwna fabuła zrobiła taką karierę? Tak wielką karierę powinna zrobić prostsza fabuła na zasadzie: przyszedł prorok, nakazał X, Y, Z, zabił wszystkich tych, co nie słuchali, a dał nagrody słuchającym i sobie odleciał na koniu ku zachodzącemu Słońcu.
Wiem, że stopniowo chrześcijaństwo coraz bardziej stawało się polityczne, a komun i altruizmu ciężko tam było znaleźć, lecz i tak kariera Jezusa mnie dziwi i zdaje mi się mocno nie pasować do czysto materialnej historii, jeżeli historia miałaby być czysto materialna. Jaki z tego morał? Może te niedopasowanie to oznaka, że interwencje z wyższego świata popchnęły historię Jezusa do podboju wielkich połaci krajobrazu religijnego? A może ludzkie dusze coś w tej historii przeczuwają i je do niej ciągnie? Tak mi wychodzi przynajmniej.
Może np. tu (ten cały sen z płonącym krzyżem) była taka ingerencja wyższego świata w nasz świat:
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/konstan...ia/mjk4vp2
Konstantyn Wielki w końcu niezwykle mocno rozszerzył ekspansję chrześcijaństwa na świecie. Ciekawa sprawa.
"I sent you lilies now I want back those flowers"


