Wstydliwość i brak rozwiązłości w sferze seksualnej są akurat dla mnie dobre. Sam mocno odczuwam, że najlepiej pielęgnować swą intymność dla czegoś wyjątkowego, tym bardziej, że mam wrażliwą i kruchą intymność, a także mocno się przywiązuję. Bardzo mocno wolę też trwałość, zamiast zmienności. Demotywuje, smuci i wkurza mnie kultura wokół, która np. epatuje seksem, a dziewictwo u mężczyzn często uznaje za jakieś upokorzenie.
Dużo lepiej wygląda dla mnie pełne mocnych emocji, stopniowe otwieranie się mimo wstydliwości, niż jakiś mechaniczny bezwstyd dla rozkoszy. To pierwsze sięga dużo głębiej i nie niszczyłoby mego wrażliwego krajobrazu emocjonalnego.
Poza tym ciało to i tak tymczasowy wehikuł, a w takiej bliskości liczyć się powinna strefa duchowa.
Stąd też pochwała wstydliwości i awersja do rozwiązłości i kultu ciała trafiają u mnie na podatny grunt. Ale to może przez moją wrażliwość i mój pęd ku superdalekosiężnym projektom, a inni ludzie zwykle tak nie mają.
Dużo lepiej wygląda dla mnie pełne mocnych emocji, stopniowe otwieranie się mimo wstydliwości, niż jakiś mechaniczny bezwstyd dla rozkoszy. To pierwsze sięga dużo głębiej i nie niszczyłoby mego wrażliwego krajobrazu emocjonalnego.
Poza tym ciało to i tak tymczasowy wehikuł, a w takiej bliskości liczyć się powinna strefa duchowa.
Stąd też pochwała wstydliwości i awersja do rozwiązłości i kultu ciała trafiają u mnie na podatny grunt. Ale to może przez moją wrażliwość i mój pęd ku superdalekosiężnym projektom, a inni ludzie zwykle tak nie mają.
"I sent you lilies now I want back those flowers"


