@Rodica
Pisałem o czymś innym, ale dobra tam.
Poza tym nie chcę zabrzmieć jak bohater piosenki "Hermaphrodite" Rammsteina, ale ja sam nie czuję, żeby moja dusza miała płeć (płeć to kwestia ciała), więc nie mam zachwianego poczucia męskości, bo takiego poczucia nie mam w ogóle. Jestem po prostu sobą i tyle. Jak Kafka, który mówił, że nie czuje się Czechem, Żydem, czy Austriakiem, bo nawet przywiązania do siebie za mocno nie czuje, a co dopiero mówić o narodowości. Ale to nie temat na jakieś "dżenderowe egzegezy".
Było nie było, nie mam żadnego deficytu. Nie brakuje mi żadnego rodzica lub nikogo w ten deseń, więc freudyzmy i podobne teorie mnie nie opisują. Daremny trud.
Wracając do tematu wątku, myślę, że "cogito, ergo sum" powinno załatwiać temat istnienia swej świadomości. Reszta może być iluzją, tak. "Mózg w słoiku" i te sprawy. Miałem kiedyś kolegę, który był kompletnym postmodernistą i nihilistą, bo uznawał, że wszystko może być iluzją, więc niczego nie można wiedzieć, więc równie dobrze można się zachowywać losowo. W błędzie był. Mamy takie karty, jakie mamy, a logiczne się wydaje, że najbardziej prawdopodobną rzeczywistością, jaka istnieje, jest ta przez nas widziana. Jak uznamy, że rzeczywistość wokół nas to złudzenie "mózgu w słoiku", to możliwości prawdziwych rzeczywistości jest... nieskończenie wiele, zatem widziana przez nasz rzeczywistość jest pewnie najbardziej prawdopodobną wersją świata i należy w nią wierzyć i "na nią grać". Do tego brzytwa Ockhama tu też działa. Ten kolega rzekł na ten mój argument, że moja logika może też być złudzeniem i może nie być miarodajna w prawdziwym świecie poza moim "słoikiem". Tyle że tok rozumowania tego kolegi sam siebie obala, bo jego tok rozumowania pochodzi z naszego świata, więc w zasadzie i tak naprawdę kolega ten nie powiedział nic i żadnej teorii nigdy nie miał, bo zanim jego teoria w pełni powstała, sama siebie obalała.
Taka "dedukcja", gdzie ostatni wniosek teorii obala samą teorię u podstaw. Fatalista poznawczy zaprzeczał tak bardzo, że aż zaprzeczył swemu zaprzeczaniu.
Pisałem o czymś innym, ale dobra tam.
Poza tym nie chcę zabrzmieć jak bohater piosenki "Hermaphrodite" Rammsteina, ale ja sam nie czuję, żeby moja dusza miała płeć (płeć to kwestia ciała), więc nie mam zachwianego poczucia męskości, bo takiego poczucia nie mam w ogóle. Jestem po prostu sobą i tyle. Jak Kafka, który mówił, że nie czuje się Czechem, Żydem, czy Austriakiem, bo nawet przywiązania do siebie za mocno nie czuje, a co dopiero mówić o narodowości. Ale to nie temat na jakieś "dżenderowe egzegezy".
Było nie było, nie mam żadnego deficytu. Nie brakuje mi żadnego rodzica lub nikogo w ten deseń, więc freudyzmy i podobne teorie mnie nie opisują. Daremny trud. Wracając do tematu wątku, myślę, że "cogito, ergo sum" powinno załatwiać temat istnienia swej świadomości. Reszta może być iluzją, tak. "Mózg w słoiku" i te sprawy. Miałem kiedyś kolegę, który był kompletnym postmodernistą i nihilistą, bo uznawał, że wszystko może być iluzją, więc niczego nie można wiedzieć, więc równie dobrze można się zachowywać losowo. W błędzie był. Mamy takie karty, jakie mamy, a logiczne się wydaje, że najbardziej prawdopodobną rzeczywistością, jaka istnieje, jest ta przez nas widziana. Jak uznamy, że rzeczywistość wokół nas to złudzenie "mózgu w słoiku", to możliwości prawdziwych rzeczywistości jest... nieskończenie wiele, zatem widziana przez nasz rzeczywistość jest pewnie najbardziej prawdopodobną wersją świata i należy w nią wierzyć i "na nią grać". Do tego brzytwa Ockhama tu też działa. Ten kolega rzekł na ten mój argument, że moja logika może też być złudzeniem i może nie być miarodajna w prawdziwym świecie poza moim "słoikiem". Tyle że tok rozumowania tego kolegi sam siebie obala, bo jego tok rozumowania pochodzi z naszego świata, więc w zasadzie i tak naprawdę kolega ten nie powiedział nic i żadnej teorii nigdy nie miał, bo zanim jego teoria w pełni powstała, sama siebie obalała.
Taka "dedukcja", gdzie ostatni wniosek teorii obala samą teorię u podstaw. Fatalista poznawczy zaprzeczał tak bardzo, że aż zaprzeczył swemu zaprzeczaniu.
"I sent you lilies now I want back those flowers"


