kmat napisał(a): Dupa Krzysiu. Nigdzie Jezus nie powiedział, że znosi Prawo. Wręcz mówił że przybył nie po to aby je znieść ale wypełnić. Tu nie ma nic o tym, że stare zasady przestają obowiązywać.
A tutaj bez intencji muszę obronić kawałek skóry Krzysztofa.
Tak, Jezus dosłownie rzekł, że chce wypełnić Prawo, a nie je znieść. Tyle że jak zaczął tłumaczyć, o co mu chodzi konkretniej, to wyszło raczej, że stare Prawo ostaje się jako zbiór wskazówek a nie norm, a wszystko zostało zrewolucjonizowane "konstytucją miłości". Z tej "konstytucji" wypływa absolutny altruizm, który przejawiał się m.in. nawoływaniem do porzucenia faworyzowania rodzin i do rozdania swego majątku ubogim. Jak choćby do dekalogowej zasady "czcij ojca swego i matkę swoją" mają się słowa Jezusa o włożeniu miecza między członków rodzin i jego stosunek do swej matki? W dodatku Jezus atakował często, gdy ktoś spełniał jakieś formalizmy starego Prawa, zamiast stosować się do wszechmiłości.
Dlaczego Jezus rzekł, że przyszedł Prawo wypełnić? Mam teorię, że gdyby powiedział otwarcie, że przeszedł ustanowić całkowicie nowe Prawo (co w zasadzie uczynił), a stare ograniczyć do wskazówek, to prawie nikt by go nie słuchał i byłby ciągle od początku mocno zwalczany.
Czyli Jezus miał taktykę przekonywania na zasadzie:
"Podzielam i szanuję Twoje przekonania, ALE (i tutaj przedstawiał całkowicie inny pogląd)."
Jezus przecież wielokrotnie nawet otwarcie zmieniał Prawo. Są w Biblii fragmenty na zasadzie:
"Słyszeliście, że powiedziano przodkom
X
A Ja powiadam wam
nie-X"
Zatem ten tekst o niezniesieniu Prawa to był taki pic, żeby go nie ukamieniowano w pierwszy tydzień nauczania. Nieraz trzeba być sprytnym lisem. Zwłaszcza jak jest się rewolucjonistą.
No bo dajmy na to, że stajemy przed wyborem moralnym. Mamy rodzica, który się znęca nad naszym rodzeństwem. Formalny, staroprawny Dekalog wtedy mówi: "czcij ojca". Zasada miłości z kolei mówi: "powstrzymaj zło". No a Jezus rzekł, że zasada miłości do bliźniego i Boga jest najwyżej. Zatem przeważa tu zasada miłości. Sęk w tym, że "analiza miłosna" zawsze daje jakiś rezultat, bo zawsze są jakieś skutki moralne wobec świata. Zatem nigdy stare Prawo nie przeważa.
Po co jest zatem stare Prawo Jezusowi? Najwyżej pewnie jako zbiór wskazówek, bo dekodowanie tego, co miłość w danej sytuacji nakazuje bywa trudne i wskazówki mogą być tu przydatne do interpretacji. Sam Jezus dawał inne wskazówki. Np. zalecenie bycia łagodnym i uległym. Tyle że i tutaj, jeżeli miłość jest w kontrze wobec uległości, to powinna przeważyć miłość, bo Jezus otwarcie miłość za najwyższą zasadę wskazał.
Czasem Jezus przeprowadzał wykładnię zasady miłości wobec konkretnej osoby i takim wyrokiem mówił jej, co powinna robić. Tak było choćby w przypadku mężczyzny, który usłyszał od Jezusa, że ma rozdać cały majątek ubogim, by otrzymać życie wieczne, ale tego nie uczynił.
Moralność jezusowa to zatem ciągłe jechanie na ex aequo et bono ze wspieraniem się zbiorem wskazówek interpretacyjnych, a nie na żaden formalny kodeks z kazuistycznymi szczegółami.
EDIT
To że także wszystkie nauki Jezusa, poza naczelną zasadą miłości, to wskazówki, widać choćby po jezusowemu podejściu do łagodności. Jezus w Kazaniu na Górze uznał m.in. łagodność za wartość. Ogółem zwykle Jezus był łagodny (mycie stóp, pokorna męka na krzyżu itd.), ale zdarzyło mu się wywracać stoły w świątyni i atakować innych za złe uczynki.
Stare Prawo zapewne dla Jezusa było zbiorem mniej ważnych wskazówek niż te, które sam wykoncypował. Widać to po jego wyborach życiowych.
"I sent you lilies now I want back those flowers"

