Hill napisał(a): A ja uważam, że jednym z głównych jest brak znajomości Biblii i pochłanianie różnych nauk. Doświadczyłam tego na własnej skórze będąc świeżo po nawróceniu i wierz mi, że radykalna strona protestancka czy tam inna, potrafi tak zrazić do KK, że cżłowiek boi się w ogóle tam wchodzić
Hill napisał(a):bert04 napisał(a): Argument statystyczny nic nie zmienia?
Niekoniecznie, bo musiałbyś tu jeszcze uwzględnić katolików, którzy zupełnie nie są zainteresowani religią, więc tak samo nie są zainteresowani jakimiś odłamami, a takich jest sporo, jeśli nie większość. Wiadomo, że tacy katolicy nie będą sobie zaprzątać głowy jakimiś biblijnymi rozkminami
Podsumuję te oba wpisy w ten sposób: samo stwierdzenie faktu, że KRK nie przygotował się na zmiany które zaszły na zachodzie to jedno. Drugie to jest odpowiedź na pytanie, czy była to inercja i brak woli zmian (teza Nonkonformisty) czy świadoma decyzja i odrzucenie pewnych szans, opcji, a nawet kadr zdolnych do tych zmian (moja teza). Argumenty na rzecz tej drugiej tezy przytaczałem, istniały tak grupy dialogu, zgłębiania Biblii jak i otwartych dyskusji w KRK. Ba, wspominane tu fora katolickie były przez długi czas w latach
90-tych i 00-wych takim miejscem spotkań i wymiany myśli. Ale z czasem albo tego typu platformy zmieniły profil, albo dano je na margines, albo zamknięto całkiem. Niektóre zresztą "ewakuowały się" w międzyczasie.
Przy mojej tezie, że mamy do czynienia ze świadomym wyborem, należy zadać sobie dalsze pytanie, dlaczego tak się stało. I to, jak już wspominałem, prowadzi do jeszcze smutniejszych wniosków. Nie będę tutaj się rozkminiał, ale mój wniosek jest w skrócie taki, że KRK opiera się albo na katolikach niezaangażowanych, ale lojalnych, albo na zaangażowanych, ale lojalnych. To nie jest tak, że nie ma osób zdolnych do egzegezy Biblii, nasz "wspólny znajomy" przykładowo to owoc takiego biblijnego dyskursu z dekad minionych, potrafił zmieść większość argumentów protestanckich bez wysiłku. Ale są też tacy, którzy zupełnie nie czują potrzeby wgłębiania się w pisma, ale "dziecko trzeba chrzcić, ślub ma być w kościele, wiarę ojców zachowywać". Inni angażują się w akcjonizm modlitewny, pielgrzymkowy, organizacyjny. To wszysztko nadal jest w centrum, o ile wierność, lojalność, posłuszeństwo jest zachowane. Nie ma miejsca dla "wątpiących i poszukujących". Ich KRK po prostu olał, spisał na straty, uznał, że jak odejdą, to "przeczyszczą szeregi". Obserwowano różne akcje na Zachodzie i uznano, że wszelkie ekumenizmy, dialogi, otwarcia czy inne współprace tylko prowadzą do uszczuplania szeregów, więc nie warto w nie, mówiąc językiem biznesowym, inwestować. Tylko niepokoje z tego się robią. To, że jakaś część wiernych odejdzie - nawet do tych nieszczęsnych Jehowitów - jest kalkulowanym "ubytkiem towaru".
To, że ta decyzja była błędna, to inna sprawa. Ale jestem pewien, że właśnie taką decyzję swego czasu podjęto.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!


