Hill napisał(a): W zbawieniu nie chodzi przecież o jakąś uczynkowość, tylko o to co następuje na poziomie duchowym
Ja to nazywam wprost (nie obraź się) egoizmem. Jeżeli myślisz o swojej przemianie duchowej czy innej. I jest to niestety propagowane, nie wiem czy świadomie, czy po prostu siłą rozpędu większości. Chodzi mi o to myślenie, jak JA dostanę się do nieba/zostanę zbawiony itp.
Dostrzegam w NT ideę wspólnoty, kiedy to troszczymy się o siebie nawzajem i to stawiamy na 1. miejscu, a nie siebie i własny los.
Teista napisał(a):Chodzi o to, że przemiana człowieka następuje natychmiastowo, a nie po wielu latach. Pytanie - ile trzeba lat...? - jest pozbawione sensu.
Nawet w jednostkowym ujęciu to chyba nie jest natychmiastowe. Każdy człowiek na przestrzeni lat swojego życia ma pewną "strategię życia". Jedni zachowują się uczciwie, a inni wolą wykorzystywać innych. I są różne stany przejściowe. Raczej zgodzę się z Hill, że ten proces wymaga wielu, wielu lat z tego względu, że powszechnie uczona wykładnia NT (w kościele, na katechezach itd.) nie trafia w sedno - w uczynkowość - a zajmuje się innymi sprawami, które nie przynoszą zamierzonego skutku (stanu, gdy każdy zaczyna korzystać ze swojej władzy).

