@MustafaMond o to chodzi, Biblia mówi, że "owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, powściągliwość. Przy takich cechach nie potrzeba Prawa", więc jeśli ktoś na taki rozwój stawia, to siłą rzeczy przekłada się to na relacje z innymi ludźmi.
Zauważyłam, że jak się mówi wśród chrześcijan o rozwoju duchowym, to następuje jakiś sprzeciw, że w wierze nie o to chodzi, że to egoizm i pojawia się takie jakby myślenie cierpiętnicze, być może na skutek ogólnego propagowania cierpiętnictwa w chrześcijaństwie. Ja to widzę jednak inaczej, wiara ma być tym co sprawia, że człowiek zaczyna promienieć, rozwija się wewnętrznie, staje się bardziej wolny, szczęśliwy, kochający i wtedy rosiewa tą radość wokół, staje się lepszy dla innych ludzi, ma większą motywację do pracy nad sobą. Jeśli człowiek nie ma poukładanego swojego życia wewnętrznego, to nie będzie stawał się lepszy dla innych, będzie po prostu skupiał się na swoim cierpieniu.
Zauważyłam, że jak się mówi wśród chrześcijan o rozwoju duchowym, to następuje jakiś sprzeciw, że w wierze nie o to chodzi, że to egoizm i pojawia się takie jakby myślenie cierpiętnicze, być może na skutek ogólnego propagowania cierpiętnictwa w chrześcijaństwie. Ja to widzę jednak inaczej, wiara ma być tym co sprawia, że człowiek zaczyna promienieć, rozwija się wewnętrznie, staje się bardziej wolny, szczęśliwy, kochający i wtedy rosiewa tą radość wokół, staje się lepszy dla innych ludzi, ma większą motywację do pracy nad sobą. Jeśli człowiek nie ma poukładanego swojego życia wewnętrznego, to nie będzie stawał się lepszy dla innych, będzie po prostu skupiał się na swoim cierpieniu.
