Mnie jakoś ta religijność nigdy nie pociągała, nawet jak byłam blisko związana z KK, to zawsze to było traktowane bardziej jako religijny obowiązek do odklepania niż wewnętrzna potrzeba. Cieszę się, że teraz jestem na takim etapie wiary, gdzie mogę być w tym całkowicie wolna, nie muszę sobie żadnych obowiązków religijnych narzucać, sama wybieram co mi służy i co warto praktykować (np. medytacje).
Jednak wiem, że są osoby, które bardzo dobrze się czują w tej religijności, lubią chodzić do kościoła, prowadzić życie wspólnotowe, lubią ten element kulturowy religii, więc myślę, że jeśli komuś to służy, to nie musi z tym zrywać, tylko ze względu na zmianę przekonań i brak wiary. Można to potraktować jako przyjemną formę spędzania wolnego czasu. Zresztą ilu z tych katolików, którzy praktykują, to osoby tak szczerze wierzące, przyjmujące wszystkie dogmaty wiary?
Jednak wiem, że są osoby, które bardzo dobrze się czują w tej religijności, lubią chodzić do kościoła, prowadzić życie wspólnotowe, lubią ten element kulturowy religii, więc myślę, że jeśli komuś to służy, to nie musi z tym zrywać, tylko ze względu na zmianę przekonań i brak wiary. Można to potraktować jako przyjemną formę spędzania wolnego czasu. Zresztą ilu z tych katolików, którzy praktykują, to osoby tak szczerze wierzące, przyjmujące wszystkie dogmaty wiary?
