Hmm... Teraz sobie o czymś pomyślałem.
Dajmy na to, że po wyborach spełnia się scenariusz, gdzie:
- PiS nie ma większości,
- trzy bloki demokratycznej opozycji nie mają większości,
- ale trzy bloki demokratyczne mają więcej mandatów niż PiS,
czyli np. sytuacja, gdzie PiS ma 200 posłów, trzy bloki mają 220 posłów, a Konfa ma 40 posłów.
Co się wtedy dzieje? Są maksymalnie trzy kroki powołania rządu, a jak rząd nie zostanie powołany, to będą przyśpieszone wybory:
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Trzy-kr...55483.html
Uznajmy, że Konfa jest doskonale symetrystyczna i się tylko wstrzymuje, nie chcąc ani rządu PiSu, ani antypisu.
Krok pierwszy - Prezydent wyznacza np. Morawieckiego, ale nie ma on bezwzględnej większości głosów dla swego rządu.
Krok drugi - opozycja wyznacza Tuska/Trzaskowskiego, ale nie ma on bezwzględnej większości głosów dla swego rządu.
Co zrobi Dudu? Zostaje ostatni krok, a teraz wystarczy tylko zwykła, a nie bezwzględna większość (więcej "za" niż "przeciw", zamiast więcej "za" niż razem wziętych "przeciw" i "wstrzymujących się"). Jeżeli wyznaczy znów pisowca, to on rządu nie powoła, bo go antypis upupi. Ale pamiętajmy, że Duda jest na pasku Amerykanów, a Amerykanie są zamieszani w klecenie KP2050... Biden mówi Dudzie, by wyznaczył... Hołownię (zapewne, choć może też być Kosiniak lub... Kobosko, skoro jest powiązany z Atlantic Council). Hołownia dostaje 220 "za" i 200 "przeciw". Zostaje premierem, ale ma rząd mniejszościowy i Konfa bawi się, póki może, w kukizoidalny, "załatwiaczowy" symetryzm - Hołownia musi "kompromisowo dialogować" z Memcenami. Jednak raczej w trakcie kadencji część pisowców odchodzi z PISu (morawieckiści?) i idzie do chadecji, bo:
- wojna o sukcesję po Kaczyńskim będzie krwawa i będą przegrane ofiary,
- PiS ma elektorat bardzi wiekowy, więc niektórym posłom się będzie opłacało czmychnięcie do chadecji, bo o dalekosiężną karierę w PiSie jest trudno (taki np. Płażyński jest młody i do końca życia w szybko i mocno słabnącym PiSie ze swoimi ambicjami nie będzie),
- a nuż Amerykanie swoje wpływy uruchomią i część posłów PISu jakoś miło przekupią (raczej nie, ale poddaję pod rozwagę).
Możliwe też, że trochę nowonadziejów czmychnie do antypisu.
Zatem pewnie nie będzie źle nawet w pesymistycznym scenariuszu, skoro Konfa celuje zapewne w kukizoidalny "nadsymetryzm". Przecież scenariusz, gdzie PiS ma więcej mandatów niż trzy bloki opozycji demokratycznej jest bardzo, bardzo iluzoryczny.
Dajmy na to, że po wyborach spełnia się scenariusz, gdzie:
- PiS nie ma większości,
- trzy bloki demokratycznej opozycji nie mają większości,
- ale trzy bloki demokratyczne mają więcej mandatów niż PiS,
czyli np. sytuacja, gdzie PiS ma 200 posłów, trzy bloki mają 220 posłów, a Konfa ma 40 posłów.
Co się wtedy dzieje? Są maksymalnie trzy kroki powołania rządu, a jak rząd nie zostanie powołany, to będą przyśpieszone wybory:
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Trzy-kr...55483.html
Uznajmy, że Konfa jest doskonale symetrystyczna i się tylko wstrzymuje, nie chcąc ani rządu PiSu, ani antypisu.
Krok pierwszy - Prezydent wyznacza np. Morawieckiego, ale nie ma on bezwzględnej większości głosów dla swego rządu.
Krok drugi - opozycja wyznacza Tuska/Trzaskowskiego, ale nie ma on bezwzględnej większości głosów dla swego rządu.
Co zrobi Dudu? Zostaje ostatni krok, a teraz wystarczy tylko zwykła, a nie bezwzględna większość (więcej "za" niż "przeciw", zamiast więcej "za" niż razem wziętych "przeciw" i "wstrzymujących się"). Jeżeli wyznaczy znów pisowca, to on rządu nie powoła, bo go antypis upupi. Ale pamiętajmy, że Duda jest na pasku Amerykanów, a Amerykanie są zamieszani w klecenie KP2050... Biden mówi Dudzie, by wyznaczył... Hołownię (zapewne, choć może też być Kosiniak lub... Kobosko, skoro jest powiązany z Atlantic Council). Hołownia dostaje 220 "za" i 200 "przeciw". Zostaje premierem, ale ma rząd mniejszościowy i Konfa bawi się, póki może, w kukizoidalny, "załatwiaczowy" symetryzm - Hołownia musi "kompromisowo dialogować" z Memcenami. Jednak raczej w trakcie kadencji część pisowców odchodzi z PISu (morawieckiści?) i idzie do chadecji, bo:
- wojna o sukcesję po Kaczyńskim będzie krwawa i będą przegrane ofiary,
- PiS ma elektorat bardzi wiekowy, więc niektórym posłom się będzie opłacało czmychnięcie do chadecji, bo o dalekosiężną karierę w PiSie jest trudno (taki np. Płażyński jest młody i do końca życia w szybko i mocno słabnącym PiSie ze swoimi ambicjami nie będzie),
- a nuż Amerykanie swoje wpływy uruchomią i część posłów PISu jakoś miło przekupią (raczej nie, ale poddaję pod rozwagę).
Możliwe też, że trochę nowonadziejów czmychnie do antypisu.
Zatem pewnie nie będzie źle nawet w pesymistycznym scenariuszu, skoro Konfa celuje zapewne w kukizoidalny "nadsymetryzm". Przecież scenariusz, gdzie PiS ma więcej mandatów niż trzy bloki opozycji demokratycznej jest bardzo, bardzo iluzoryczny.
"I sent you lilies now I want back those flowers"

