DziadBorowy napisał(a): Przecież w konflikcie na Pacyfiku nie chodzi o Tajwan tylko o to kto będzie głównym światowym supermocarstwem w XXI wieku. Rosja tutaj cokolwiek nie zrobi nie jest w stanie USA zagrozić. Chiny owszem. Logicznym dla USA krokiem jest zatem poświęcienie części swoich interesów w Europie Środkowej jeżeli będzie to niezbędne aby powstrzymać wzrost znaczenia Chin.Po ciul? Jak jedno przekłada się na drugie?
DziadBorowy napisał(a): Z wypowiedzi wojskowych wysokiego szczebla w Stanach wynika, że uważają oni konflikt USA z Chinami jako nieunikniony w perspektywnie 10 lat.Kija tam. Chiny są tak samo schodzącą potęgą jak Rosja. Wojna ukazała skalę malowania trawy na zielono w autorytaryzmie. Jak przyjdzie co do czego, to okaże się w zasadzie to samo - że czołgi nie jeżdżą, bo ktoś opylił silnik kuzynowi szwagra, że mundury zimowe, które powinny być w magazynie są na bazarze, że racje wojskowe są przeterminowane o 10 lat, że pluton z głowic jakiś ichni Denaturow przechlał za wódkę.
DziadBorowy napisał(a): Przykro mi ale Rosja nie jest w stanie, nie licząc broni jądrowej zagrozić bezpośrednio ani Hiszpanii ani Francji czy Niemcom. I te państwa doskonale o tym wiedzą co będzie wpływało na to jaką pomoc nam zaoferują w przypadku konfliktu z Rosją.Ale jest w stanie zagrozić ich łańcuchom dostaw. Pozwolą na to? Naprawdę warto zwrócić uwagę, że nawet taka łajza jak Stolc, człowiek prawdopodobnie przekupiony przyszłym stołkiem w Gazpromie, choć stawał na głowie, antyrosyjskiego zwrotu Niemiec nie był w stanie odwrócić.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

