Mustafa Mond napisał(a): Ja w buddyzmie nie lubię poglądu, że życie to w zasadzie w głębi tylko cierpienie i że najwyższym celem jest uwolnienie się od cierpienia, czyli nirwana. Zgodnie z tym tokiem rozumowania komuś może wyjść, że żeby szerzyć nirwanę najlepiej zrobić z sobą i innymi to, co zrobił sobie wokalista zespołu "Nirvana", czyli wysadzić całą ludzkość za pomocą śmiejącego się Buddy, by zatrzymać ciąg odradzania.I to jest właśnie niezrozumienie tego, czym jest nirwana.
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Smiling_...20generals.
Nirwana to nie śmierć, a jej osiągnięcie nie równa się śmierci. Przecież Budda po osiągnięciu nirwany zaczął swoją działalność - żył jeszcze wtedy.
Drugie niezrozumienie buddyzmu: buddyzm jest religią pokoju, jest tam zasada ahinsy, czyli niekrzywdzenia innych istot. Nie jest buddystą ten, kto zabija innych. Budda nigdy i nigdzie nie głosił, by wysadzenie kogoś/czegoś miało zatrzymać krąg odradzania. Nie wiem, skądeś wytrzasnął to wysadzanie.
Nirwana to po prostu wygaśnięcie pragnień, co uwalnia od cierpienia, a wcale nie śmierć. Mam w swoim czytniku dwie książki o buddyzmie, które czekają na swoją kolej i teraz po 'Kosmosie' będę czytał jedną z nich, to będę bardziej zabierał głos.
"Nic nie jest potężniejsze od wiedzy; królowie władają ludźmi, lecz uczeni są władcami królów".

