Pszczółkowski od początku był takim "porządnym pisiorem". Ale Muszyński to mejza, może gorsza od Piotrowicza i Pawłowicz. Jemu tam w TK ponoć nawet dublerzy nie chcieli podawać ręki. Noż kto mógł pomyśleć, że pierwszy zdradzi.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

