Sofeicz napisał(a): Największym problemem w Polsce jest to, że rolnicy czy raczej sadownicy, to pijane dzieci we mgle.
Są kompletnie bezbronni w obliczu zmieniających się warunków rynkowych.
Jak jest koniunktura, to lecą jak ćmy do lampy i potem się dziwią, że jest nadprodukcja.
Na dłuższą metę, tak się nie da.
Kiedy bylem we Francji, to wszyscy farmerzy z danej okolicy byli zrzeszeni w kooperatywach, które dzięki swojej 'masie' miały lepsze warunki przetargowe wobec hurtowników.
Mieli wieloletnie plany i specjalistów, którzy podpowiadali, jakie są najlepsze uprawy etc.
A u nas partyzantka i urzędowe biadolenie.
No tak. Tyle, że u nas jest totalne rozdrobnienie. Słyszałeś żeby gdzieś na świecie były tak liczne i duże skupy czegokolwiek? U nas współpracy brak, ale i brak także siły protestom. Bo mali i tak zdadzą na skup, żeby zminimalizować straty. A że małych najwięcej to średni i duzi dostają po dupie. I trwa ten cyrk już x lat... I nie zanosi się, żeby ludzie przestali dorabiać na uprawach na śmiesznych warunkach.
Sebastian Flak

