Nonkonformista napisał(a): Większość ma to w dupie. Tak właśnie myślałem. Czyli wierzącym, będącym ciągle w Kościele ludziom nie przeszkadza niemoralność. To znaczy, że Kościoł sam w sobie ich zdemoralizował, jeśli mimo tego wszystkiego nadal tam są i jest im to obojętne.
To kolejny dowód, że religia czyni nas gorszymi. Macie jeszcze inne?
To jest błędna odpowiedź, gdyż zadałeś błędne pytanie. To nie jest tak, że Kościół był sobie od zarania dziejów instytucją krystalicznie czystą. Zadnych tam skandali i skandalików, żadnych kwestii spornych, czy to w kwestiach moralnych, czy politycznych, czy w kwestii czynów "ludzi Kościoła" czy w kwestii samego Kościoła i jego ideolo. I nagle jak grom z jasnego nieba, 2023 lata po Bożym Narodzeniu nagle się ta jedna afera wydarzyła, która teraz ma potencjał zmienić historię świata...
Ale tak nie jest. To jest afera, która dzieje się na tle innych afer. Z czego większość jest publicznie znana i ma znacznie większy ciężar, czy to karny czy moralny. I większość ludzi miała już sporo czasu na wyrobienie sobie stanowiska, takiego lub innego. Jedni negacjonują rzeczywistość, inni relatywizują, jedni się dystansują, inni opuszczają, dla jednych Kościół i ludzie Kościoła to jedno, dla innych to dwie różne rzeczy. Jedni ludzie podjęli już decyzję, inni się wahają, trzeci nigdy nie podejmą.
Prawidłowe pytanie jest więc, co ten jeden skandal zmienia w tej sytuacji. Spytałeś, czy owa afera, cytuję, "jeszcze przyspieszy odchodzenie z Kościoła". I moja odpowiedź, może nieco skrócona powyżej, jest taka, że ta jedna afera na tle innych afer wielkiej różnicy nie robi. Nie dotyczy dzieci, nie dotyczy polityki, nie dotyczy pieniędzy. Gdyby ta afera wydarzyła się wśród policjantów, strażaków czy studentów szkoły medycznej, pewnie też by wywołała skandal, ale nie w takiej mierze. I nie miałaby większego wpływu na stosunek społeczeństwa do Policji, Straży Pożarnej, nikt by się ze szpitali nie wypisywał z tego powodu. Owszem, popełnione zostało przestępstwo (a może wykroczenie? Nie wiem), ale nikt nie robiłby z tego analiz na przestępczość całej grupy zawodowej.
Tak więc największym "skandalem w skandalu" nie jest kwestia "przestępstwa właściwego", ale spraw poza-karnych. A konkretnie, że grupa zawodowa stojąca na straży pewnego ideolo, sama łamie go i to w sposób drastyczny. W dodatku w sposób grupowy świadczący o poziomie poczucia bezkarności i braku potrzeby specjalnego krycia się. Próbuję znaleźć jakieś porównanie, niech będzie, jakby działacze Ligii Wegetariańskiej zostali przyłapani na konsumpcji raków gotowanych żywcem. Co (chyba) jest zakazane, niemniej konsumpcja mięsa byłaby tu większym powodem moralnego oburzenia
Dla kogo więc obecny skandal może robić różnicę? Będą to osoby, które
- łączą czyny osób Kościoła z jego (Kościoła) moralnością, bez rozgraniczenia
- uważają homoseksualizm za zło
- uważają prostytucję za zło
Jeżeli połączysz te trzy faktory, otrzymasz dosyć specyficzną grupę ludzi, którzy z Kościołem są blisko związani ideologicznie, być może aż fanatycznie. Oni nie będą mieli tego w dupie, niemniej u nich proces odrywania się od Kościoła jest relatywnie długi. Wiara i religia to nie koszula, którą się zmienia. Dla wielu to druga skóra. Zmieniałeś już kiedyś skórę? Ja nie, ale przy mniejszych okazjach wiem, że bolało. Wyobraź sobie, że z tym jest podobnie. Być może ta afera wywoła efekt, nie da się wykluczyć, niemniej mówimy tu o efekcie długofalowym, może o początku procesu odchodzenia danej osoby. Przykładowo takiej, którą księża w konfesjonale opierdzielali za gumki czy za masturbację, a tu widzi, że normalnie z wazeliną czy bez, grupowe homo-orgie sobie urządzają. W takiej osobie dysonans poznawczy będzie albo zasiany albo wzmocniony. Ale do efektu końcowego to trochę potrwa.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

