Ok, świadomie używam polszczyznę ponad pół wieku i jako żywo nie spotkałem się z taką konstrukcją.
Kiedyś mówiło się ewentualnie o braniu czegoś „na warsztat" ale na tapet, nigdy.
Musiał to wyciągnąć z niebytu jakiś dwustuletni starzec.
Widać, że żywy język chodzi nieoczywistymi ścieżkami.
Kiedyś mówiło się ewentualnie o braniu czegoś „na warsztat" ale na tapet, nigdy.
Musiał to wyciągnąć z niebytu jakiś dwustuletni starzec.
Widać, że żywy język chodzi nieoczywistymi ścieżkami.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

