Istnieje coś takiego jak "rytm", czy też "melodia" języka, zwłaszcza mówionego - przynajmniej dla mnie i oczywiście mogę się mylić.
Wypowiadając zdanie "cofnijmy się cztery lata", zależnie od tego kiedy ono zostaje wypowiedziane, może pojawić się poczucie, jakby do zachowania wspomnianego rytmu wymagane było dodanie przynajmniej jednego słowa, a najprostszym wyjściem jest omawiane słowo "wstecz", które sensu wypowiedzi nie zmienia i jakby samo się nasuwa. Z mojego doświadczenia, to zdarza mi się czasami coś jakiemuś gremium na głos prezentować, a wtedy podświadomie próbuję zachować rytm mówienia, co często wymaga właśnie dodawania słów w zasadzie niezbyt potrzebnych, jak na przykład dwa, a najlepiej trzy przymiotniki pod rząd np.: "bo to jest lepsze, prostsze i skuteczniejsze".
Wypowiadając zdanie "cofnijmy się cztery lata", zależnie od tego kiedy ono zostaje wypowiedziane, może pojawić się poczucie, jakby do zachowania wspomnianego rytmu wymagane było dodanie przynajmniej jednego słowa, a najprostszym wyjściem jest omawiane słowo "wstecz", które sensu wypowiedzi nie zmienia i jakby samo się nasuwa. Z mojego doświadczenia, to zdarza mi się czasami coś jakiemuś gremium na głos prezentować, a wtedy podświadomie próbuję zachować rytm mówienia, co często wymaga właśnie dodawania słów w zasadzie niezbyt potrzebnych, jak na przykład dwa, a najlepiej trzy przymiotniki pod rząd np.: "bo to jest lepsze, prostsze i skuteczniejsze".
