Dzień dobry
W obecnej sytuacji Izraela, realnie patrząc, nie da się zrobić już nic mądrego. Nawet, gdyby premierem była kobieta. Inwazja na Strefę Gazy jest nieodwoływalna, a osoba na stanowisku premiera ma zerowe znaczenie. Gdyby premier odwołał inwazję, ona i tak by doszła do skutku, tylko najwyżej z opóźnieniem. Oczywiście jedynym przyszłościowym rozwiązaniem byłoby zrezygnować z ataku wojsk lądowych na miasto, który nigdy dobrze się nie kończy i zająć się wypracowaniem solidnego rozwiązania pokojowego. Ale nikt we władzach tego nie zrobi, bez względu na płeć, bo dni tej osoby w polityce byłyby policzone. W tym momencie dla większości tego narodu istnieje tylko opcja zemsty, jak dla USA po 9.11. Obecnie 65% Izraelczyków popiera inwazję, co i tak nie jest bardzo wysokim wynikiem, ale wystarczająco wysokim, aby władze nie miały wyjścia. A Hamas już wygrał wszystko. Może tylko uzyskać więcej, gdyby ktoś jeszcze z tego regionu zaatakował Izrael, co jest dość prawdopodobne.
Ja bym sp...
Rozwaliłeś system tym tekstem. Niestety jednak nie dosłownie. Twierdzenie, że kobiety nie mają skłonności do rywalizacji o pozycję to jakby ktoś, kto nie jest dzieckiem nie znał kobiet, dla których pieniądze są na pierwszym miejscu. Albo nie słyszał o tych wszystkich instagramerkach i celebrytkach, które walczą o popularność za wszelką cenę. Oczywiście to nie jest tak, że kobiety rywalizują tylko o partnera (o czym akurat piszesz), ale o pozycję społeczną również. Jak można przeczytać w podręcznikach od teorii ewolucji, pozycja społeczna pozwala na dostęp do lepszych partnerów/partnerek, więc to by nawet na jedno wychodziło. U ludzi wyższa pozycja społeczna oznacza też lepszy dostęp do zasobów w szerokim tego słowa znaczeniu (materialnych i nie tylko), a więc zwiększa szanse przetrwania. W związku z tym, dążenie do osiągnięcia wysokiej pozycji społecznej jest jak najbardziej uzasadnione. Nie u wszystkich gatunków wygląda to tak samo, ale zwierzęta mają do dyspozycji tylko agresję fizyczną, a ludzie mają znaczenie szerszy wachlarz możliwych zachowań. Według pewnych badań, zarabianie pieniędzy jako ważny cel w życiu uważa 57% mężczyzn i 44% kobiet, a o byciu bogatym marzy, odpowiednio, 45% i 30% (źródło). Różnice zatem istnieją, ale nie są bardzo duże. Trzeba też pamiętać, że z powodów kulturowych kobiety mogą być mniej skłonne, aby się do tego przyznać.
Natomiast porównanie ludzi do roślinożerców to jest już całkowicie pozbawione sensu. Do żadnych małp też nie bardzo, ponieważ ludzie nie mogą żyć zdrowo bez mięsa (m.in. jest to kwestia witaminy B, którą weganie muszą przyjmować w tabletkach), a nie istnieje taki gatunek małp, który bezwzględnie musi jeść mięso. Ludzi można zatem porównać jedynie do drapieżników stadnych, a tutaj już samice stosują agresję fizyczną w rywalizacji nie tylko o jedzenie, ale również pozycję społeczną. Przy czym warto odnotować, że drapieżniki mają lepiej rozwinięte hamulce dla swojej agresji. Tym bardziej drapieżniki stadne. Wynika to z faktu, że przy polowaniu trzeba się przyczaić i wyczekać na odpowiedni moment, a w grupie nie mogą jedni drugich ranić, skoro wspólnie polują i są od siebie zależni. Ale to tylko oznacza, że potrafią nad agresją panować, a nie że jej nie stosują. Dokładnie tak jak ludzie. Swoją drogą, czy z tego może wynikać, że skoro mężczyźni polowali, to mają lepiej rozwinięte hamulce dla swojej agresji? Nie mogę znaleźć badań na ten temat.
Można też zauważyć, choćby w miejscu pracy lub innych, że kobiety potrafią być wyraźnie konfliktowe, a konflikty te mogą ciągnąć się bardzo długo. Z kolei o przemocy w zakonach żeńskich, to nawet jakaś polska książka powstała. Kobiety tylko rzadziej stosują agresję fizyczną oraz ogólnie bezpośrednią. Ale trudno było też nie słyszeć o nastolatkach, które pobiły lub doprowadziły do samobójstwa koleżankę. Tutaj pewnie można powiedzieć, że to skutek patriarchalnej kultury. Z tym, że kiedyś była bardziej patriarchalna, a takiej agresji wśród kobiet wcale nie było więcej. Poza tym jakby nie miały wrodzonych skłonności do przemocy, to by nie były do tego zdolne. Potencjał musi tkwić w genach, tylko wyzwala się w określonych warunkach.
Wiadomo, że kobieca agresja zwykle wygląda po prostu inaczej i rzadziej jest bezpośrednia, ale ten mit o znacząco mniej agresywnych kobietach został już obalony. A badania np. wykazują, że kobiety w Internecie są bardziej agresywne niż mężczyźni. Tutaj jest artykuł na ten temat. Po prostu obie płcie mają wrodzoną skłonność do agresji, tyle ze w różnych formach.
In laboratory studies, women are less aggressive than men, but provocation attenuates this difference. In the real world, women are just as likely to aggress against their romantic partner as men are, but men cause more serious physical and psychological harm. (źródło)
I jak udowodniono już kilkadziesiąt lat temu w różnych eksperymentach, bardzo wiele zależy od sytuacji i kontekstu. W tym choćby władza jest ważnym czynnikiem zmniejszającym empatię (źródło), więc w polityce wychodzi gorzej niż w życiu codziennym. Istotne jest też, czy postrzega się kogoś jako należącego do własnej lub obcej grupy. Tym bardziej grupy rywalizującej lub jawnie wrogiej (jak obecnie w przypadku Palestyńczyków).
Niewątpliwie statystycznie wyższa inteligencja emocjonalna i empatia dają kobietom lepsze potencjalne możliwości do znajdywania koncyliacyjnych rozwiązań, ale tutaj wchodzi w grę bardzo wiele czynników, które wpływają na ostateczny efekt. W pierwszej kolejności, oczywiście, trzeba chcieć. A czy kobiety akurat w polityce byłyby mniej konfliktowe od mężczyzn? Na pewno ja tego u nas nie widzę. Szczególnie, że tu nie ma miejsca na agresję fizyczną i rzadko na jakąkolwiek formę agresji bezpośredniej, w której celują mężczyźni. Według tych badań, mężczyźni ogólnie częściej są sprawcami przemocy, ale w przypadku mężczyzn jest to częściej przemoc fizyczna i werbalna, a u kobiet częściej emocjonalna. Trzeba też pamiętać, że politycy to nie są przeciętni ludzie, tylko tacy z wyjątkowym parciem na władzę.
Podsumowując, jest możliwe, że kobiety sprawujące władzę rzadziej dążyłyby do wojen i eskalacji przemocy w różnych sytuacjach, ale przedstawianie tego jako ratunku dla świata i rozwiązania największych konfliktów jest dalece na wyrost.
W obecnej sytuacji Izraela, realnie patrząc, nie da się zrobić już nic mądrego. Nawet, gdyby premierem była kobieta. Inwazja na Strefę Gazy jest nieodwoływalna, a osoba na stanowisku premiera ma zerowe znaczenie. Gdyby premier odwołał inwazję, ona i tak by doszła do skutku, tylko najwyżej z opóźnieniem. Oczywiście jedynym przyszłościowym rozwiązaniem byłoby zrezygnować z ataku wojsk lądowych na miasto, który nigdy dobrze się nie kończy i zająć się wypracowaniem solidnego rozwiązania pokojowego. Ale nikt we władzach tego nie zrobi, bez względu na płeć, bo dni tej osoby w polityce byłyby policzone. W tym momencie dla większości tego narodu istnieje tylko opcja zemsty, jak dla USA po 9.11. Obecnie 65% Izraelczyków popiera inwazję, co i tak nie jest bardzo wysokim wynikiem, ale wystarczająco wysokim, aby władze nie miały wyjścia. A Hamas już wygrał wszystko. Może tylko uzyskać więcej, gdyby ktoś jeszcze z tego regionu zaatakował Izrael, co jest dość prawdopodobne.
cyrkon napisał(a): Dalej nikt się nie wypowiedział co byście zrobili na miejscu premiera Izraela
Ja bym sp...
exeter napisał(a): To w męskie mózgi ewolucja wbudowała przymus rywalizacji o pozycję i to ta "skaza kainowa" odpowiada za kształt naszego świata.
Rozwaliłeś system tym tekstem. Niestety jednak nie dosłownie. Twierdzenie, że kobiety nie mają skłonności do rywalizacji o pozycję to jakby ktoś, kto nie jest dzieckiem nie znał kobiet, dla których pieniądze są na pierwszym miejscu. Albo nie słyszał o tych wszystkich instagramerkach i celebrytkach, które walczą o popularność za wszelką cenę. Oczywiście to nie jest tak, że kobiety rywalizują tylko o partnera (o czym akurat piszesz), ale o pozycję społeczną również. Jak można przeczytać w podręcznikach od teorii ewolucji, pozycja społeczna pozwala na dostęp do lepszych partnerów/partnerek, więc to by nawet na jedno wychodziło. U ludzi wyższa pozycja społeczna oznacza też lepszy dostęp do zasobów w szerokim tego słowa znaczeniu (materialnych i nie tylko), a więc zwiększa szanse przetrwania. W związku z tym, dążenie do osiągnięcia wysokiej pozycji społecznej jest jak najbardziej uzasadnione. Nie u wszystkich gatunków wygląda to tak samo, ale zwierzęta mają do dyspozycji tylko agresję fizyczną, a ludzie mają znaczenie szerszy wachlarz możliwych zachowań. Według pewnych badań, zarabianie pieniędzy jako ważny cel w życiu uważa 57% mężczyzn i 44% kobiet, a o byciu bogatym marzy, odpowiednio, 45% i 30% (źródło). Różnice zatem istnieją, ale nie są bardzo duże. Trzeba też pamiętać, że z powodów kulturowych kobiety mogą być mniej skłonne, aby się do tego przyznać.
Natomiast porównanie ludzi do roślinożerców to jest już całkowicie pozbawione sensu. Do żadnych małp też nie bardzo, ponieważ ludzie nie mogą żyć zdrowo bez mięsa (m.in. jest to kwestia witaminy B, którą weganie muszą przyjmować w tabletkach), a nie istnieje taki gatunek małp, który bezwzględnie musi jeść mięso. Ludzi można zatem porównać jedynie do drapieżników stadnych, a tutaj już samice stosują agresję fizyczną w rywalizacji nie tylko o jedzenie, ale również pozycję społeczną. Przy czym warto odnotować, że drapieżniki mają lepiej rozwinięte hamulce dla swojej agresji. Tym bardziej drapieżniki stadne. Wynika to z faktu, że przy polowaniu trzeba się przyczaić i wyczekać na odpowiedni moment, a w grupie nie mogą jedni drugich ranić, skoro wspólnie polują i są od siebie zależni. Ale to tylko oznacza, że potrafią nad agresją panować, a nie że jej nie stosują. Dokładnie tak jak ludzie. Swoją drogą, czy z tego może wynikać, że skoro mężczyźni polowali, to mają lepiej rozwinięte hamulce dla swojej agresji? Nie mogę znaleźć badań na ten temat.
Można też zauważyć, choćby w miejscu pracy lub innych, że kobiety potrafią być wyraźnie konfliktowe, a konflikty te mogą ciągnąć się bardzo długo. Z kolei o przemocy w zakonach żeńskich, to nawet jakaś polska książka powstała. Kobiety tylko rzadziej stosują agresję fizyczną oraz ogólnie bezpośrednią. Ale trudno było też nie słyszeć o nastolatkach, które pobiły lub doprowadziły do samobójstwa koleżankę. Tutaj pewnie można powiedzieć, że to skutek patriarchalnej kultury. Z tym, że kiedyś była bardziej patriarchalna, a takiej agresji wśród kobiet wcale nie było więcej. Poza tym jakby nie miały wrodzonych skłonności do przemocy, to by nie były do tego zdolne. Potencjał musi tkwić w genach, tylko wyzwala się w określonych warunkach.
Wiadomo, że kobieca agresja zwykle wygląda po prostu inaczej i rzadziej jest bezpośrednia, ale ten mit o znacząco mniej agresywnych kobietach został już obalony. A badania np. wykazują, że kobiety w Internecie są bardziej agresywne niż mężczyźni. Tutaj jest artykuł na ten temat. Po prostu obie płcie mają wrodzoną skłonność do agresji, tyle ze w różnych formach.
In laboratory studies, women are less aggressive than men, but provocation attenuates this difference. In the real world, women are just as likely to aggress against their romantic partner as men are, but men cause more serious physical and psychological harm. (źródło)
I jak udowodniono już kilkadziesiąt lat temu w różnych eksperymentach, bardzo wiele zależy od sytuacji i kontekstu. W tym choćby władza jest ważnym czynnikiem zmniejszającym empatię (źródło), więc w polityce wychodzi gorzej niż w życiu codziennym. Istotne jest też, czy postrzega się kogoś jako należącego do własnej lub obcej grupy. Tym bardziej grupy rywalizującej lub jawnie wrogiej (jak obecnie w przypadku Palestyńczyków).
Niewątpliwie statystycznie wyższa inteligencja emocjonalna i empatia dają kobietom lepsze potencjalne możliwości do znajdywania koncyliacyjnych rozwiązań, ale tutaj wchodzi w grę bardzo wiele czynników, które wpływają na ostateczny efekt. W pierwszej kolejności, oczywiście, trzeba chcieć. A czy kobiety akurat w polityce byłyby mniej konfliktowe od mężczyzn? Na pewno ja tego u nas nie widzę. Szczególnie, że tu nie ma miejsca na agresję fizyczną i rzadko na jakąkolwiek formę agresji bezpośredniej, w której celują mężczyźni. Według tych badań, mężczyźni ogólnie częściej są sprawcami przemocy, ale w przypadku mężczyzn jest to częściej przemoc fizyczna i werbalna, a u kobiet częściej emocjonalna. Trzeba też pamiętać, że politycy to nie są przeciętni ludzie, tylko tacy z wyjątkowym parciem na władzę.
Podsumowując, jest możliwe, że kobiety sprawujące władzę rzadziej dążyłyby do wojen i eskalacji przemocy w różnych sytuacjach, ale przedstawianie tego jako ratunku dla świata i rozwiązania największych konfliktów jest dalece na wyrost.
Non ridere, non lugere, neque detestari, sed intelligere.

