kmat napisał(a): I była przemoc, i były wojny, i nikt nie miał z tym większego problemu poza garstką cyników co mieszkali w beczkach. I było to praktycznie niezależne od tego, czy kraj był jak na ówczesne czasy demokratyczny, czy despotyczny.Tylko poza garstką cyników? Nie tylko. To tylko połowa obrazu. Mając problem z takim dobijającym światem, można przyjąć dwie, zależące od osobowości, postawy (i także, oczywiście, jakieś formy kompromisowe między tymi postawami). Te postawy to:
1. Postawa cyniczna, o której piszesz. Z taką postawą buntowniczo kontestuje się świat, nie wychodząc z programem naprawczym. Taka postawa to ciągła krytyka i eskapizm (np. w kierunku wyobraźni, sztuki, używek).
2. Postawa sprawcza, z którą działa się w złym świecie, by ten świat jak najbardziej naprawić. Działa się nawet, jeśli w działaniu trzeba poświęcić kogoś dla większego dobra.
Co z tego wynika?
Dajmy na to, że jest plemię A, które pojmało plemię B. Wódz plemienia A jest bliski wydania rozkazu wymordowania całego plemienia B. Ludność plemienia A wspiera tu Wodza. W takiej sytuacji wzniosły cynik, siedząc w beczce, pokaże takiemu światu środkowe palce i go obleje ciepłym moczem. Jednakże wzniosły sprawca np. zdecyduje się przejąć władzę od Wodza plemienia A, a potem zabije np. połowę populacji plemienia B, uznając, że jeśli zabiłby mniej członków plemienia B, to wściekły tłum plemienia A przywróciłby do władzy obalonego Wodza, który w razie powrotu do władzy zabiłby całość plemienia B.
Ja mam postawę sprawczą, a nie cyniczną. Dla mnie postawa sprawcza jest naturalna. Postawa cyniczna jest mi daleka, obca. Ale już nie uznaję postawy cynicznej za oznakę bezuczuciowego egoizmu, co mi się kiedyś zdarzało. Coraz lepiej wszystko rozumiem.
"I sent you lilies now I want back those flowers"


