Soul33 napisał(a): Jak pisał Krzysztof Kolumb, co im Indianie przynieśli, gdy ich witali: "papugi, kłębki bawełny, strzały oraz wiele innych rzeczy. Wymienili to wszystko na pewne drobiazgi przez nas ofiarowane, jak np. małe naszyjniki ze szkła i dzwoneczki.Aha. A teraz spójrz na to z perspektywy tych Arawaków. Na plaży wylądowało UFO. Nie wiadomo co to, nie wiadomo co może, lepiej nie drażnić, póki się w tym nie rozeznamy. Po rozeznaniu okazywało się, że ufoki to chyba ludzie, ale za jakieś badziewne papugi, mahonie i grudki złota (na ciul to komu potrzebne?) można u nich kupić niesamowite noże, siekierki i kociołki z czegoś ciemnoszarego i bardzo twardego (oprawienie, rozebranie i ugotowanie pekari nigdy nie było tak proste), flaszkę z płynnym szczęściem (strasznie piecze ale warto), i taki grzmiący kij, który może urwać głowę (dawno nie odwiedziliśmy naszych sąsiadów Karaibów). To nijak nie są reprezentatywne sytuacje dla kontaktów między prymitywnymi ludami. Zresztą nawet handel nie gwarantował przyjaznych relacji. Taki Cook jak tubylcom nadepnął na jakiś odcisk to skończył z głową urżniętą przy samej dupie.
Soul33 napisał(a): To jest motyw, o którym słyszałem wielokrotnie w książkach i sam widziałem na filmach podróżniczych. Jest też mnóstwo filmów w Internecie.Soul, serio uważasz, że to co odwiedzali Halik z Cejrowskim miało cokolwiek wspólnego z prawdziwymi pierwotnymi ludami?
Soul33 napisał(a): Ewolucja nie tworzy mechanizmów, które są szkodliwe, a przemoc bez istotnego powodu przynosi więcej strat niż zysków. Dopiero, gdy zajdą specyficzne warunki może stać się korzystna. Ale to nie jest standard i codzienność.Aha. A teraz zauważ jedną rzecz. Kobieta w realiach przednowoczesnych rodzi około 8 dziecek. To oznacza, że pojemność środowiska jest wypełniona po sufit. Ci ludzie zawsze byli na granicy biologicznego przetrwania. To była gospodarka permanentnego niedoboru. Drobne wahnięcie warunków i nadmiarowa populacja umierała z głodu. W tych realiach przemoc nie wiązała się z jakimś wielkim ryzykiem, a zyski mogły być olbrzymie.
Tutaj jest artykuł z Uniwersytetu w Nebrasce na temat walk pomiędzy plemionami Indian Ameryki Północnej
http://plainshumanities.unl.edu/encyclop...gp.war.023
Istnieją dowody na zbiorowe zabójstwa, ale oznaki wskazują na stan niedożywienia zabitych, co najprawdopodobniej oznacza, że spowodował to głód. Czyli walka toczyła się o bardzo ograniczone zasoby, a o takim przypadku wyraźnie wspomniałem.
Soul33 napisał(a): Może dlatego, bo tam, gdzie ktoś uprawiał rolę, jak właśnie Bantu, wtedy łowcy-zbieracze przenoszą się gdzie indziej.No. Tak po prostu się wynosili. Na gorsze tereny, mogące utrzymać mniejszą populację, czyli iluś członków plemienia musi umrzeć z głodu.
Soul33 napisał(a): Z pewnością możliwość wyżywienia się z roli sprawia, że takie społeczności nie rywalizują o tereny łowieckie.Jak pisałem, w czasach przednowoczesnych kobieta rodziła 8 dziecek. Ile czasu zajmie po kolonizacji nowego terenu, zanim zaczną rywalizować o tereny uprawne?
Soul33 napisał(a): Istnieje hipoteza wyrżnęli ich w pień, ale to nie jest pewne. Wydaje się, że ich kontakt mógł być ograniczony.No. Tak se po prostu wymarli.
Soul33 napisał(a): Wygląda też na to, że nawet brali śluby.Przymieszka jest szczątkowa, przynajmniej jeśli chodzi o Y-DNA. Baby faktycznie, miały większe szanse na przeżycie.
Soul33 napisał(a): Choćby już z tych powodów nie mieli szans w konkurencji.Neandertalczycy jak najbardziej byli w stanie skutecznie konkurować z H. sapiens i nawet ich wypierać. Ale tylko do czasu. Rewolucja behawioralna zmieniła wszystko.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.


