Nonkonformista napisał(a):Gawain napisał(a):Tyle, że ja sobie wątpliwości po trochu rozpracowywałem. I doszedłem do wniosku, że po pierwsze wiara nie jest nieracjonalna. Jest aprioryczna i uwarunkowująca tj. generuje inne postawy niż niewiara, a po drugie daje realne efekty. Nie definiowałem jakoś ściśle Boga tylko przyjąłem pewne spektrum prawdopodobnych tez (kim jest i tak pewnie nie da się rozumem pojąć) i z każdej mańki wychodziło mi to samo tj., że Bóg nie jest żadną przeszkodą w rozumieniu świata, w niczym nie przeszkadza, mam podstawy do tego, żeby uznać Jego istnienie i koniec końców przyjęcie istnienia jest dla mnie dobre. A potem po prostu trafiło mi się solidne utwierdzenie w tej perspektywie. I tyle. Od dłuższego czasu nie mam wątpliwości co do istnienia. Jak już jakieś mam to są nieco innej natury. Ale do ateizmu czy agnostycyzmu nie ma szans żebym wrócił. Po prostu dwoma drogami doszedłem do wniosku, że Bóg jest.
Wiem, że dawno to było, ale muszę się odnieść. Brakuje już takich rozmów na tym forum, a to kwestia istotna.
Też się mi wydawało, gdy się nawróciłem, że wiara jest racjonalna. Otóż nie jest.
Wiara jest. Nie myl wiary z religią. Wychodząc z założeń ewolucyjnych jest ona elementem, ktory racjonalnie wspomaga przetrwanie.
Cytat:Jest absurdalna - szczególnie chrześcijaństwo, które jest przecież ofiarą z człowieka Jezusa dla Boga, by zmazać jakiś wydumany grzech. Jak to powiedział kiedyś Hitchens /narodziliśmy się chorzy i nakazano nam wyzdrowieć/.
Każdy rozbudowany zestaw tez da się tak rozebrać na kawałki, że z osobna będą sobie przeczyć i udowadniać co się chce. Ot, erystyka.
Cytat:Jeśli Bóg jest to gdzie? Przecież jeśli jest, to istnieje w czasoprzestrzeni, a do tej pory jest niewykrywalny przez żadne nasze narzędzia badawcze. Zresztą Gagarin w niebie był i Boga nie widział. Mnie to przekonuje.
Chłopie... Po pierwsze można iść w panteizm, można iść w wieloświat i wszechświat powracający, można lokować Boga poza czasem i przestrzenią, bo przecież co czarna dziura to osobliwość... Fizyczne lokowanie wszechmocnego bytu, w obszarze widzialnego spektrum jest absurdalne. Na tej zasadzie nie ma Gagarin nie widział mnie, to znaczy, że mnie nie ma? Z Orbity nie widział papieża, znaczy go nie było? Argument z Silentium Universi da się rozpracować na pierdyliard sposobów i wyskakujesz z czymś takim?
Cytat:Zresztą Bóg chrześcijański jest wewnętrzne sprzeczny /wszechmoc wyklucza wszechwiedzę i odwrotnie/.
Jakie wiara daje efekty?
Jak wszechmoc wyklucza wszechwiedzę? To raczej wszechmiłosierdzie wyklucza dwa poprzednie. Bo zasada wszechmocy warunkuje wszechwiedzę. Jeżeli masz wiedzę totalną to masz władzę totalną. Jeżeli masz władzę i wiedzę i czynisz świat pełnym bólu i cierpienia, któremu możesz zapobiec to miłosierdzie jest źle definiowane albo go nie ma, albo nie rozumiemy przesłanek, bo nie mamy wszechwiedzy. Z resztą od lat to wałkujemy...
Efekty wiary i religijności to dwie różne sprawy. Jak wierzysz aksjologicznie i sztywno w obiegowe ramy upraszczające syntezę to wychodzi, że tak się żyć nie da, bo rozum boli i się nic nie sprzęga. Wiara niesie siłę potrzebną do przesuwania granic samego siebie. Nawet mała i licha. Religijność to zaś często wynik lenistwa i nie wynika z wiary tylko z przyjęcia a priori całego schematu widzenia świata.
Cytat:Jedynie negatywne niestety - wiem to po sobie.Dlatego się cieszę, że wróciłem do ateizmu, a może będę buddystą. Tam cierpienie jest faktycznie potraktowane normalnie, a nie chwalone jak w tej amoralnej religii - chrześcijaństwie.
No i tu jest problem. Polecam tekst o św. Faustynie i Nietzschem.
https://www.tygodnikpowszechny.pl/ks-joz...che-183121
Widzisz, ja nie umiem być chrześcijaninem od nastawiania policzka, bo u mnie nawet poddanie się jest aktem przekory i próbą działania na około, żeby wyszło na moje. Inaczej nie umiem. Natomiast jest pewne pensum "woli ku mocy", które uruchamia wiara i pozwala to znieść i przetrawić o wiele więcej niż normalnie by się zniosło. Niezależnie od tego jak ten mechanizm działa i jakie ma podłoże - działa. I za to odpowiada wiara a nie konkretna religia.
Sebastian Flak


Dlatego się cieszę, że wróciłem do ateizmu, a może będę buddystą. Tam cierpienie jest faktycznie potraktowane normalnie, a nie chwalone jak w tej amoralnej religii - chrześcijaństwie.