Zdmuchuję kurz z wątku, bo jakby nie patrzeć - istnieje cień szansy, że temat marihuany drgnie może o milimetr w bardziej racjonalnym kierunku. A może jednak przemawia przeze mnie naiwność? Jak myślicie, Drodzy?
Pierwszy krok został już poczyniony i trzeba to zapisać na konto PIS - w końcu medyczna marihuana przeszła za ich pierwszej kadencji, choć nie można zapominać o roli, jaką odegrał wówczas Liroy. W ostatnich latach eksplodował także rynek konopi siewnych - punkty (zarówno sklepy, jak i automaty) z preparatami zawierającymi CBD/CBG (od suszy począwszy, przez olejki, na lizakach skończywszy) można już chyba spotkać w każdym nie tylko większym, ale i nawet średnim, powiatowym mieście. Widok charakterystycznego, siedmioramiennego listka wręcz spowszedniał i zamiast z dworcowymi ćpunami, coraz większej liczbie Polaków kojarzy się z chorym na stwardnienie rozsiane krewnym, a nawet konopną herbatką.
Nie bez znaczenia jest też nasze otoczenie. Kolejne państwa dekryminalizują posiadanie pewnej ilości marihuany. O Holendrach czy Czechach się już nawet nie wspomina, wystarczy spojrzeć gdzie podążają Niemcy - kraj o dwakroć większej populacji.
Temat marihuany jest nad Wisłą niema tak samo kontrowersyjny jak aborcja. I nie chodzi mi teraz o znaczenie obydwu problemów, gdyż z wiadomych względów kwestia aborcji jest po prostu ważniejsza. Niemniej widzę tu to samo przywiązanie do mitów z jednej oraz do niewłaściwej, nienadążającej za zmieniającą się rzeczywistością tradycji z drugiej strony.
Chciałbym ożywić ten wątek i poznać Waszą opinię. Nie tylko na szansę dekryminalizacji, a docelowo może nawet legalizacji konopi indyjskich w Polsce, którego to głosu upatruję we wzmocnionej progresywnej części nowego parlamentu. Ciekawi mnie też Wasze zdanie na temat samej marysieńki - wszak wątek ma już przeszło 10 lat, sporo mogło się zmienić w Waszym nastawieniu czy doświadczeniach. Sam chętnie podzielę się własnymi, ale nie chcę robić teraz esejo-wątku, dlatego pozwolę sobie na kolejny post nieco później.
Pierwszy krok został już poczyniony i trzeba to zapisać na konto PIS - w końcu medyczna marihuana przeszła za ich pierwszej kadencji, choć nie można zapominać o roli, jaką odegrał wówczas Liroy. W ostatnich latach eksplodował także rynek konopi siewnych - punkty (zarówno sklepy, jak i automaty) z preparatami zawierającymi CBD/CBG (od suszy począwszy, przez olejki, na lizakach skończywszy) można już chyba spotkać w każdym nie tylko większym, ale i nawet średnim, powiatowym mieście. Widok charakterystycznego, siedmioramiennego listka wręcz spowszedniał i zamiast z dworcowymi ćpunami, coraz większej liczbie Polaków kojarzy się z chorym na stwardnienie rozsiane krewnym, a nawet konopną herbatką.
Nie bez znaczenia jest też nasze otoczenie. Kolejne państwa dekryminalizują posiadanie pewnej ilości marihuany. O Holendrach czy Czechach się już nawet nie wspomina, wystarczy spojrzeć gdzie podążają Niemcy - kraj o dwakroć większej populacji.
Temat marihuany jest nad Wisłą niema tak samo kontrowersyjny jak aborcja. I nie chodzi mi teraz o znaczenie obydwu problemów, gdyż z wiadomych względów kwestia aborcji jest po prostu ważniejsza. Niemniej widzę tu to samo przywiązanie do mitów z jednej oraz do niewłaściwej, nienadążającej za zmieniającą się rzeczywistością tradycji z drugiej strony.
Chciałbym ożywić ten wątek i poznać Waszą opinię. Nie tylko na szansę dekryminalizacji, a docelowo może nawet legalizacji konopi indyjskich w Polsce, którego to głosu upatruję we wzmocnionej progresywnej części nowego parlamentu. Ciekawi mnie też Wasze zdanie na temat samej marysieńki - wszak wątek ma już przeszło 10 lat, sporo mogło się zmienić w Waszym nastawieniu czy doświadczeniach. Sam chętnie podzielę się własnymi, ale nie chcę robić teraz esejo-wątku, dlatego pozwolę sobie na kolejny post nieco później.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.

