DziadBorowy napisał(a): No widzisz, a moja żona która z feminizmem sympatyzuje odebrała ten film jako mizogoniczny. Bella to nic innego jak kolejna męska fantazja na temat Elizy Pigmaliona skrzyżowana z popkulturalnym motywem Pixie Girl z przypudrowana dla niepoznaki pseudofeministycznym pudrem, bo inaczej wyszło by to wszystko niepoprawne politycznie.
A ja byłem z osobą, która też sympatyzuje z feminizmem i była zachwycona. Tak samo niektóre "feministyczne" krytyczki. Film ma różny odbiór.
DziadBorowy napisał(a): Bo i co zyskuje główna bohaterka przez swoje ekskapady skoro pod koniec filmu i tak wraca do punktu wyjścia?
Tutaj będzie mocno spoilerowo, więc jak ktoś nie oglądał, to informuje SPOILERY SPOILERY SPOILERY SPOILERY SPOILERY SPOILERY
Ja odbieram końcówkę łopatologicznie, bo chyba tak należy odbierać, nie było żadnego drugiego dna. Czyli, że faceci tą niedojrzałą kobietę(z mózgiem dziecka) próbowali ustawić na swoją modłę, a ona poznając świat, kreowała własne plany na swoje życie. Najpierw doprowadziła " najlepszego ruchacza" do szaleństwa, bo nie chciała być jego seksualną zabawką na wyłączność, a na koniec pojawił się były mąż jej ciała (a nie świeżego mózgu). Ta postać męża w ogóle tak na koniec, trochę z dupy wprowadzona jako taki toksyczny mizogin, który chce ją uwięzić i wykastrować. Ona oczywiście mu się przeciwstawia i odwraca sytuację, bo wszczepia mu mózg kozy. I tak się kończy ten film, nasza bohaterka pokonała mężczyzn, jest niezależną WOMEN i pije sobie drinki, a facecik w ogrodzie żre trawę, GO WOMEN GO.
Chyba zabrakło jakiegoś angażującego konfliktu w tym filmie, bo "kobieta konta świat" czy "kobieta kontra faceci" jakoś mnie nie urzekło.
Cytat:Być może to wina książki, która była napisana w latach 90 - ale tu tylko gdybam, bo nie czytałem i po oglądnięciu filmu raczej nie przeczytam.
Czytałem jakieś opinie, że film znacząco odbiega od książki, ale to zazwyczaj się czyta tego typu komentarze w przypadkach ekranizacji.

