Nonkonformista napisał(a): Przeczytałem właśnie krótką książkę "Buddyzm dla początkujących" i mam do was pytanie, które nastąpi po cytacie z tej książki:
"(...) oświecenie to nie coś, co możesz otrzymać lub znaleźć; to coś, co odkrywasz na nowo - stan bycia, który zawsze w sobie miałeś, ale zasłaniały go wymyślone historie i fałszywe koncepcje".
Muszę przyznać, że ja właśnie tak traktowałem oświecenie, jako coś, co można otrzymać od bodhisatwy właśnie lub coś, co można znaleźć. Myślę, że tak - niestety - myśli większość. A wy jak pojmujecie to buddyjskie oświecenie?
Ostatnio się w te tematy zaczęłam wgłębiać, nie tylko od strony buddyzmu, ale tak ogólnie od strony mistycyzmu w różnych religiach, np. advaita vedanta w hinduizmie, i myślę że kluczowa jest tu kwestia naszej ziemskiej tożsamości, czyli tego co rozumiemy przez nasze "ja". Tym wyzwoleniem jest uświadomienie sobie, poparte osobistym doświadczeniem, że nasza ziemska tożsamość to tylko iluzja umysłu, w rzeczywistości nie istnieje, nie jest niczym realnym, jest tylko czymś umownym, co powstało na skutek stworzenia języka i nazywania wszystkiego, a jednak wokół tego naszego ziemskiego, urojonego ego wszystko się kręci i powstaje w głowie cała masa różnych problemów, myśli, pragnień, prób pompowania ego, porównywania się z innymi, zamartwiania się przyszłością, albo myśleniem o przeszłości itp. W momencie, gdy człowiek sobie uświadamia, że to wszystko jest umowne i nie istnieje tak realnie, to właściwie wszystkie te problemy zaczynają stopniowo znikać, bo po cholerę tracić energię i dobre samopoczucie na coś co jest tylko iluzją w głowie? Wtedy pozostaje tylko świadoma obecność doświadczająca życia "tu i teraz", tylko to staje się tak naprawdę rzeczywiste, sam fakty bycia, istnienia, zbieranie doświadczeń, bez zbędnych rozkmin, które też są tylko wytworem naszej głowy.
