kmat napisał(a): No parę klap kinematografii na siłę modernistycznej to było, wystarczy wspomnieć Rings of Pała czy netfliksowego Wiedźmaka. Z tym że Rębajło nie rozumie sedna problemu. To nie były produkcje słabe przez nadmiar pc. To były produkcje słabe przez kiepską fabułę, worldbuilding, postaci, dialogi i kompletny brak pomyślunku twórców. Jak w najnowszej Diunie Lieta-Kynesa przerobili na czarną kobietę, to pies ze złamaną dupą się nie przyczepił. Bo to był bardzo dobry Liet-Kynes. Da się. Nie tu jest problem. Jeden ciul, czy mała syrenka będzie biała, czarna, żółta czy ajnuidalna. Ważne, żeby historia była ciekawa, się spinała, a wykonanie miało ręce i nogi. Kiedyś Rębajło to rozumiał, ale od jakiegoś czasu coraz bardziej wjeżdża mu biały węgorz pierdolenie o lewactwie i postępactwie.
Problem nie tylko tu leży. Politpoprawne filmy są złe, bo świat przedstawiony musi być wewnętrznie spójny, opowieść musi mieć swoje tempo i swoją logikę. Filmy z wduszanymi postaciami o motywacjach z dupy i logiką z dna flaszki z jabolem i końcówki blanta tworzy treści podobne niesławnym Krakowskim Potworom czy też nowotworom MCU. Można stworzyć zajebisty film z ogrem i osłem w roli głównej. Można stworzyć zajebisty film z silną postacią kobiecą (Erin Brockovich!). Można świat przedstawiony stworzyć prosty ale wciągający (Supernatural!). Albo świat i bohatera zupełnie odjechanego (Dr Who!). Wszystko ze smakiem i dobre. Problemem jest to, że politpoprawność to zbiór założeń, które trzeba umieścić, żeby osobowierni w wierze zauważyli, że jest politpoprawnie i móc sobie spijać z dzióbków. No i to niszczy podwaliny każdej fabuły. Zamiast opowieści mamy ulotkę z agitpropem. To jest niestrawne.
Sebastian Flak

