Sofeicz napisał(a): Tu nie chodzi o jakieś twarde „wytyczne” a raczej o genius loci.Jeśli masz na myśli to, że wrzucanie homofobicznych, mizoginistycznych, ksenofobicznych czy rasistowskich żartów uznaje się dzisiaj za niewłaściwe, to się zgadzam. Z tym, że to jest raczej posunięcie w dobrą stronę.
W ZSRR nie było formalnej cenzury, a i tak każdy redaktor naczelny czy inny decydent wyczuwał dokładnie, co wolno, a co nie wolno.
Cytat:Teraz też każdy szef wytwórni czy redaktor baczy, żeby nie zostać wzięty na cel wzmożonych aktywistów, bo mu dystrybutorzy zastrajkują i zyski pójdą się ...A zdażyło się tak kiedykowiek ostatnio, że jakiś film nie przeszedł do dystrybucji przez lewicowych aktywistów? Jeśli chodzi o protesty, to przypomina mi się parę niedawnych - "Zielona Granica" czy "Benedetta", ale te jakoś niezbyt pasują do Twojej tezy gdyż grupa oburzonych to przedstawiciele drugiego biegunu politycznego

Z drugiej strony, to mit jakoby "kiedyś to było", twórcy byli od zawsze notorycznie ograniczani byli przez cenzurę. Ileż to filmów w poprzednich dekadach edytowano przed wypuszczeniem czy wręcz wstrzymywano i to w krajach tradycyjnie uznawanych za ostoję wolności słowa? "Żywot Briana" to tylko wierzchołek góry lodowej i jakoś dziwnie mamy w przeważającej części do czynienia z przykładami obrazy religijnej czy innych konserwatywnych wartości.

