Osiris napisał(a): Z drugiej strony, to mit jakoby "kiedyś to było", twórcy byli od zawsze notorycznie ograniczani byli przez cenzurę. Ileż to filmów w poprzednich dekadach edytowano przed wypuszczeniem czy wręcz wstrzymywano i to w krajach tradycyjnie uznawanych za ostoję wolności słowa? "Żywot Briana" to tylko wierzchołek góry lodowej i jakoś dziwnie mamy w przeważającej części do czynienia z przykładami obrazy religijnej czy innych konserwatywnych wartości.
Chyba nie wiesz, jak działają wytwórnie filmowe.
W samym Hollywood jest tylko kilku najwybitniejszych reżyserów, którzy mają tzw. „final cut” czyli dostają wolną rękę co to scenariusza, doboru obsady, realizacji i ostatecznego montażu.
A cała reszta, w tym nawet znane nazwiska, jest wynajmowana do realizacji zdjęć, a montażem i postprodukcją zajmuje się wytwórnia i jej „redaktorzy”.
Dlatego po przemaglowaniu przez machinę wytwórnianą dostajemy takie „poprawne” cosie.
W Europie jest trochę inaczej, bo tu obowiązuje podejście bardziej autorskie (a mniej liczą się zyski).
Ale i tak, kiedy wypuścisz coś bardziej ostrego, to dostaniesz inną, bardziej restrykcyjną kategorię wiekową i już zlatujesz z multipleksów do kin studyjnych.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

