Wojna zapewne rozstrzygnie się nie militarnie a ekonomicznie. Jeśli zachód utrzyma jakiś sensowny poziom finansowania i wsparcia, to Rosja w pewnym momencie zejdzie na zawał. A wtedy sporny będzie nie Krym tylko Kubań.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

