Osiris napisał(a): No ale jakich wytycznych? Właśnie o to pytałem, jakie konkretnie wytyczne lewicowi aktywiści przedstawiają i jak one są reprezentowane w tych filmach, co rzekomo powoduje, że nie da się ich oglądać.
Sof trafnie to ujął:
Sofeicz napisał(a): Tu nie chodzi o jakieś twarde „wytyczne” a raczej o genius loci.
W ZSRR nie było formalnej cenzury, a i tak każdy redaktor naczelny czy inny decydent wyczuwał dokładnie, co wolno, a co nie wolno.
Teraz też każdy szef wytwórni czy redaktor baczy, żeby nie zostać wzięty na cel wzmożonych aktywistów, bo mu dystrybutorzy zastrajkują i zyski pójdą się ...
Od siebie dodam, że wprowadzany jest paradygmat wciskania na siłę postaci i zachowań, zupełnie oderwanych od rzeczywistości świata przedstawionego. Wszędzie ma być przekalkowana i przefiltrowana przez lewicowe poglądy współczesność i wciskane aprobowane współcześnie zachowania i konstrukty społeczne. Sensu być nie musi.
Hans Żydenstein napisał(a): Wytyczne są dosyć twarde : https://www.tvp.pl/75360251/oscary-2024-...-nominacji
Cytat:Chociaż jeden z odtwórców ról pierwszoplanowych lub ważnej roli drugoplanowej musi mieć inne rasowe pochodzenie.
Co najmniej 30 proc. aktorów wcielających się w postaci drugoplanowe i epizodyczne musi reprezentować przynajmniej dwie spośród tych grup: kobiety, mniejszości rasowe, osoby LGBTQ+, osoby z niepełnosprawnością fizyczną lub intelektualną, niedosłyszące.
Główny wątek fabuły filmu musi być związany z przynajmniej jedną spośród tych grup: kobiety, mniejszości rasowe, osoby LGBTQ+, osoby z niepełnosprawnością fizyczną lub intelektualną, niedosłyszące.
A temu to można dać spokój. Tutaj mogą powstawać filmy pod dany schemat i nie muszą być denne. Problem leży w tym, że ww. wytyczne mają znajdować się w filmach historycznych, sci-fi i fantasy, horrorach itd. Ja jestem zdania, że nie ma większego przekłamania jak wciskanie współczesności wszędzie tam gdzie obraz świata przedstawionego na to wręcz nie pozwala. Czekam na film hard sci-fi w którym kosmici będą się rozmnażać przez podział plechy i będą jednolitą grupą etniczną opartą o biomechanikę zaś zmysły będą mieli oparte o multimodalne narządy wzmacniające się według zapotrzebowania. Wszystko powiązane z perfekcyjnie opanowaną genetyką i nanobotami. Reasumując. Historia o ich podróży między gwiezdnymi światami, problemami i dylematami może być epicka. Rozmnażanie, zdrowie i społeczne problemy nieprzedstawione albo tylko w samym pobocznym zarysie. I co wtedy? Gówno. Wartość artystyczna obrazu nie będzie mieć znaczenia, bo nie ma tam wciśniętego na siłę parytetu...
Osiris napisał(a): Jeśli masz na myśli to, że wrzucanie homofobicznych, mizoginistycznych, ksenofobicznych czy rasistowskich żartów uznaje się dzisiaj za niewłaściwe, to się zgadzam. Z tym, że to jest raczej posunięcie w dobrą stronę.
Szukanie na siłę homofobii, mizoginii, ksenofobii i rasizmu w jakichś tam dziełach tylko dlatego, że nie ma tam znaczącego odsetka gejów, silnych i niezależnych kobiet, refudżłelkomizmu i masy grup etnicznych znanych z XXI wieku na planecie Ziemia to zjawisko obrazujące poważne zaburzenia postrzegania rzeczywistości i rozwijającą się paranoję, bo jedyna logika jaka za tym stoi to fakt, że jeżeli nie będzie tych grup przedstawionych w mainstreamie to z niewiadomych przyczyn grozi im jakieś potężne zagrożenie ze strony patriarchatu, który nie wiadomo czym dokładnie jest, ale jest związany jest białą samczą supremacją, zaś cała reszta grup etnicznych temu patriarchatowi podlega w sposób nie do końca wyjaśniony.
Cytat:Z drugiej strony, to mit jakoby "kiedyś to było", twórcy byli od zawsze notorycznie ograniczani byli przez cenzurę. Ileż to filmów w poprzednich dekadach edytowano przed wypuszczeniem czy wręcz wstrzymywano i to w krajach tradycyjnie uznawanych za ostoję wolności słowa? "Żywot Briana" to tylko wierzchołek góry lodowej i jakoś dziwnie mamy w przeważającej części do czynienia z przykładami obrazy religijnej czy innych konserwatywnych wartości.
Ale tu nie ma mowy o żadnej cenzurze tylko o konieczności dodawania wątków z dupy w fabułach, w których owe wątki to bezsensowna wklejka i kalka współczesności. Co by nie mówić o komunie to wątek dobrego milicjanta, szlachetnego aparatczyka, złego solidarucha, wyklętego zbrodniarza, pracowitego rolnika czy robola to nie był must have jakiejkolwiek fabuły. Bo liczyła się opowieść.
Sofeicz napisał(a): Chyba nie wiesz, jak działają wytwórnie filmowe.
W samym Hollywood jest tylko kilku najwybitniejszych reżyserów, którzy mają tzw. „final cut” czyli dostają wolną rękę co to scenariusza, doboru obsady, realizacji i ostatecznego montażu.
A cała reszta, w tym nawet znane nazwiska, jest wynajmowana do realizacji zdjęć, a montażem i postprodukcją zajmuje się wytwórnia i jej „redaktorzy”.
Dlatego po przemaglowaniu przez machinę wytwórnianą dostajemy takie „poprawne” cosie.
W Europie jest trochę inaczej, bo tu obowiązuje podejście bardziej autorskie (a mniej liczą się zyski).
Ale i tak, kiedy wypuścisz coś bardziej ostrego, to dostaniesz inną, bardziej restrykcyjną kategorię wiekową i już zlatujesz z multipleksów do kin studyjnych.
A co za tym idzie zyski spadają wykładniczo. Do tego dochodzą polityki platform streamingowych. Jeżeli film jest obrazoburczy dla części widowni i nie porusza wątków do przyklaskiwania to najpewniej po prostu zostanie pominięty. Czy tego chcą konsumenci? Niekoniecznie. Czy takie zachowanie to lepienie fałszywego obrazu rzeczywistości? Owszem.
kmat napisał(a): Prawda. Zresztą to nie tylko w filmie tak jest. Feministyczne fantasy to jedno z większych nieszczęść. Z tym, że to w zasadzie działa przy agitpropie każdej opcji.
Z tym, że Smoleńsk czy inna Faustyna nie są filmami forsowanymi niczym np. taki RoP, na który poszedł miliard zielonych i chyba większość wydali na wsparcie związków zawodowych i zabezpieczeniu przed pozwami.
Ayla Mustafa napisał(a): Jakie zaginione ogniwo między elfem a orkiem? W dziełach Tolkiena debilne i płytkie jest to, że dobrzy bohaterowie zwykle wyglądają dobrze na ciele, a źli bohaterowie wyglądają zwykle źle na ciele. Elfy są dobre, a orkowie, trole i Smigol są źli.
No to tak nie jest. Zło jest na początku piękne ale setki lat zezwierzęcenia deformuje umysły i dusze. Sauron był Majarem. Morgoth był Ainurem. Wszystko to istoty boskie i piękne.
Cytat: Dużo lepsze są tu "Gwiezdne Wojny", w których niebywale oszpecony na ciele Darth Vader na koniec ukazuje swe dobro, w które wierzył jego syn.
W dziełach Tolkiena jest jakikolwiek dobry ork lub trol?
Orkowie to torturowane i wypaczone przez Saurona morczne elfy. Trolle to bodaj twory czarnej magii Morgotha. Poza tym smoki są piękne a to też postaci z magii Morgotha. Podobnie dzieła czarnej magii są niebywale pociągające i zgubne.
Cytat:
Mejza mać! "Shrek" jest w tej kwestii na wyższym poziomie niż Tolkien.
Dupa tam. Zgłąb temat.
Sebastian Flak


