Różne wątki można umieścić w serialu, filmie czy książce tak, żeby miały sens, a można umieścić je tak, że nie mają sensu kompletnie.
Przypomina mi się serial "Anne with an E", będący politycznie poprawną wersją "Ani z Zielonego Wzgórza". Na początku zapowiadało się, że będzie to serial bardziej realistyczny niż książka i serial z Megan Follows. Pokazano realia ciężkiej pracy w gospodarstwie, a Ania wykazywała objawy PTSD w związku ze swoim wcześniejszym pobytem w przytułku. Zaraz potem zaczęły się pojawiać wszystkie możliwe uciskane mniejszości, w większości przypadków bez sensu. Gilberta uczyniono dość wcześnie sierotą, głównie po to, żeby mógł zaciągnąć się na statek, popłynąć na Trynidad, poznać czarnego ziomka, który następnie przybył do Kanady i osiadł w zamieszkanych przez innych czarnych slumsach w Charlottetown. Slumsach wymyślonych specjalnie po to, żeby wprowadzić czarnych do serialu. Ciotka Józefina okazuje się lesbijką, która urządza w swoim domu imprezy przypominające queer party z przełomu XX i XXI wieku. W jednym z odcinków pojawia się też łopatologicznie przedstawiony feminizm. Otóż panie z Avonlea, które pięć minut wcześniej były tradycyjnymi, pruderyjnymi gosposiami nagle robią jakieś zebranie, na którym zachwycają się feminizmem i pouczają Marylę, że jest ważny. Pięć minut później znów są tymi samymi gosposiami. Nawiasem mówiąc, twórcom filmu kompletnie umknęło, że mogli wykorzystać materiał który mieli podetknięty pod nos w książce, w której to Maryla i Mateusz wykazują się większą "postępowością" niż wielu ich sąsiadów, w tym rodzice Diany, decydując się na kształcenie Ani. Później jeszcze pojawili się Indianie, do których życzliwie odnosiła się oczywiście tylko Ania.
Żeby było ciekawiej, wszystkie te motywy pojawiły się w serialu o doktor Quinn, tylko tam zostało to zrobione z głową i oglądając nie ma się wrażenia, że mamy do czynienia z ludźmi z naszych czasów przebranymi w dawne ciuchy, a żenadometr nie wybija bez przerwy w górę.
Przypomina mi się serial "Anne with an E", będący politycznie poprawną wersją "Ani z Zielonego Wzgórza". Na początku zapowiadało się, że będzie to serial bardziej realistyczny niż książka i serial z Megan Follows. Pokazano realia ciężkiej pracy w gospodarstwie, a Ania wykazywała objawy PTSD w związku ze swoim wcześniejszym pobytem w przytułku. Zaraz potem zaczęły się pojawiać wszystkie możliwe uciskane mniejszości, w większości przypadków bez sensu. Gilberta uczyniono dość wcześnie sierotą, głównie po to, żeby mógł zaciągnąć się na statek, popłynąć na Trynidad, poznać czarnego ziomka, który następnie przybył do Kanady i osiadł w zamieszkanych przez innych czarnych slumsach w Charlottetown. Slumsach wymyślonych specjalnie po to, żeby wprowadzić czarnych do serialu. Ciotka Józefina okazuje się lesbijką, która urządza w swoim domu imprezy przypominające queer party z przełomu XX i XXI wieku. W jednym z odcinków pojawia się też łopatologicznie przedstawiony feminizm. Otóż panie z Avonlea, które pięć minut wcześniej były tradycyjnymi, pruderyjnymi gosposiami nagle robią jakieś zebranie, na którym zachwycają się feminizmem i pouczają Marylę, że jest ważny. Pięć minut później znów są tymi samymi gosposiami. Nawiasem mówiąc, twórcom filmu kompletnie umknęło, że mogli wykorzystać materiał który mieli podetknięty pod nos w książce, w której to Maryla i Mateusz wykazują się większą "postępowością" niż wielu ich sąsiadów, w tym rodzice Diany, decydując się na kształcenie Ani. Później jeszcze pojawili się Indianie, do których życzliwie odnosiła się oczywiście tylko Ania.
Żeby było ciekawiej, wszystkie te motywy pojawiły się w serialu o doktor Quinn, tylko tam zostało to zrobione z głową i oglądając nie ma się wrażenia, że mamy do czynienia z ludźmi z naszych czasów przebranymi w dawne ciuchy, a żenadometr nie wybija bez przerwy w górę.
Fanuel napisał(a): Dupa tam. Zgłąb temat.Myślę, ze filmy jednak bardzo Tolkiena spłycają.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.

