A nie jest przypadkiem tak, że wraz z pojawieniem się serwisów streamingowych ogólnie wzrosła liczba kiepskich produkcji bo tu liczy się nie tyle jakość a ilość. Takie uniwersum gwiezdnych wojen to 6 filmów przez 30 lat. A potem jak się otworzył worek to ciężko w ogóle zliczyć co tam się pojawiło. Taka masówka musi odbijać się na jakości. I czy nie jest przypadkiem tak, że ogólnym zalewie szajsu najbardziej obrywają filmy politycznie poprawne - bo po pierwsze mamy modę na marudzenie na polityczną poprawność, po drugie takie produkcje najbardziej rzucają się w oczy?
Osobiście pewnie bym był w stanie łyknąć z przyjemnością film w którym powiedzmy Karol Wielki jest Murzynem, pod warunkiem, że fabuła byłaby dobra a film przyzwoity. Problem w tym, że zdecydowana większość takich filmów jest po prostu kiepska i nadal byłaby kiepska, nawet gdyby żadnych wątków politycznie poprawnych by tam nie było. Przykładem jest tu ostatni sezon "Fargo". Bardzo średnio mi się podobał, ale nie dlatego, że był tam silnie zaakcentowany wątek feministyczny, ale dlatego, że ten wątek był źle napisany a serial wyraźnie odstawał jakością od wcześniejszych części.
Być może w tym, że przedstawione zostały one w sposób XXI wieczny a nie XIX wieczny a sceny z ich udziałem były po prostu wrzucone w ten sposób, że nie pasowały do fabuły i widz widział, że to jest wrzutka. Problem polityczno poprawnych wątków jest taki, że często wyglądają one jak po prostu lokowanie produktu. Jak oglądasz serial i nagle główni bohaterowie przy śniadaniu wyjmują pudełko płatków kukurydzianych Nestle i przez kolejne 5 minut zachwycają sie jakie te płatki są zajebiste to widz będzie miał jednak zgrzyt
Jeżeli mamy na przykład film o średniowieczu to spokojnie można tam umieścić wątek miłości gejowskiej i to się może trzymać kupy. Ale jak ci homoseksualni bohaterowie nagle zaczną mówić coś o równouprawnieniu, ślubach dla osób homo i krucjacie gejowskiej na Jerozolimę to film od razu się posypie
Tylko znowuż - tego typu produkcje para-historyczne nawet bez wątków politycznej poprawności bardzo często zawierają masę wątków które są totalnie ahistoryczne lub wrzucone na siłę. Ale przeciętny widz jest już do tego przyzwyczajony i nie rzuca mu się to w oczy jak ahistoryczne wątki politypoprawnościowe. Mamy tu przywołaną przez Lubmera Xenę Wojowniczą Księżniczkę. Przecież to był szajs taki sam jak spora część obecnych politycznie poprawnych gniotów - ale jakoś się to sprzedawało. I nie tylko dlatego, że "wówczas tak się kręciło" bo były przecież "poważne seriale" jak chociażby Robin z Sherwood z 1984
Osobiście pewnie bym był w stanie łyknąć z przyjemnością film w którym powiedzmy Karol Wielki jest Murzynem, pod warunkiem, że fabuła byłaby dobra a film przyzwoity. Problem w tym, że zdecydowana większość takich filmów jest po prostu kiepska i nadal byłaby kiepska, nawet gdyby żadnych wątków politycznie poprawnych by tam nie było. Przykładem jest tu ostatni sezon "Fargo". Bardzo średnio mi się podobał, ale nie dlatego, że był tam silnie zaakcentowany wątek feministyczny, ale dlatego, że ten wątek był źle napisany a serial wyraźnie odstawał jakością od wcześniejszych części.
Osiris napisał(a): Ale czy lesbijki nie istniały w XIX wieku? Feministki też nie? Gdzie tu jest problem?
Być może w tym, że przedstawione zostały one w sposób XXI wieczny a nie XIX wieczny a sceny z ich udziałem były po prostu wrzucone w ten sposób, że nie pasowały do fabuły i widz widział, że to jest wrzutka. Problem polityczno poprawnych wątków jest taki, że często wyglądają one jak po prostu lokowanie produktu. Jak oglądasz serial i nagle główni bohaterowie przy śniadaniu wyjmują pudełko płatków kukurydzianych Nestle i przez kolejne 5 minut zachwycają sie jakie te płatki są zajebiste to widz będzie miał jednak zgrzyt
Jeżeli mamy na przykład film o średniowieczu to spokojnie można tam umieścić wątek miłości gejowskiej i to się może trzymać kupy. Ale jak ci homoseksualni bohaterowie nagle zaczną mówić coś o równouprawnieniu, ślubach dla osób homo i krucjacie gejowskiej na Jerozolimę to film od razu się posypie
Tylko znowuż - tego typu produkcje para-historyczne nawet bez wątków politycznej poprawności bardzo często zawierają masę wątków które są totalnie ahistoryczne lub wrzucone na siłę. Ale przeciętny widz jest już do tego przyzwyczajony i nie rzuca mu się to w oczy jak ahistoryczne wątki politypoprawnościowe. Mamy tu przywołaną przez Lubmera Xenę Wojowniczą Księżniczkę. Przecież to był szajs taki sam jak spora część obecnych politycznie poprawnych gniotów - ale jakoś się to sprzedawało. I nie tylko dlatego, że "wówczas tak się kręciło" bo były przecież "poważne seriale" jak chociażby Robin z Sherwood z 1984
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

