Fanuel napisał(a): Nie no. Le Guin czy Andre Norton to akurat bardzo przyzwoite fantasy. J.K. Rowling też. Niemniej jak wszędzie problemem famifantasy jest worldbuilding. Jest jakaś wewnętrzna spójność potrzebna, jakaś "prawdziwość" emocji i motywacji, głębokość przeżyć czy rozpoznawalność schematów myślowych. O ile heroic fantasy z chłopem może mieć wymiar Conana czy Miecza Prawdy i nie ma znaczenia, który muskuł się napręża na której stronie, żeby całość miała wymiar odczuwany jako autentyczny dla świata przedstawionego, o tyle już chłop-geniusz musi mieć całą płaszczyznę zależności, żeby bzdury nie wyszły. Femifantasy próbuje nie robić nic dla uautentycznienia bohaterki.No ale właśnie Groby Atuanu „coś” robią. Tzn robią tyle, że przedstawiają bohaterkę jako element pewnego patriarchalnego systemu polityczno-religijnego. Z różnymi tego konsekwencjami, do których należy poważne ograniczenie jej możliwości działania. Jeszcze muszę się dowiedzieć, jak będzie później, wraz z dojrzewaniem autorki. Na razie czytam posłowia z retrospektywnego punktu widzenia.
Wydaje mi się, że Ty używasz terminu „femifantasy” jako synonimu „kiepskiego femifantasy”. No a jak termin zdefiniujemy tak, że musi oznaczać coś złego, to nie ma sensu dowodzenie, że oznacza coś złego.
