Fanuel napisał(a): Nie no. Le Guin czy Andre Norton to akurat bardzo przyzwoite fantasy. J.K. Rowling też. Niemniej jak wszędzie problemem famifantasy jest worldbuilding. Jest jakaś wewnętrzna spójność potrzebna, jakaś "prawdziwość" emocji i motywacji, głębokość przeżyć czy rozpoznawalność schematów myślowych. O ile heroic fantasy z chłopem może mieć wymiar Conana czy Miecza Prawdy i nie ma znaczenia, który muskuł się napręża na której stronie, żeby całość miała wymiar odczuwany jako autentyczny dla świata przedstawionego, o tyle już chłop-geniusz musi mieć całą płaszczyznę zależności, żeby bzdury nie wyszły. Femifantasy próbuje nie robić nic dla uautentycznienia bohaterki. Masa kobiecej fantastyki to bezpruderyjna podróż w odmęty orgiastycznych rozkazów domin-bohaterek, które przez szykany złego goblina mafiozy, który ukradł jej kanapki a była na prawdę, bardzo głodna, więc najpierw zeszły na drogę występku a potem plądrowały pludry wszystkiego co na drzewo nie spieprza. Łącznie z upokorzeniem goblina mafiozy i symbolicznym z nim seksem. W polskiej fantastyce chyba jedyna postać femifantasy, która jest świetnie napisana to Achaja. Dziady Polskiej Fantastyki robią lepszą literaturę nie dlatego, że wiedzą lepiej jak być kobietą, ale wiedzą jak budować światy i motywacje.
Tu muszę zgodzić się z zefciem, podporządkowujesz femifantastykę ze złą famifantastyką. Owszem, pewna słabość wynika z tego, że femifantasy aktywnie używa psychologizacji, tak więc otwiera to pole krytyki. Natomiast Conan i jego koledzy to wzory prostoty. Widzi łup to bierze, widzi potwora to zabija, widzi kobietę, no właśnie, wiadomo, proste jak chuj. Fantastyka męska, która używa psychologizacji, wystawia się na podobne ryzyko. A to Geralt niewychędożony miota się między różnymi moralnymi kompasami, różnymi związkami i miłostkami, a na końcu dnia i tak kto na trzy nie jest na drzewie, będzie wyruchany, ewentualnie zabity, czasem też i jedno i drugie, w tej kolejności (na szczęście). Taka Renfri z jej batystowymi majtkami. I to jeszcze przykład świetnej męskiej fantasy. A to tylko główni bohaterowie, których motywacje znamy z pierwszej ręki. Co z głównymi BBEG, którzy mogą w jednej chwili chcieć przerobić bohatera na supermana, żeby w następnej scenie chieć go zabić? Co z głównymi bohaterami, którzy w jednej scenie uciekają przed BBEG, żeby w następnej po jakimś żałosnym "mamy wspólnego wroga" z nim współpracować, żeby w następnej scenie po "tak zasadniczo to ty jesteś naszym wspólnym wrogiem" przed nim uciekać? Milony razy się oglądało, Wolverine, Blade, Fant4stic. Więc nie twierdź, że to jakaś domena domin w fantazjach fantasy autorskich aktorek. Ta granica nie przebiega na równoleżniku odgradzającym krainę XY od XX.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

