bert04 napisał(a): Tak z ciekawości, jeżeli ktoś by krytykował książki lub filmy "Przeminęło z wiatrem" to też byś używał tego argumentu? A co z Chatą Wuja Toma czy "Song of the South"? Gdzie dajesz granicę między serialem historycznym a "fabułą osadzoną w przeszłości", kiedy argument odzwierciedlania realiów epoki można zbyć tym powyższym tekstem? Question for a friend.Dla mnie granica zależy od samego twórcy. Jeśli mamy do czynienia z luźną adaptacją (jak w przypadku "Ania, nie Anna"), to niezbyt przeszkadzają mi dodatkowe wątki czy zmiany. W "Przeminęło z Wiatrem" widać intencję twórców przedstawienia świata w rzeczywistości historycznej (co nie znaczy, że im się udało) a działania bohaterów bardziej splatają się z ówczesnymi wydarzeniami. Ridley Scott jest tutaj ciekawym przykładem - jego filmy są na bakier z historią ale niektóre całkiem dobre, jak Gladiator. Tyle, że raczej nie chciał stworzyć dzieła wiernego źródłom więc dla mnie jest ok.
Cytat:Ostatnio w otchłaniach internetu dokopałem się tekstu, cytuję z pamięci, że Jezus był biały. Bo mianowicie jego ojciec to nie jakiś tam Józef, ale Bóg, a Bóg, wiadomo, wiedzą wszyscy, nie jest żadnym tam semitą. Więc, dlatego, w związku z tym i ergo, Jezus był biały.Sam fakt, że setkom milionów chrześcijan zupełnie nie przeszkadza przedstawianie Jezusa jako białego blondyna a jednocześnie niektórzy z nich dostają kociokwiku na widok Kleopatry o ciemniejszej karnacji prowadzi do wniosku, że tutaj nie chodzi o historyczną wierność a o uprzedzenia.
Cytat:To tak na marginesie. O ile mi wiadomo, skóry kolorować się nie da. To znaczy, da, ale dziś na to się mówi "blackfacing" i już nie robi się.Przecież Jacksonowi się jakoś udało
Tutaj chodzi o to, że z jakiegoś powodu karnacja skóry wywołuje większy oddzwięk niż kolor włosów. Cytat:W pewnym sensie, Ripley to po prostu kobieta, która po prostu wykonuje swoją robotę bez ciągłego zwracania wszystkim uwagi na to, że ma cycki i cipkę. Aspekt feministyczny jest, być może, że wzorem Kassandry jest ignorowana przez wszystkich mądrych facetów, być może przez to że ma cycki i cipkę. Tyle że ten jeden facet na końcu dnia okazuje się robotem (wiem, spoiler). Tak więc nie wiem. I wiadomo, że usadzanie kobiet w rolach teoretycznie męskich miało od wieków seksistowski aspekt, że kobietom po prostu prędzej współczujemy, niż facetom. Facet stracił żonę, dzieci, swoich przyjaciół? Niech przestanie się mazgaić i powystrzela wszystkich złych. Przy kobiecie, co innego, emocjonalnie widz prędzej się w nią wczuje, prędzej będzie jej współczuł. A jak kobieta potem powystrzela wszystkich złych, to też spoko.Rzecz w tym, że Ripley nie jest typowym stereotypowym przedstawieniem kobiety, w zasadzie jego przeciwieństwiem więc siłą rzeczy będzie wykonywać czynności tradycyjnie uznawane za męskie. Przecież o to biega w feminizmie albo czegoś tu nie rozumiem

Cytat:A połowa trafficu w internecie to pornografia. Jeśli nie więcej. Nie wiem, czy ocenianie według "większości" zawsze jest dobrym kryterium oceny, jeżeli, właśnie, filmy które zapadają w pamięci, zdobywają oskary, które jeszcze po latach są kolorowane, bo dzisiejszy widz ciągle może się nimi nacieszyć, to filmy łamiące owe stereotypy. A reszta to taniocha.Większość odpowiada za obowiązujące trendy w globalnej kinematografii a co jakiś czas pojawia się perełka lub dwie które przesuwają je w nowym kierunku. Jeśli filmy Arniego, Stallone'a czy Van Damma oraz ich wielu naśladowców były tak popularne w latach 90-tych, to było to odzwierciedlenie panującej w tamtym czasie popytu na tego typu twórczość i w pewnym stopniu poglądów widowni. Co z tego, że Lars von Tier nakręcił w 2000 r. "Tańcząc w ciemnościach" skoro większość ludzi tego nie widziała gdyż poszła do kina na "Gladiatora" czy "X-menów".
Cytat:Kiedy ostatnio oglądałeś film typu "muskularny macho ratujący bidulkę"? I mam na myśli film, w którym cała fabuła się na tym opiera, a nie jest to jakiś element na brzegu, jak w pierwszym odcinku drugiego sezonu Preachera.Ostatnio jest tego mniej ale masz serię fimów "Taken" z Liamem Neesonem, filmy Jasona Stathama (Transportery i inne takie) czy seria "Szybcy i wściekli" chociaż ta ostatnia odbiega trochę od tego modelu ponieważ kobiety partycypują w "ratowaniu". No i James Bond. Wystarczy przypomnieć sobie jaka gównoburza wybuchła gdy przez chwilę w ostatnim filmie agentem 007 została kobieta.
Cytat:To wszystko racja i prawda. Ale to wszystko odnosi się do realiów amerykańskich. Wciskanie na siłę murzynów na Olimp, do Sródziemia czy do Brokilonu ma sens w kontekście odbiorcy amerykańskiego. Ma sens w kontekście kulturalnej pozycji murzynów w USA w przeszłości i dziś. W kontekście europejskim ten narratyw tylko częściowo jest zrozumiały, zwłaszcza jak prowadzi do takich bezsensów, że dredy stają się częścią kultury murzyńskiej a ich używanie przez nie-murzynów jest traktowane jako kulturalne przywłaszczenie. Nie piję tu tylko do Tokarczuk, w Niemczech jednej piosenkarce zaproponowano, na serio, że jak chce występować na jakimś festiwalu Fridays for Future, powinna najpierw zgolić dredy. Serio, chciałbym, żeby to był żart albo przesada prawicowej sfery, ale tak nie było.Jeśli użycie tego elementu kulturowego jest ok, to tak samo "zawłaszczenie" Kleopatry w netflixowym serialu również nie powinno stanowić problemu. A jak było, wszyscy wiemy

Cytat:Przy okazji, western jako nurt filmowy bazuje na legendach Dzikiego Zachodu, w których motywem przewodnim było gloryfikowanie bandytów wszelkiego pokroju. Ludzie pokroju Jesse James, Billy the Kid czy Butch Cassidy. Nawet Wyat Earp, jeżeli zgłębić się trochę w jego historię, to postać bardzo szemrana, która profituje z tego, że jego oponenci nie żyją (ciekawe, dlaczego) i nie mogą opowiedzieć swojej wersji. Niemniej, poza chyba tylko Jesse Jamesem (i to na marginesie), kwestie rasowe nie grały tu żadnej roli. Za to kwestie majątkowe - owszem. Samotny bohater do dziś w kulturze amerykańskiej buntuje się przeciwko złemu systemowi, złym bankom, złym korporacjom. Doszukiwanie się tu rasizmu to wciskanie narratywu na siłę tam, gdzie on był co najwyżej tematem pobocznym, tłem.Rasizmu pewnie nie ale jednak jest to propagandowy sposób przedstawienia legendy o osadnikach amerykańskich. Indianie są w tle jeśli w ogóle są, a przecież to oni pierwotnie osiedlili się na tych terenach. Jest w ogóle jakiś znany film, w którym głównym bohaterem byłby rdzenny Amerykanin? Przychodzi mi do głowy jedynie "Winnetou". Tylko szkoda, że grał go Francuz

Cytat:Póki co nie zauważyłem, żebyś podał jakiś film sztuk jeden. Ciągle argumentujesz z pozycji, że większość filmów jest taka-a-siaka, wiedzą to wszyscy więc to prawda. I tak, dla obalenia argumentacji wystarczą nawet nie dwa a jeden przykład, jeżeli jest wystarczająco znaczący. Nie jakiś film direct-to-DVD, jakiś Steven Segal lub Michael Dudikoff dorabiający do emerytuey, ale dzieło oglądane po dziś dzień, będące częścią kultury, które się cytuje i do którego się odnosi.Przecież nie w tym rzecz. Mowa jest nie o dzisiejszych czasach a właśnie o poprzednich dekadach. Jeśli spojrzymy na box office z tamtych lat, to powinno dać nam jakiś ogląd tego, co ludzie uważali za fajne a co za tym idzie, nie będące w dużej sprzeczności z ich poglądami. Znowu przykłady z USA ale dają one ogląd na cały świat zachodni w dość dużym stopniu. Chyba można się zgodzić, że "Rambo" miał większy wpływ na globalną świadomość społeczną niż "Paradyzja"?
[/url][url=https://www.boxofficemojo.com/year/1985/?grossesOption=calendarGrosses]https://www.boxofficemojo.com/year/1985/?grossesOption=calendarGrosses

