Maria-Magdalena napisał(a):A o czy mówi ta symbolika o której każdy Aztek wie?O tym, że Aztekowie (no dobra: oni mówili o sobie - Mexicowie) mają zarzucić własne wierzenia i uwierzyć w treści katolickie przywiezione przez Hiszpanów. Nie pamiętam już, od której to azteckiej boginki (boginek?) ta symbolika była zaczerpnięta. Chodziło mniej więcej o coś takiego, jak gdyby Rosjanom w Katyniu objawił się święty Józef ubrany w mundur Stalina i pod Stalina wąsem, któryby klęknął przed grobami Polaków i zaczął ich opłakiwać.
Maria-Magdalena napisał(a):Matka Boża jest jedna.Nie zgadzam się z Tobą. Jedna była Maria, żona Józefa; śmiertelniczka taka. Natomiast Matek Boskich w Polsce jest legion. Mniejsza połowa to radosna twórczość kleru czy bogatej szlachty typu Zebrzydowscy, którzy chcieli sobie dorobić na pielgrzymach, więc zakładali sanktuaria. Co do większej połowy, stawiam hipotezę, że za każdym wizerunkiem kryje się jakiś wariant Marzanny, czy innej boginki najważniejszej w regione, potraktowany podobnie jak boginki azteckie.
Nawiasem, powoli zaczynam wierzyć, że szczęście to mi jednak sprzyja. Bo gdyby, zamiast dostać umysłowego pierdolca, udało mi się wyszarpać ten dyplom inżyniera od klepania kodu i zatrudnić w zawodzie, tobym dzisiaj musiał publicznie się hańbić i szargać honor, z martwą twarzą żyrując te wszystkie wołkowe brednie zza siedmiu mórz. Płodziłbym całe elaboraty, jaki to wołkizm nie jest prawy i sprawiedliwy, choć prywatnie wykręcało by mi mordę od takiej działalności. Dlaczego? Otóż gdybym tego dwójmyślenia nie uprawiał, to HR mojej korporacji w try miga wywaliłby mnie na bruk, z wilczym biletem na dodatek. Bo niestety, ale ze świecą szukać bardziej konformistycznej branży niż informatyczna, gdzie pracodawca może narzucić szeregowym korpowronom dowolne absurdy, pozostawiając jedynie prawo do dumy, że się korpowrona potrafi profesjonalnie zdyscyplinować do przestrzegania tych absurdów. Albowiem srał pies wolność słowa i poglądów, kiedy jedna wrona z drugą chce następnego ranka mieć co do dzioba włożyć.
