bert04 napisał(a): Tu muszę zgodzić się z zefciem, podporządkowujesz femifantastykę ze złą famifantastyką. Owszem, pewna słabość wynika z tego, że femifantasy aktywnie używa psychologizacji, tak więc otwiera to pole krytyki. Natomiast Conan i jego koledzy to wzory prostoty. Widzi łup to bierze, widzi potwora to zabija, widzi kobietę, no właśnie, wiadomo, proste jak chuj. Fantastyka męska, która używa psychologizacji, wystawia się na podobne ryzyko. A to Geralt niewychędożony miota się między różnymi moralnymi kompasami, różnymi związkami i miłostkami, a na końcu dnia i tak kto na trzy nie jest na drzewie, będzie wyruchany, ewentualnie zabity, czasem też i jedno i drugie, w tej kolejności (na szczęście). Taka Renfri z jej batystowymi majtkami. I to jeszcze przykład świetnej męskiej fantasy. A to tylko główni bohaterowie, których motywacje znamy z pierwszej ręki. Co z głównymi BBEG, którzy mogą w jednej chwili chcieć przerobić bohatera na supermana, żeby w następnej scenie chieć go zabić? Co z głównymi bohaterami, którzy w jednej scenie uciekają przed BBEG, żeby w następnej po jakimś żałosnym "mamy wspólnego wroga" z nim współpracować, żeby w następnej scenie po "tak zasadniczo to ty jesteś naszym wspólnym wrogiem" przed nim uciekać? Milony razy się oglądało, Wolverine, Blade, Fant4stic. Więc nie twierdź, że to jakaś domena domin w fantazjach fantasy autorskich aktorek. Ta granica nie przebiega na równoleżniku odgradzającym krainę XY od XX.
Za to wyraźnie przebiega w sytuacji utożsamiania się autora z wykoncypowaną wizją postaci. I tutaj właśnie problem leży. Psychologizacja nie przebiega wtedy w myśl jakiejś wewnętrznie spójnej logiki tylko w myśl pokazania zajebistości poglądów i pokazania jak łatwo jest być zajebistym jak się ma poglądy takie a nie inne. Skutkiem tego fabuła wygląda jak słynny filmik z YT, w którym biedakołcz wrzeszczy "jesteś zwycięzcą! Jesteś zwycięzcą!"...
kmat napisał(a):Fanuel napisał(a): Byli już Melkor, Annatar czy Smaug i inne smoki. Mogę dołożyć Haradrimmów czy Czarnych Numenorejczyków. Jako całe grupy społeczne.U Tolkiena faktycznie zło jest zwykle na końcu dnia brzydkie. Chyba jedyny wyjątek to Saruman, w końcu typ pięknego starca. Natomiast bardzo dużo jest brzydkiego dobra. Gimli czy Sam to przecież nie są protagoniści 300 twarzy Greya.
Ale zło przecież, nie jest złe bo jest brzydkie tylko na odwrót. Brzydota to wynik frustracji Melkora, który nie mógł znaleźć Wiecznego Płomienia kreującego życie w związku z czym brał co złapał i wynaturzał oraz torturował. To ten Płomień, o którym do Balroga krzyczał Gandalf.
Cytat:[/quote]Fanuel napisał(a): Problem z politpoprawnością jest taki sam jak z lewicą.To nie jest problem z politpopem czy lewicą jako takimi. Problem jest z bolszewickim wzmożeniem, które robi z tego autoparodię. Zestaw jedynie słusznych poglądów od sztancy i zero refleksji nad tym.
Ale przecież inaczej się nie da. Wystawienie tego na jakąkolwiek krytykę z miejsca sprawia, że poglądy nie zostaną przyjęte. Albo dogmat, albo herezje.
Cytat:Fanuel napisał(a): Nie no. Le Guin czy Andre Norton to akurat bardzo przyzwoite fantasy.Do czasu. O LeGuin pisałem wyżej. Co do Andre Norton - to było ciekawe na początku. Potem to już tylko pisanie w kółko tej samej książki. Ze Świata Czarownic warto przeczytać w sumie dwa pierwsze tomy. No może jeszcze kolejne trzy. Potem szkoda czasu i zdrowia.
Mnie się tam podobało. Chociaż nie wiem czy czytałem wszystko. Niemniej z literatury femifantasy zostaje Achaja, typowe heroic fantasy z sierotką po przemianie wewnętrznej. Problem polega na tym, że postać ma wady, jest poniżana i często sika (podobno, ja uwagi nie zwróciłem) a to jak wyżej wspomniałem, nie mieści się w dogmatyce. Baba-Conan z problemem alkoholowym to nie Kapitan Marvel, która jest zajebista, bo się koledzy z niej śmiali i im pokazała, że mozna popierdalać szybciej od odrzutowca, bez odrzutowca. Femifantasy nie ma sensu, nie przez ograniczenia jakie dogmaty narzucają, tylko przez kompletny brak spójności i możliwości wczucia się w położenie bohaterki. Sierotka z Zapałkami czy Pippi Langstrumpf mają więcej ikry i sensu niż większość femifantasy, bo świat przedstawiony to nie oniryczna otoczka do budowania ego autorzyszcza.
Sebastian Flak

